Nie jestem fanką klasycznych
horrorów, być może dlatego, że nieczęsto mam z nimi do czynienia. Uwielbiam za
to powieści oparte na legendach, baśniach i dawnych wierzeniach, które mają w
sobie nutę grozy oraz niepowtarzalny, mroczny klimat. Taką właśnie książką jest
„Szczelina” Jozefa Kariki, która zachwyca surowym pięknem otoczenia, ponadto
momentami powoduje gęsią skórkę.
Trybecz, pasmo górskie na
Słowacki i słynny Trójkąt Bermudzki. Jedno z najbardziej tajemniczych miejsc na
Ziemi, w którym znikają ludzie, statki i samoloty. Niektórych odnaleziono
martwych, inni nie pozostawili po sobie ślady, jeszcze inni wrócili do życia w
stanie, którego życiem już nazwać nie można. Igor właśnie zdobył magistra i
rozpoczyna pracę jako robotnik budowlany. Praca nie zapowiada się zbyt ekscytująco,
zwłaszcza, że pięcioletnie studia mogą nie być tego warte. Jednak już pierwszy
dzień pracy sprawia, że świat Igora już nigdy nie będzie taki sam. Na miejscu
budowy odkrywa tajemniczy sejf, który ostatecznie zaprowadzi go do straszliwej
legendy o Trybecie, która z koszmaru zamieni się w przerażającą rzeczywistość.
„Najgorszy jest strach wywołany
przez coś zupełnie zwyczajnego.”
„Szczelina” zachwyca mnogością
nawiązań do legend, faktów, wywiadów, tak, że wydaje się być powieścią opartą
na reportażu. Podobno to wszystko mogło wydarzyć się naprawdę. Do autorka mógł
przyjść człowiek, który przeżył to wszystko sam i stał się materiałem do
utworzenia „Szczeliny”. I tutaj doszliśmy już do sedna tego, co w powieści
najstraszniejsze. Że nie wiadomo, co jest fikcją, a co prawdą. Co zmyślone,
podkoloryzowane, wydedukowane, a co stało się naprawdę. Dlatego po skończeniu
lektury, tak jak podejrzewam każdy czytelnik, zaczęłam szukać informacji
dotyczących Trybeczu i niewyjaśnionych wydarzeń w tym miejscu. Jeżeli jakaś
powieść składnia odbiorę do takiej dociekliwości, to naprawdę coś wyjątkowego i
wartego docenienia. Tym bardziej, że na tle „Szczeliny”, wszystkie wyszukane
informacje sprawiają, że czytelnika przechodzi prąd przerażenia. Dla tego
doświadczenia chociażby warto po „Szczelinę” sięgnąć.
Książka Kariki nie opiera się
głównie na wartkiej akcji i zaskakujących wydarzeniach, jest natomiast
niesamowitym studium ludzkiego umysłu, który stopniowo popada w szaleństwo i
porywa w ten obłęd samego czytelnika. Subtelnie, powoli, acz skutecznie
przeraża tym, co pozornie zwykłe, ale naznaczone pewnym mrokiem. Autor w
swoisty sposób wybija z tego, co tu i teraz, z teraźniejszości i z tego, jak na
ten moment mamy poukładane myśli, z tego, gdzie wszystko ze sobą pasuje. Kawałek
po kawału wszystko się rozbija tak, że musimy opierać się na pamięci i
wyobrażeniach, a nie na tym, co mniemaliśmy za prawdę na samym początku. Wiem
jak to brzmi, naprawdę staram się jakoś wytłumaczyć to, co czułam. Po prostu
wybicie z „normalności”, z „poczytalności”. To uczucie równie straszne,
niepokojące, jak i zachwycające i wywołujące podziw wobec książki i samego
autora.
Ciężko mi się pozbierać po
lekturze. Jestem zaintrygowana, przerażona i niezwykle ciekawa, jak wiele z tej
opowieści jest prawdą. Świat ma w sobie wiele tajemnic, a „Szczelina” daje
takie uczucie, że można poznać i odkryć chociaż część z nich. To solidna,
klimatyczna lektura, która niesamowicie wciąga i nie pozostawia czytelnika bez
zmian. Warto zapoznać się z tą powieścią.
Książki dostarcza:
1 komentarze:
Prześlij komentarz