Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Skradzione laleczki, czyli historia przerażająca




Są takie książki, które przeczytamy dla rozrywki i zaraz o nich zapomnimy. I są też takie, które wbijają się w umysł i drążą, wzbudzają emocje tak wielkie, że na długo po lekturze ciężko ułożyć myśli do ładu. O takich książkach ciężko napisać, ciężko też jednoznacznie określić, co chciałoby się zawrzeć w recenzji. Po prostu - ciężko dojść do siebie. Jedną z takich książek są "Skradzione laleczki".

Kogo kocha Benny? Swoje małe, słodkie lalki.
Póki są posłuszne i nie stają z nim do walki.
Dba, by były piękne. Włosy im układa
i na ich młode ciałka sukienki zakłada.
A gdy noc zapada do zabawy przystępuje.
Młodsza lalka uległa, starsza walczyć próbuje.
Lecz kiedy ta ulubiona od niego ucieka,
nie liczy się, że druga pozostać przyrzeka.
Serce pęka mu z rozpaczy, oczy ma pełne łez,
jego lalka musi wrócić, bądź jej życia nadszedł kres.



Dwanaście lat temu uprowadzone zostały młodziutka Jade oraz jej siostra, Macy.  To Benny stał się ich koszmarem - psychopatyczny szaleniec, który lubił swoje laleczki torturować, poniżać i znęcać się. Po czterech latach Jade udało się uciec oprawcy. Niestety, cały czas zarzucała sobie winę, że nie mogła zabrać ze sobą siostrzyczki. Obecnie Jade ma dwadzieścia sześć lat i jest jednym z najlepszych detektywów, a przeszłość nadal wraca w najgorszych koszmarach. Co się dzieje teraz z Macy, czy ona w ogóle żyje? Dziewczyna każdą przydzieloną sprawę traktuje bardzo osobiście, chcąc pomóc innym, tak jakby szukała Macy. Jednak jedna z nowych sytuacji sprawia, że w głowie Jade podnosi się głośny alarm - jej oprawca wrócił. Z pomocą przystojnego partnera, dziewczyna rozpoczyna z porywaczem mroczną grę, w której stawką jest życie Macy oraz innych "laleczek". Jednak Jade znów staje się ofiarą, Benny czyni z niej obłąkaną ofiarę. Ona zawsze była ofiarą. Ponownie została ukradziona.

Ciężko mi pisać o tej książce. Jest tak mroczna, przytłaczająca i przerażająca, że żadnego czytelnika nie pozostawi obojętnego. Może sama tematyka nie byłaby na tyle oryginalna, aby wywołać tak duże emocje, ale rozwiązanie sytuacji jest już nieszablonowe, przytłaczające i po prostu druzgocące. Można by się spodziewać, ze Jade, niczym superbohaterka, szybko znajdzie Benna i wygra z nim mroczną grę o życie siostry. Sprawy jednak ogromnie się komplikują, ja złapałam się na tym, ze z nerwów zaciskam szczękę i siedzę jak na szpilkach. Wszystko o strach o życie Jade, o to, jak skończy się jej historia, kibicowanie jej miało wręcz rozpaczliwy charakter.

Takie książki jeszcze nie było. Pomijając już wyjątkowe losy Jade, "Skradzione laleczki" wydają się być szaloną mieszanką thrillera, erotyku i dark romance. To emocjonalny roller coaster, który momentami mrozi krew w żyłach. Klimat lekko przypominał mi "Srebrnego łabędzia", ponadto obie te książki nie każdemu się spodobają. Są tak mroczne, nietypowe, pikantne i szalone, że naprawdę trzeba mieć nerwy ze stali i lubić takie psychopatyczne historie, aby być zadowolonym z lektury. Dla mnie takie książki są jak zimny kubeł wody, pewna świeżość i wstrząs w spokojnym, czytelniczym życiu. To one powodują "książkowego kaca", wywołują najmocniejsze emocje.

Zakończenie to miazga, pozwolę sobie tak napisać, po prostu wbija w fotel. Nie mogę się doczekać drugiego tomu, rozpaczliwie go potrzebuję, najlepiej już teraz. "Skradzione laleczki" to historia, która mną mocno wstrząsnęła. I nie jestem w stanie napisać nic więcej. Jeżeli chcecie spotkać się z szokującą emocjonalną bombą to koniecznie sięgnijcie. Jestem jakby "wordless".

1 komentarze:

Recenzja bardzo dobra. Ale nie wiem, czy jeszcze u mnie czas na tę lekturę, bo z kryminałów czytam jeszcze "Ocalałe". Pozdrawiam :)
 

Prześlij komentarz