Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

sobota, 15 marca 2014

Biała jak mleko, czerwona jak krew - Alessandro D'Avenia


Wydawnictwo: Znak
Stron: 310
Opis: Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.

Leo jest młody, odważny, trochę bezczelny. I co ważne: świeżo zakochany, tą pierwszą, romantyczną, czerwoną jak krew miłością. Czerwień to zresztą jego ulubiony kolor, w przeciwieństwie do bieli, która kojarzy mu się ze smutkiem, pustką, samotnością. Leo postrzega świat poprzez kolory, także emocje i ludzi utożsamia z konkretnymi barwami.
Czerwień to huragan, marzenia, pasja i... Beatrice - śliczna, ognistoruda dziewczyna, w której Leo potajemnie się kocha. Przyjaźń natomiast jest błękitna. Jak niebo, jak woda i ... jak Sylwia, najbliższa, najlepiej znana, rozumiejąca wszystko bez słów. Barwy się przenikają, łączą, powodują lekki zawrót głowy... A Leo zrobi wszystko, żeby zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.


"-Chciałbym, żeby moja żona była biała jak mleko i czerwona jak krew.
- Synku, kto jest biały, nie jest czerwony, a kto jest czerwony, nie jest biały. Ale szukaj takiej żony, może znajdziesz."


Wyobraź sobie, że żywisz do drugiej osoby silne, czerwone niczym rozżarzony płomień uczucie. Myślisz tylko o tym, nie zastanawiasz się nad pustką – nad czystą, białą kartką pozostawiającą wrażenie beznadziejności i nicości. I wtedy coś się dzieje w Twoim życiu, złowroga biel zlewa się z intensywną czerwienią. Próbujesz odnaleźć siebie, zmienić bieg wydarzeń… Ale na to nie masz już wpływu. To lekcja, jedna z najcięższych, jakie można przetrwać.

Leo to lekko zarozumiały, odważny nastolatek. Postrzega świat w wielu barwach, z których każda  z nich oznacza coś innego: czerwień – miłość, biel – nicość, błękit – przyjaźń… Jego życie składa się ze zlewających się barw, z których najgorszym jest śnieżnobiała pustka. Aby się jej pozbyć, ucieka do świata muzyki, pasji, przyjaźni i… do płomiennej, romantycznej, czerwonej jak krew miłości o imieniu Beatryce. Właśnie ona jest ucieleśnieniem wszelkich najmocniejszych emocji, marzeń, uczuć i piękna. Wszystko zmienia się w zaledwie jeden rok szkolny…

Ognistoruda Beatrice coraz rzadziej bywa w szkole, a Leo nie wie, jak ma jej wyznać czerwone uczucie. Powoli przerażająca biel wdziera się do jego gorącego serca. Chłopak próbuje stawić czoło temu, co go czeka. Najtrudniejszym zadaniem okaże się zrozumienie samego siebie… i, mimo wlewającego się do jego życia morza bieli, utrzymanie żywej, czerwonej miłości.

„Życie się nie myli, jeżeli serce ma odwagę je zaakceptować…”

Zdaję sobie sprawę, że dla osób, które nie zapoznały się jeszcze z lekturą, opis fabuły może wydawać się dosyć dziwny. Mnie również, także podczas czytania początkowych rozdziałów, pomysł postrzegania świata i uczuć za pomocą barw wydawał się nietypowym pomysłem. W miarę wnikania w historię młodego Leonadra, ja również dałam ponieść się kolorom. Stwierdzić można, że tak naprawdę około osiemdziesiątej strony czujemy się w całej opowieści swobodnie, wtedy też utożsamiamy się z początku irytującym bohaterem. Tak właśnie… Sama postać Leo oraz jego zmiana wewnętrzna to najbardziej urokliwy aspekt powieści.

Autor wspaniale przedstawia niesamowitą, a zarazem trochę skomplikowaną psychikę młodego chłopaka. Jak już wspomniałam, z początku może irytować samolubstwem, dziecinną odwagą w stosunku do nauczycieli oraz pewnością siebie. Czyżby na pewno jednak był właśnie takim charakterem? Za maską zwykłego nastolatka kryje się wiele marzeń, z których największym jest ognistoruda Beatrice. Życie jednak płata figle, zmienia bieg wydarzeń. W stosunku do nich, Leo coraz częściej koryguje swoje postępowanie, zmienia stosunek do marzeń, ukierunkowuje swoją osobę na szczęście innych. Wtedy też zwykłe zauroczenie zmienia się w prawdziwą, czerwoną miłość. Jestem pod wrażeniem wielkiej mądrości bohatera, który mimo iż czasem nie wie jak ma postąpić i popełniał błędy, to wykazał się dojrzałością wobec życia. Ciężko sobie wyobrazić, że obecni szesnasto-, siedemnastolatkowie byliby gotowi na takie poświęcenia oraz dążenie do spełnienia marzeń, jak Leo. Mało kto potrafi tak kochać, mało kto podchodzi do spraw życia w tak rozważny sposób. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Leo powinien być autorytetem. Nie tylko dla młodzieży, a dla każdego  z nas, bohaterów swoich własnych życiowych historii.

„Mam marzenie i muszę cię do niego zabrać”.

Powieść „Biała jak mleko, czerwona jak krew” jest boleśnie prawdziwa, stawia Leo w niesamowicie trudnej sytuacji. Musi podejmować wiele wyborów, wybierać między znajomymi a miłością, wiele poświęcić. Sama historia tak mocno na mnie oddziaływała, że od mniej więcej osiemdziesiątej strony już do końca… zwyczajnie płakałam. Tak jak dziecko, któremu lód spadnie na chodnik. W całym moim życiu żadna książka, żaden film, żadne przedstawienie tak mnie nie wzruszyło. Sama nie wiem co się ze mną działo, po prostu całą sobą wczułam się w tą niesamowitą historię. Nie mam pojęcia, co ja bym zrobiła na miejscu Lao, co ja bym myślała, jak potraktowałabym owe doświadczenia.  Dlatego jestem pełna podziwu dla chłopaka, który zdołał przejść wszystko, z bólem, cierpieniem, ale ostatecznie bohatersko. Wszystko zadziałało ku jego ogromnej zmianie.

Nie jestem w stanie również pojąć mądrości samego autora. W sposób swobodny wysuwa bardzo ważne wnioski, a na końcu każdego z rozdziałów czytamy refleksyjne myśli lub spostrzeżenia. Nie takie jak w tomikach poezji interpretowanych na 100 różnych sposobów, ale prawy dotyczące  w danej chwili bohatera. Stanowi to świetny materiał na przemyślenia dla każdego z czytelników.

Jeżeli spodziewasz się banalnego „współczesnego Love story” – zawiedziesz się. Jeżeli oczekujesz nudnej, typowo refleksyjnej lektury – również jej nie otrzymasz. „Biała jak mleko, czerwona jak krew” to zwykła opowieść o pewnym życiu, która potrafi zmienić myślenie czytelnika. Historia, w całej swojej spokojnej, przepełnionej prawdziwymi emocjami rzeczywistości, pozostawia nadzieję oraz wzbudza refleksje na temat ciężkich sytuacji. Niesamowita, wzruszająca, przepełniona ciepłem, smutkiem i życiową prawdą… Od dziś – moja ulubiona książka.  

Ocena książki 10!!/10
Nic dodać, nic ująć... Po prostu wspaniała i bardzo wzruszająca.

DODATKI:
O AUTORZE:
Alessandro D'Avenia (ur. 1977 r.) - włoski pisarz i nauczyciel. Autor "Biała jak mleko, czerwona jak krew" i "Rzecz, o której nikt nie wie". Ma pięcioro rodzeństwa, studiował literaturę klasyczną w Rzymie. Pracował jako publicysta w kilku włoskich gazetach. 

LINKI:
Facebook: KLIK
Twitter: KLIK
Cytaty: KLIK

piątek, 14 marca 2014

Mrok kwiatów - Penny Blubaugh

Wydawnictwo: Amber

Stron: 255
Opis: Trzy lata temu Persia uciekła od swoich rodziców narkomanów     i znalazła dom u Banitów – w magicznym zespole teatralnym.             Z czasem ta barwna grupa ludzi i elfów, lalkarzy i aktorów staje się jej rodziną, której nigdy nie miała. Tu odkrywa swoją miłość do teatru i… do Nicholasa, najpiękniejszego z Banitów. Życie nie mogłoby być lepsze... Tak się jej wydaje, dopóki Banici nie padną ofi arą strasznego oskarżenia. Muszą uciekać ze świata śmiertelników, gdzie magię wini się za wszelkie zło. Muszą schronić się w Krainie Magii. Ale Kraina Magii to nie – jak myśleli - świat kwiatów i tęczy…

"Malutki teatr uliczny!"

„Mrok kwiatów” to powieść Penny Blubaugh, niezbyt popularnej pisarki i instruktorki pilotażu. Książka stanowi pojedynczą pozycję, która nie zadręczy nas koniecznością zakupu kolejnych części. Z jednej strony jest to plus ze względu na wydatki, z drugiej zaś – strach się bać jak napisana byłaby kontynuacja. Tak jak czasami warto dać szansę autorowi na zrekompensowanie nieudanego tomu, tak w przypadku „Mroku kwiatów” jest to zadanie wręcz niewykonalne.

Persia to młoda dziewczyna należąca do Banitów – grupy teatralnej z iście magicznymi osobowościami. To właśnie tutaj, wśród ludzi, elfów, aktorów i dziwacznych choreografów, Persia znalazła schronienie przed rodzicami, od których uciekła niespełna trzy lata temu. Czuje się jak w domu, którego nigdy nie miała. Tu też odkrywa swoją miłość do sztuki, teatru oraz Nicholasa, jednego z Banitów. Pozornie nic nie mogłoby zakłócić szczęśliwego życia utalentowanej „rodziny”. A jednak… media coraz częściej oskarżają Banitów o nielegalną działalność społeczną i przedstawianie nieodpowiednich wartości. To coraz bardziej niepokoi aktorów, którzy nadal za wszelką cenę chcą utrzymać przy sobie publiczność. Najgorsze oskarżenie zapada niedaleko potem, a Banici zmuszeni są do ucieczki. Nie pozostaje im nic innego, jak przenieść się w tajemniczą Krainę Magii. Jeżeli spodziewacie się w niej tęczy i różowych jednorożców, to jesteście w wielkim błędzie.

Jednym  z moich najgorszych błędów ostatnich czasów był fakt, że dałam się skusić okładce. Trzymając powieść w księgarni zadziałałam pochopnie, nie czytając przedtem ani jednego zdania. Duży błąd. Wystarczy otworzyć książkę w dowolnym miejscu oraz prześledzić wzrokiem fragment tekstu, aby móc dokładnie określić styl autorki (lub jego brak). Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że „Mrok kwiatów” został napisany przez małą dziewczynkę. Nie wierzę, że osoba dorosła, która pół życia spędziła z książkami, nie może wydusić z siebie odrobiny chęci na chociaż minimalną poprawkę banalnego języka. Autorka sprawia bowiem wrażenie osoby niezdeterminowanej do napisania dobrej powieści, a jedynie piszącej z nudów, tak ot, dla zabicia czasu niekoniecznie angażując się w wykonywaną pracę. Opisy świata przedstawionego są znikome i ograniczają się do zdań typu „Popatrzył na mnie rzucając we mnie chrupkiem” czy wstawki takie jak „Powody, dla których pozwalam Łucji na wszystko”, po czym z nudą czytamy „Jest kochana i delikatna. Jest mądrzejsza ode mnie. Jest moją przyjaciółką”. Sprytny, aczkolwiek mało efektowny sposób nakreślenia samych bohaterów.

Nawiązując do głównej postaci, a więc Persi, wiemy o niej tylko to, że jej rodzice byli narkomanami. To wszystko, co autorka nam ujawnia. Nie znajdziemy tu retrospekcji, wstrząsających powrotów wspomnień lub jakiegokolwiek większego nawiązania do przedakcji. Persia wydaje się być młodą, naiwną i niedojrzałą dziewczyną, do której uczucie miłości zupełnie nie pasuje. Skoro sama autorka nie traktuje swojego dzieła poważnie, ja również nie mogłam potraktować poważnie ani bohaterów, ani dziwnej fabuły, a tym bardziej całej powieści.

Fabuła książki na pierwszy rzut oka wydaje się być interesująca i nietypowa. Może i byłoby tak, gdyby wykonanie byłoby o wiele lepsze. Wątek będący centralnym ośrodkiem obrotu akcji mógłby zostać bardziej rozbudowany, skomplikowany, podsycony dobrze nakreślonymi charakterami i emocjami. Wszelkie nadzieje na dobre wykorzystanie pomysłu spełzło jednak na niczym.

Mogłabym jeszcze dłużej wymieniać nieskończone minusy książki, ale chyba wystarczająco wyraziłam swoją opinię na jej temat. Chyba nigdy nie czytałam tak beznadziejnego utworu. Najbardziej szkoda mi okładki, która, bądź co bądź, pięknie wygląda na półce. Reasumując, „Mroku kwiatów” nie mogę polecić nikomu. Może jedynie bardzo młodym i niewymagającym czytelnikom. 

Ocena książki:1,5/10
Nudna, napisana w dość dziecinny i banalny sposób. Plus za oprawę graficzną.

DODATKI:

O AUTORCE:
 Penny Blubaugh - pisarka, bibliotekarka i instruktorka pilotażu. Mieszka z mężem w Chicago i marzy o tym, żeby zamieszkać na końcu świata w chatce czarownicy. Jej debiut pt. "Serendipity Market" amerykański magazyn Kirkus Reviews uznał w 2009 r. za najlepszą powieść dla młodzieży.

LINKI:
Strona autorki: KLIK

****
Jest to pierwsza (i niestety negatywna) recenzja napisana przeze mnie od prawie dwóch lat. Zaniedbałam się i to strasznie. Przyczyną była przede wszystkim szkoła, wyższe wymagania, a co za tym idzie - brak czasu na czytanie książek. Po powieści sięgałam sporadycznie. Teraz postanowiłam, iż wrócę do blogowania. Zapewne nie będę pisać recenzji tak często jak kiedyś, ale przynajmniej mam tą swobodę, że sięgam po co chcę i czytam kiedy chcę. Tak więc nie nabieram zawrotnego tempa, jedynie oddaję się czytej przyjemności płynącej z czytania.

PS. niedługo ogłoszę konkurs, w którym będzie można wygrać książkę. Tak ot, na rozkręcenie bloga na nowo :)))