Wydawnictwo: Kobiece
Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Opis wydawcy: Oto piękna książka, która zabierze cię w fascynującą podróż przez stulecie zapachów. Każdy flakon perfum ma do opowiedzenia własną historię – o wizjonerach, którzy je stworzyli; o wspaniałych i odważnych kampaniach, które wprowadziły je na rynek; o mężczyznach i kobietach, którzy ich używali.
W czasach I Wojny Światowej wszyscy zachwycali się zapachem lawendy. W latach 50. Estee Lauder udało się uchwycić zapach przedmieścia. W kolejnej dekadzie najbardziej rozchwytywane były aromaty na bazie olejku paczulowego. I któż nie zna kultowego zapachu dla kobiet i mężczyzn, CK One?
Uchwycone we flakonach zapachy są przepustką do przeszłości, a ta książka jest prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat ubiegłego wieku z perspektywy najbardziej tajemniczego ze zmysłów.
Zapewne każdy z nas ma jakieś
postanowienia noworoczne. Również kwestia czytelnicza nie jest od takich wyzwań
wolna. Jednym z moich postanowień jest
sięganie po literaturę z nieznanego mi gatunku oraz taktującą o tematyce, do
której nie byłam do tej pory przekonana. Niedawno w ręce wpadły mi „Perfumy. Stulecie zapachów” Lizzie Ostrom, które idealnie dopasowały się do tego wyzwania. Nie do
końca wiedząc, czego się spodziewać, zaczęłam czytać książkę, która swoją
twardą i solidną oprawą z pewnością zachwyca. Niestety, po zagłębieniu się w treść
okazało się, że lektura doskonale potrafiła pomóc mi w zasypianiu. Niemniej,
nie czuję się zniechęcona, aby próbować nowego.
Historię z perfumami rozpoczynamy
od początku wieku XX i kończymy w latach 90. Poznajemy zapachy, o których teraz
już nikt nie pamięta, a także dowiadujemy się ciekawostek o tych najbardziej
luksusowych i znanych współcześnie aromatach. Niesamowite jest to, jak kultura
oraz sytuacja społeczna, kondycja materialna i niepokoje w kraju wpływały na
to, że dane zapachy stawały się popularne i idealnie pasowały do danych lat. Obecnie
wiele z nich uznamy za co najmniej obce, po prostu nie pasujące do nas,
współczesnych ludzi żyjących w pokoju i względnym bezpieczeństwie. Autorka
prezentuje pomysły twórców perfum, ich starania o popularność zapachów oraz
wizerunek jako tych luksusowych. Temat ciekawy, nieprawdaż? Mam jednak
wrażenie, że zaczytuję się w czymś, co można nazwać po prostu „laniem wody”.
Co jest głównym problemem? Nie
byłam zainteresowana. Owszem, może to wynikać z faktu, że w sprawie perfum
jestem laikiem i nigdy się tym nie interesowałam. Jestem jednak zdania, że za
wyjątkiem ładnej oprawy, zabrakło w tej książce atrakcyjności – zdjęć flakonów,
w ogóle kolorowych fotografii. Najlepiej byłoby wąchać dany perfum i potem
poznawać jego historię, ale wiem, wiem – to byłoby niemożliwe. Nie mam niestety
tak rozbudowanego pojęcia i zmysłów, aby wyobrażać sobie połączenie bodajby
piżmowca, drzewa kauczukowego i pomarańczy.... Pod względem merytorycznym, nie
jest wcale dobrze. Jak już wspomniałam, autorka niby pisze w temacie, ale
jednak wypływa w swoich opowieściach w tak chaotyczny sposób, że ja odpływam,
ale w sen. Większość zdań jakby wyrwanych z jakiś artykułów, informacje są
postrzępione i niezaciekawiające. Dla laika zbyt nudne, dla znawców zapewne
zbyt banalne. W tym wypadku lepiej sprawdzi się literatura fachowa.
„Perfumy. Stulecie zapachów”
ciężko mi polecić jakiejś konkretnej grupie odbiorców. Może jeżeli ciekawi was
temat perfum, ale nie jesteście z nim zbyt dobrze obyci – książka może się
sprawdzić. Z mojej strony jest zaś tylko rozczarowanie i znudzenie. To jeden z tych bestsellerów, które wyglądają ładnie na półce i chyba właśnie to jest ich największym plusem.
Jeżeli macie jednak ochotę na lekturę, książkę w atrakcyjnej cenie kupicie tutaj:
0 komentarze:
Prześlij komentarz