Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

wtorek, 17 grudnia 2019

Świąteczne drzewko życzeń - Emily March



Co roku, w grudniu, doświadczamy prawdziwego wysypu świątecznych książek. Zawsze wydawały mi się do siebie dość podobne – ckliwe historie miłosne o tym, że dobro zawsze wgrywa, a w życiu zdarzają się absurdalne wręcz sploty losu. W tym roku jednak miałam nieodpartą ochotę poczuć klimat Bożego Narodzenia poprzez powieść. „Świąteczne drzewko życzeń” Emily March z jednej strony okazało się być jedną z wielu podobnych „gwiazdkowych” historii, z drugiej zaś zapewniło mi oczekiwany relaks oraz słodycz.

Jenna od długiego czasu ma problem. Problem, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie i psuje Boże Narodzenie – ma stalkera, który co chwilę robi kobiecie nieśmieszne dowcipy i wykonuje głuche telefony. Wobec tego praktycznie wpada w panikę, gdy dowiaduje się, że jej adoptowany synek, Reilly, wydzwania do obcego mężczyzny. Szybko okazuje się jednak, że chłopiec był święcie przekonany, iż dodzwonił się do Świętego Mikołaja, ten zaś, nie chcąc robić chłopcu przykrości, wchodzi w rolę. Devin, bo tak ma na imię owy rozmówca, stopniowo wnika w życie Jenny i Reillego i postanawia pomóc w walce ze stalkerem. Czy w życiu Jenny jest miejsce na cud? Czy  największe marzenie Reillego o tatusiu ma szansę się spełnić?

Opis zdradza tylko kilkadziesiąt pierwszych stron książki, a założę się, że większość czytelników już będzie znać cały przebieg wydarzeń razem z zakończeniem. Trudno tutaj o jakiekolwiek zaskoczenia i mimo że początek dotyczący stalkera brzmi poważnie i intrygująco, wątek ten szybko się gubi wśród słodkiej miłości. Główną rolę gra tutaj bowiem romans Jenny z seksowym Mikołajem – Devinem. Wszystko zaczyna się w absurdalny sposób – Reilly dostaje numer od przebierańca  sklepie, w tym czasie Devin dostaje stary telefon na kartę od miejscowej dziwnej babki, Reilly dzwoni do Devina z życzeniem taty pod choinkę… A Jenna orientuje się o rozmowach jej syna dopiero po kilku dniach. No dobrze, ale pomijając…

Jenna szybko zakochuje się w mężczyźnie, którego nigdy nie widziała i ślepo wierząc w bożonarodzeniowe cuda, daje się porwać uczuciu i wyrusza do górskiego miasteczka, do Mikołaja. Naiwne? Cukrowe? Zdecydowanie. A jednak ta przewidywalność i prostota była czymś, czego od tej książki oczekiwałam. Z ciekawością śledziłam losy bohaterów łapiąc się na tym, że zaczynam darzyć Devina sympatią i chcę poznać jego charakter oraz przeszłość. To najciekawsza postać w powieści, która daje się lubić od samego początku, od momentu, w którym wciela się w Mikołaja, aby nie zrobić dziecku przykrości. Jenna z kolei wydała mi się trochę niestabilna emocjonalnie i niedojrzała. Wzięła na siebie ciężar wychowania Reillego, chcąc zapewnić mu bezpieczeństwo i jak najlepsze warunki życia, a jednak wyraźnie sobie z tym nie radzi. Zapracowana, znerwicowana, w dodatku wycofana z powodu „żartów” prześladowcy. Devin stara się ja zrozumieć i usprawiedliwia jej brak opanowania, a jednak nie poczułam do Jenny jakiejś szczególnej sympatii.

„Świąteczne drzewko życzeń” to nowość, po którą warto sięgnąć już teraz, aby wniknąć w pełną nadziei, miłości i cudów aurę Bożego Narodzenia. Być może ta historia nie zmieni niczyjego życia, nie zaskoczy i nie wywoła lawiny emocji, ale zdecydowanie sprawdzi się jako lekka, zimowa lektura na wieczory w towarzystwie kubka aromatycznej herbaty.

1 komentarze:

W sam raz na nadchodzące dni :)
 

Prześlij komentarz