Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

poniedziałek, 21 maja 2018

Zanim pozwolę ci wejść - Jenny Blackhurst



Każda przyjaźń ma swoje tajemnice. Nawet ta, która od lat łączy Karen, Beę i Eleanor. Chociaż zawsze mogły na siebie liczyć, każda z nich ma niezamknięte sprawy z przeszłości. I pozornie idealne życie, które mimo to udało im się zbudować. Wszystko jednak zaczyna się sypać, kiedy do drzwi doktor Karen Browning puka nowa pacjentka, Jessica Hamilton. I kiedy z jej ust padają słowa: Nie naprawi mnie pani. Skoro Jessica nie chce się wyleczyć, po co tak naprawdę przyszła? I skąd wie o Karen i jej najbliższych to, co wydaje się wiedzieć? Wkrótce życie Karen, Bei i Eleanor zamienia się w koszmar. Nagle trzy silne kobiety stają się osaczone i bezbronne. A demony, o których przez lata starały się nie pamiętać, atakują z najbardziej nieoczekiwanej strony. Dokąd doprowadzi gra, w którą zostały zmuszone zagrać? I kto rozdaje karty?

Czy wiesz na ile znasz osoby, które darzysz miłością lub przyjaźnią? Wydaje ci się, że znasz je od podszewki, że nie macie przed sobą tajemnic. Niektóre thrillery każą nam powątpiewać w relacje, które uważamy za szczere i trwałe. Po lekturze „Zanim pozwolę ci wejść” zaczniesz zastanawiać się, czy naprawdę wiesz wszystko o najbliższych i czy twoi przyjaciele nie ubierają przed tobą maski pozorów. Każdą tragedię można przykryć kłamstwem, uśmiechem i dobrym słowem. Brud zostaje gdzieś ukryty, ale jedno jest pewne – prawda zawsze wyjdzie na wierzch.

Książka z pozoru wydaje się dość gruba, jednak duża czcionka i krótkie rozdziały sprawiają, że łatwo wciągnąć się w lekturę i przeczytać ją choćby w jedną noc. Trzeba przyznać, że akcja nie gna w zawrotnym tempie, ale to, co pcha czytelnika przez lekturę, to przede wszystkim ciekawość kim jest Jessica Hamilton, jaki ma cel i jakie tajemnice skrywa każda z trzech przyjaciółek. Nie poczujemy jednak często występującego w thrillerach klimatu mroku, niepokoju i strachu o życie bohaterów. Raczej dotyka nas to, co kobiety ukrywały przez wiele lat - jakie pozory i iluzje potrafiły wykształcić wokół swojego życia. To wydaje się być najbardziej niepokojące, acz w opowieści nie odczujemy ciężkiego klimatu, takiego trzymającego czytelnika w garści i łapiącego za gardło. „Zanim pozwolę ci wejść” to lektura niespieszna, zaciekawiająca, stopniowo wciągająca w historię i sieć kłamstw. A jak... ma kilka momentów, które naprawdę zaskakują, to takie nagłe skoki w jednostajnym tempie opowieści.

Ciekawym motywem jest terapia psychologiczna oraz to, że sama terapeutka czasami potrzebuje pomocy bardziej niż jej pacjenci. Podobny motyw był w „Nie ufaj nikomu” i jest to kwestia przewrotna, dodająca książce charakteru. Jenny Blackhurst bowiem opiera swoją książkę na motywie kłamstwa definiującego całe życie człowieka, na iluzji, jaką sobie tworzymy wbrew prawdzie.  Podobnie jak bohaterki dowiadują się o sobie nawzajem szokujących rzeczy, tak my jesteśmy lekko oszołomieni faktem, że pani psycholog może nie radzić sobie ze swoim życiem w jeszcze bardziej krytycznym stopniu, niż ludzie do niej przychodzący. To burzy pewne przekonanie i jeszcze bardziej nasila refleksję, że tak naprawdę możemy o drugim człowieku nie wiedzieć nic. Kształtujemy sobie jego osobę tylko na podstawie tego, co widzimy, co od niej usłyszymy i jak, według stereotypów, rysuje się jej sylwetka w społeczeństwie.

„Zanim pozwolę ci wejść” to powieść dobra, ale nadal nie będąca swoistym objawieniem wśród thrillerów. Czego zabrakło jej do osiągnięcia efektu „wow”? Przede wszystkim  lekko zawiodło zakończenie. Jest ono zgrabnie napisane, ale nie szokowało - co więcej, podejrzewam, że osoby, które często sięgają po taką literaturę, mogą nawet w połowie lektury domyślić się finału. Ponadto przez większość książki czułam niedobór iście mrocznego klimatu, takiego, że historia śni się po nocach, a momentami mamy ciarki na plecach. To nie jest horror, owszem, ale wystarczyłaby większa dawka szaleństwa, takiego ludzkiego, bo ono jest najbardziej przerażające. Po prostu brakuje mi w tym thrillerze iskry, czegoś, co sprawi, że po skończeniu książki będziemy jeszcze długo ją wspominać. „Zanim pozwolę ci wejść” bowiem to dobra opowieść, którą czyta się szybko i z ciekawością, ale to lektura raczej „na raz”, dla relaksu i oderwania od rzeczywistości.

Moje pierwsze spotkanie z Jenny Blackhurst uważam za udane, po prostu dobre, ale niebędące czymś szczególnie nowym w gatunku. Jeżeli zainteresowała Was fabuła, to polecam zapoznać się z tą opowieścią.  Świetnie umili czas, wciągnie na kilka godzin i sprawi, że zatopicie się w historię, powoli i skutecznie. Ja będę wypatrywać nowych książek od tej autorki, bo chcę wiedzieć, na co jeszcze ją stać. Nawet jeśli następne powieści będą na poziomie „Zanim pozwolę ci wejść”, to warto będzie po nie sięgnąć. 

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros.



0 komentarze:

Prześlij komentarz