Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

czwartek, 24 maja 2018

Hot mess - Lucy Vine


Dlaczego „Hot mess"? Hot mess oznacza atrakcyjną osobę, w której życiu, głowie i wyglądzie często panuje nieład, która notorycznie pakuje się w krępujące sytuacje. 

Czy zdarzyło ci się przyjść na niedzielny brunch, woniejąc sobotnią nocą? Czy zamiast spotkania z ludźmi wolisz łóżko, Netflix i pizzę? Twoje mieszkanie zarosło pleśnią, ale nie chce ci się wyprowadzać, bo jest tanie? Poznaj Ellie Knight, swoją bratnią duszę. Ellie Knight jest taka jak ty. Jej życie nie układa się tak, jak to sobie wyobrażała. Ktoś powie, że Ellie to typowe boskie nieboskie stworzenie, ale spójrzmy prawdzie w oczy: przecież każdy z nas bywa w totalnej rozsypce. Nienawidzi swojej pracy, jej przyjaciele łączą się w pary i zakładają rodziny, a współlokatorzy są… no, dziwni.

Literatura kobieca to szerokie pojęcie, ale obecnie na rynku niewiele jest lektur w klimacie „Pamiętnika Birdget Jones”, czyli komedii o kobietach i dla kobiet. „Hot mess” to nie wyciskacz łez o zagubionej, niepewnej siebie dziewczynie, która odkrywa sens w życiu i przeżywa dramaty, blabla... To nowoczesna opowieść, która z powodzeniem umili wieczór, najlepiej w towarzystwie czekolady i lampki wina, poprawi humor i zrozumie jak nikt inny. 

Nigdy nie podobało mi się przysłowiowe „wrzucanie do jednego wora”, że „kobiety to..., kobiety myślą tak, kobiety robią tak...”, dlatego obawiałam się, że główna bohaterka będzie mieć głupkowate  stereotypowe  problemy, których ja nie mam - typu czy ubrać dzisiaj różową pidżamę czy pod kolor paznokci, czy odpisać czy udawać niedostępną, jaki zrobić makijaż i tak dalej. Na szczęście Ellie Knight nie jest stereotypową pustą laską, jest prawdziwą kobietą, która gubi się w tej dziwacznej rzeczywistości - trzydziestolatka wrzucona w erę Tindera, emotikonów, Facebooka i fali „fejmu” w internecie.  Jej problemy w życiu mają głębsze podłoże niż powierzchowne „kobiece rozterki” nad głupotami, a jednak czasami doskonale ją rozumiemy np. w kwestii depliacji. Mężczyźni nie mają pojęcia z czym muszą się zmagać dziewczyny, żeby mieć gładkie ciało i cóż... babski problem? No babski, ale w tych momentach czytelniczka czuje się, jakby siedziała na herbatce u najlepszej przyjaciółki i trajkotała o wszystkim bez ogródek. 

Perypetie życiowe głównej bohaterki są niesamowicie realistyczne, prześmieszne, a w tym wszystkim tak bliskie każdej czytelniczce. Każda z nas ma moment załamki w życiu, ma ochotę wszystkim „pieprznąć o ścianę” i mieć „wyrąbane”. Nie angażujemy się w nowe życiowe zadania i czas sobie płynie własnym torem, omijając nas gdzieś zakopane w pościeli, oglądające seriale i jedzące pizzę. Po opisie książki obawiałam się, że Ellie będzie takim leniem niezmiennie, a sama opowieść tylko zachęci czytelniczki do takiego stanu istnienia. Na szczęście bohaterka w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że należałoby się ze wszystkim ogarnąć i walczy o to. Zalicza wiele dziwnych sytuacji, śmiesznych wpadek, ale jest w tym wszystkim silna i niesamowicie przekonuje do siebie czytelnika.

Lektura „Hot mess” to niczym pidżama party u przyjaciółki, pełne pogaduszek, wyznań, radości i emocji. Podczas lektury tworzy sie z bohaterami więź, tak że z ostatnią stroną żałuje się, że to koniec. Sprośny humor i rozbrajające dialogi to ogromne plusy opowieści, nie wywołują one zażenowania jak to czasem się zdarzało w komediach, a są w stanie ubawić znaczną większość czytelniczek. Dziewczyny, kobiety – „Hot mess” jest o Was i dla Was.  

1 komentarze:

Ja też jestem fanem takiej literatury, chociaż żem facet, ale jeśli chodzi o relaksującą lekturę, to nie ma przecież żadnych barier :)
 

Prześlij komentarz