Oprawa twarda
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydanie: 01.03.2017
OPIS WYDAWCY:
Wielkie nordyckie mity to jeden z korzeni, z których wyrasta nasza tradycja literacka – od Tolkiena, Alana Garnera i Rosemary Sutcliff po "Grę o tron" i komiksy Marvela. Stały się też inspiracją dla wielu obsypanych nagrodami bestsellerów Neila Gaimana. Teraz sam Gaiman sięga w odległą przeszłość, do oryginalnych źródeł tych opowieści, by przedstawić nam nowe, barwne i porywające wersje największych nordyckich historii. Dzięki niemu bogowie ożywają – pełni namiętności, złośliwi, wybuchowi, okrutni – a opowieść przenosi nas do ich świata – od zarania wszechrzeczy, aż po Ragnarok i zmierzch bogów. Barwne przygody Thora, Lokiego, Odyna czy Frei fascynują współczesnego czytelnika, a żywy, błyskotliwy język sprawia, że aż proszą się o to, by czytać je na głos przy ognisku w mroźną gwiaździstą noc.
Neil Gaiman to niezwykle popularny autor fantastyki, którego
opowieści mają swoisty, niepowtarzalny klimat. Jedna z nich, „Koralina”, rozbudziła
wiele lat temu moją miłość do pisanych historii, przez co mam do niej ogromny
sentyment. Niedługo napiszę o niej więcej, ale wiedzcie, że, póki co, to
właśnie „Koralina” jest dziełem TEGO Gaimana, którego uwielbiam. Trzeba bowiem
zaznaczyć, że autor sięga po przeróżne motywy i gatunki literackie, czego
wyrazem jest m.in. zbiór „Dym i lustra”, który trafił na moją listę ulubionych
książek. Gaiman sięga po czarny humor, groteskę, pisze pieśni, opowiadania, a
nawet krótkie scenariusze. Jego utwory bawią, czasem zniesmaczają, są
kontrowersyjne, zachwycają klimatem, a czasem straszą. W dodatku, po lekturze „Mitologii
nordyckiej”, z całą pewnością można stwierdzić, że w każdej swojej opowieści
Gaiman przedstawia nam się z trochę innej strony i nie każdemu spodobają się
wszystkie jego utwory. Tak jest też ze mną, bo mimo iż jestem dla autora pełna
podziwu i uwielbiam jego wyobraźnię, to jednak „Mitologia nordycka”
najzwyczajniej nie przypadła mi do gustu.
Może nie jesteśmy tego do końca świadomi, ale wiele
współczesnych elementów kultury czerpie z mitologii nordyckiej, od Tolkiena do „Gry
o tron”. Podczas lektury przypomniała mi
się jeszcze druga część Disney’owskiej „Atlantydy”, w której znajdziemy
historię dotyczącą końca świata, nazywanego Ragnarok. Było to dość miłe
zaskoczenie, ponieważ mogłam zapoznać się z tym, na czym bazowano tworząc
dzieła, które w mniejszym bądź większym stopniu kształtowały moją przeszłość.
Neil Gaiman czyni wspaniałe wprowadzenie do lektury, w którym
wyjaśnia nam skąd pomysł na taką książkę. Ma nadzieję na to, że uświadomi czytelnikom,
iż mitologia nordycka jest równie lub nawet bardziej ciekawa od popularnych
mitologii rzymskiej czy greckiej. Jest to też forma ratunku, ponieważ znaczna
część z zapisanych przez Gaimana opowieści krążyła już tylko w postaci ustnej,
a pisemne wzmianki o nich były dość skąpe, nierozbudowane i ledwie przetrwały
do dzisiejszych czasów. Poza tym, autor postanowił wykorzystać swoją umiejętność
snucia dziwnych i fascynujących opowieści, aby rozbudować mity i zainteresować
nimi ludzkość na nowo. Dodatkowo oprawa graficzna książki zachęca do lektury i
trzeba przyznać, że cel autora został osiągnięty.
Niestety, mając świadomość tego, w jaki sposób Gaiman
posługuje się pomysłami i świetnym stylem pisania, mity, które miały być
przystępnymi opowiadaniami, wydały mi się być mało interesującymi relacjami
tego, co rzekomo się wydarzyło. Tak jakbym czytała jakąś relację, nie
potrafiłam zagłębić się w poszczególne historie i czerpać z tego takiej
przyjemności, jakiej chciałam doświadczyć. Po prostu spodziewałam się czegoś
innego. Miałam bowiem wrażenie, że Gaiman znalazł mity w jakichś innych
książkach i po prostu je przepisał, nie czerpiąc prawie wcale ze swoich
umiejętności wprowadzania magicznego i intrygującego klimatu. A sięgając po książkę
opatrzoną jego nazwiskiem, na to właśnie mam nadzieję.
Nie chcę powiedzieć, że „Mitologia nordycka” jest zła. Nie
jest po prostu w moim guście. Owszem, jestem wdzięczna Gaimanowi za to, iż dał
mi możliwość poznania czegoś nowego, z czym jednak nieświadomie już się w życiu
spotykałam. Nie była to jednak fascynująca przygoda, która mnie wciągnęła i
sprawiła ogromną radość z czytania. Chcę was zatem uprzedzić, że Gaiman nie
zawsze jest taki sam, może właśnie to jest w nim takie wspaniałe. Pewne książki
możecie pokochać, inne jego utwory nie przypadną wam do gustu, ale z pewnością
warto próbować. Ja mam zamiar zebrać całą nową kolekcję Gaimana, przeczytać
wszystko i mieć obraz na całą twórczość człowieka, który tak czy siak, jest
wybitnym twórcą i chyba nigdy go nie przekreślę.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu MAG
1 komentarze:
Prześlij komentarz