Moje pierwsze spotkanie ze
Stephenem Kingiem nie było zbyt udane – „Cmętarz zwieżąt” porzuciłam po około
połowie. Od tego czasu minęły 3 lata i pojawiła się możliwość lektury „Bastionu”.
W nowym wydaniu, około 1000 stron drobnym maczkiem. Wiedziałam, ze to może być
albo pasjonująca przygoda, albo męczarnia i postanowiłam spróbować, dać Kingowi
jeszcze jedną szansę. I przyznać muszę, że było warto, ale następnym razem poprzestanę
na krótszych formach spod pióra Króla Horroru.
Na świecie panuje grypa, która
zbiera śmiertelne żniwo. Ludzkość wymiera – bez wybuchów, bez wojen, cicho i
skutecznie. Liczni popadają w szaleństwo, mają wizje o pojawieniu się na Ziemi
sił Dobra i Zła. To oni zdecydują o tym, którą drogą pójdą. Koniec świata
zbliża się wielkimi krokami, a przecież w życiu trzeba uporządkować jeszcze wiele
spraw...
Kinga nazywa się królem horroru,
ale groza, którą kreuje, przynajmniej w tej powieści, nie opiera się na
nadnaturalnych motywach. Dotyczy poniekąd mistycyzmu, ale to natura ludzka jest
najbardziej niepokojącym czynnikiem w całej tej opowieści. Zbliżająca się
apokalipsa i bezradność wobec niej budzi najgorsze instynkty, doprowadza do
szaleństwa, obdziera z dobra i honoru. Mówimy często „nigdy bym tak nie zrobił,
to okrutne”, a jednak wiele eksperymentów pokazuje, ze w momencie desperacji
tracimy wszelkie dobre emocje i kierujemy się instynktem przetrwania, wszelkim
kosztem. Zmiany zachodzą też w naszym pojmowaniu świata, tak samo bohaterowie „Bastionu”
reagują na zagrożenie w różny sposób. Jedni woląc uciekać, inni walczą,
następni zatapiają się w bólu i rozpaczy. Szukają dobra lub zła, nie ma tutaj
kompromisu.
Za powieścią Kinga stoi
refleksja, a podejrzewam, że jest to typowe dla każdej jego książki. Pomijając
już rozważania czysto moralne, nawiązania mistyczne do wiary, do dobra i zła,
mamy tutaj niepokojąco prawdziwą wizję świata. Nie każdy wie, ze powieść
pochodzi z roku 1978, ponieważ jej treść jest tak aktualna i świeża, że ciężko
zauważyć jej wiek. Świat wykreowany przez Kinga sprawia wrażenie
realistycznego, co więcej – to praktycznie nasz świat, który jest kruchy i w
każdym momencie może upaść. Ciężko spekulować na takie tematy, ale jakbyśmy się
zachowali w sytuacji bohaterów?
Wizja świata, solidne podejście do
przedstawienia dylematów moralnych i realistyczne opisy to najmocniejsze strony
książki, a jednak z Kingiem trzeba się po prostu polubić. Niektórzy mówią, że
jego powieści czyta się szybko i
lekko. Jak dla mnie - wręcz na odwrót. Momentami jest nudno, styl jest dość
surowy, nie ma dużego ładunku emocjonalnego. Kilka razy odkładałam
"Bastion" z myślą, że chyba nie powrócę do czytania, ale dobrnęłam do
końca i jestem z siebie dumna. To trochę dziwne - z jednej strony jestem dla
Kinga pełna podziwu, z drugiej zaś wolałabym więcej dynamizmu, emocji i
lepszego utożsamienia z bohaterami. Czy polecam "Bastion"? To zależy, czego
oczekujecie i czy w ogóle lubicie styl Kinga. Warto jednak wiedzieć, że to
prawdziwa cegła, powolna, ciągnąca się, a jednocześnie ambitna.
Za lekturę bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros
1 komentarze:
Prześlij komentarz