Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

środa, 11 września 2019

Elita - Rachel Van Dyken




Ostatnio mam wrażenie, że wśród  romansów i erotyków prym wiedzie motyw mafijny. Niebezpieczni mężczyźni, mroczne porachunki, przemoc, ostry język i dużo seksu... Do tej pory trafiłam jedynie na jedną serię, która mnie zachwyciła takimi elementami, nie wywołując jednocześnie uczucia zgorszenia czy irytacji - mianowicie "Srebrny łabędź". Czy "Elita", pierwszy tom serii "Eagle Elite" również spełniła moje oczekiwania?

Eagle Elite to prawdziwy prestiż dla Tracey Rooks, która fartem dostępuje zaszczytu uczęszczania do tej sławnej szkoły. Zwykłej dziewczynie z farmy ciężko jest się odnaleźć w nowym miejscu, tym bardziej, że w dziwny sposób wszyscy zwracają na nią szczególną uwagę. No tak, bogate dzieciaki wpływowych rodziców niełatwo zaakceptują nową uczennicę, która ewidentnie nie pasuje do reszty. Zauważają to też Elektorzy, najpotężniejsza grupa w szkole wywołująca zachwyt, szacunek i strach. Nie możesz się do nich odzywać, nie możesz się gapić, nawet nie próbuj zwracać na nich swojej uwagi. W momencie, w którym Nixon, przywódca grupy, zbliża się do Tracey, w szkole wybucha skandal. Związek tych dwojga jest zbyt ryzykowny i grozi wyjawieniem tajemnic, o których nikomu się nie śniło... 

Opis książki zabrzmiał, jak dla mnie, trochę komicznie. I tak faktycznie około połowa książki wydała się nierealistyczna i naciągana. Mamy bowiem prywatną szkołę, w której uczą się bogate, rozpieszczone dzieciaki, oraz grupę niesamowicie przystojnych mężczyzn, którzy, nie wiedzieć czemu, roszczą sobie prawo do wszystkiego. To tak jakby królowie placówki, postrach korytarzy, już niemalże ich cień wprawia resztę w przerażenie. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w prawdziwym życiu. Być może w podstawówce miałabym prawo czuć się przez kogoś zastraszona, ale trzeba zaznaczyć, że bohaterowie to praktycznie dorośli ludzie, którzy jednak zachowują się jak dzieci. I to mogę zarzucić wszystkim postaciom, a zwłaszcza Tracey - dziecinność, naiwność i brak logiki. Bohaterowie nie prowadzą ze sobą logicznie uargumentowanych rozmów, wydają się nie rozumieć ciągu przyczynowo-skutkowego, raz robią jedną rzecz, by chwilę potem zrobić coś zupełnie przeciwstawnego. Rozmyślają o głupotach, nic nieznaczących, jeden problem rozkładają na wiele. Komizm wyziera z nich samych, a także z fabuły.

Wątek mafii jest niełatwy do przedstawienia. Wymaga wyjątkowej umiejętności, researchu, bo łatwo otrzeć się tu o śmieszność. Niestety, mam wrażenie, że Rachel Van Dyken nie poradziła sobie z tym dobrze. Samo umiejscowienie w szkole niebezpiecznej grupy stojącej w konflikcie z prawem było pomysłem ryzykownym, a uczynienie z niej postrachu korytarzy odjęło autentyczności. Nie można niemalże oddychać w obecności Elektów, bez ich pozwolenia. Mam wrażenie, że na miejscu Tracey kazałabym im się solidnie palnąć w łby, są przecież dorosłymi ludźmi, a nie łobuzami męczącymi kilkuletnie dzieci na trzepaku.

Wspomniałam, że fabuła była tak irytująca do pewnego momentu, mianowicie do około połowy lektury. Ciekawe okazały się być za to motywy Nixona, tajemnice chłopaków, wątki kryminału. Wtedy wciągnęłam się w czytanie najbardziej i ciężko było mi się oderwać od tej historii, do tego stopnia, ze z rozpędu sięgnęłabym po drugi tom, gdyby tylko byłby już wydany. Dlatego mam mieszane uczucia, jeżeli chodzi o "Elitę". Z jednej strony autorka nie dopracowała wielu wątków, zahaczyła o śmieszność, stworzyła głupiutkie postacie, a jednak miała dobry pomysł i potrafiła tą mafią zainteresować. 

Myślę, że ta nowość nie jest dla wszystkich i nie wszystkim się spodoba. Większe szanse na udaną lekturę mają osoby lubiące New Adult z ostrzejszymi wątkami, mafię i niebezpiecznych mężczyzn. Trzeba przymknąć oko na wiele  grzeszków Autorki, na sam wątek prywatnej szkoły i na brak błyskotliwości ze strony głównej bohaterki, ale nadal można czerpać z tej lektury przyjemność. Nie zachęcam, nie odradzam, ale z ciekawości drugi tom przeczytam.

0 komentarze:

Prześlij komentarz