Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

poniedziałek, 30 lipca 2018

Kirke - Madeline Miller




„Kirke” to już druga wydana w Polsce książka Madeline Miller. Pierwsza, „Achilles. W pułapce przeznaczenia”, mimo zdobycia pierwszego miejsca Orange Prize, nie była na naszym rynku głośną premierą. Dowiedziałam się o jej istnieniu zaledwie kilka dni temu i wiem już, że będę chciała po tę pozycję sięgnąć. Zaskakujące jest natomiast, jak „Kirke” zdołała się wybić i zareklamować tak, że jest obecnie bardzo rozpoznawalna. Dużo uczyniła reklama, piękne wydanie, a także całkiem dobre wnętrze. Chociaż mam kilka rzeczy do zrzucenia, to jednak „Kirke” warta jest przeczytania.

Kirke przychodzi na świat jako córka Heliosa, boga słońca, i nimfy Perseis. Jest to dziecko dziwne – nie tak potężne jak swój ojciec, nie tak boskie i silne. Właściwie to o pochodzeniu Kirke świadczy jedynie nieśmiertelność. Kirke czuje się więc lepiej wśród śmiertelników, przynajmniej do momentu, aż odkrywa w sobie czarnoksięską moc. Tak silną, że może zaszkodzić nie tylko bogom, ale również sobie samej. Z tego powodu zostaje wygnana i zamieszkuje na wyspie, o której mało kto wie. Tak rozpoczynają się jej przygody – Minotaur, Dedal, Odyseusz to tylko niektórzy z jej nowych gości.

O Kirke jako postaci z greckiej mitologii możemy wiedzieć niewiele. Wikipedia podaje dokładnie kilka zdań na jej temat, w szkole też może została raz wspomniana, przy lekturze Odysei. Madeline Miller przed napisaniem książki świetnie zapoznała się z greckimi mitami i wybrała postać z ogromnym potencjałem. Kreatorka, pół-bogini, czarownica, kobieta silna. O której zwykły czytelnik wie mało. Autorka mogła zatem włożyć w tę postać wiele własnych pomysłów, zinterpretować ją na nowo i włożyć do wymyślonych i spisanych już kiedyś mitów. Niestety to jest największy minus książki – Kirke jako postać główna jest dość nieudana. Taka słaba, ludzka, momentami nastolatkowa. Brakowało jej przebojowości, indywidualizmu. Zastanawiające jest to, że pozostałe postaci mają naprawdę ciekawe charaktery, podczas gdy ta główna, która miała być mściwa, silna, kreatorka itd… (jak to informuje tylna okładka), a wyszła miękka klucha. Zdawała się w ogóle nie panować nad tym, co działo się w jej życiu – była zaledwie bierną obserwatorką. Wszelkie wątki poboczne były naprawdę ciekawe, ale sam punkt widzenia nie był zbyt interesujący. W końcu to Kirke powinna być kluczowym elementem powieści, a ona jedynie gdzieś ginęła jako głupiutki, przeciętny obserwator.

Dobry znawca nie dowie się więc niczego nowego jeżeli chodzi o postaci, które stają na drodze Kirke i jak potoczą się ich losy. Mity są ściśle takie, jak je znamy z pierwotnych źródeł. Mi to akurat nie przeszkadzało, ponieważ pamiętam ze szkoły jedynie ogólniki. Odświeżenie mitów i opisanie ich w nowy, przystępny sposób do mnie trafiło i sprawiło, że „Kirke” czytało się szybko i z zaciekawieniem. To taka alternatywna dla tych, którym samą mitologię czytało się opornie, albo po prostu chcą na kilka godzin powrócić do tego świata. Dowiedziałam się trochę więcej o samej Kirke, a także o kulturze życia w tamtych czasach. Autorka idealnie oddała klimat, zbudowała kreatywny świat, nawet język jest stylizowany na taki „mitologiczny”. Pod względem warsztatu pisarskiego, „Kirke” to majstersztyk.

Gdyby nie słabo wykreowana główna postać, „Kirke” oceniłabym jako powieść świetną. Na ten moment jest to dla mnie lektura dobra, po którą i tak warto sięgnąć. To pewna świeżość na rynku – mitologia przedstawiona w umiejętny sposób, przystępny także dla młodzieży. Może brakuje jej pewnej iskry, pewnej „bomby” fabularnej, odrobiny szaleństwa (które jednak panuje w  tej pierwotnej mitologii), ale lektura jest i tak wciągającą przygodą.  Polecam zapoznać się z historią „Kirke”, cieszyć się oderwaniem od rzeczywistości, świetnym warsztatem literackim i przepiękną oprawą.


Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros.


0 komentarze:

Prześlij komentarz