Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

sobota, 9 września 2017

Byłem Geniuszem, czyli z tego co pamięta Winston Smith

Ilość stron: 170
Opis: "Byłem Geniuszem" to kontrkulturowa nowela, opowieść o szaleństwie a raczej o tym co szaleństwem zwiemy, a więc o połączeniu z Wyższym i nieskrępowanej wolności umysłu. O tym jak do tego doszło, że stało się to moim udziałem.

Jest to książka autobiograficzna. Mówi też o poszukiwaniu wolności, autentyzmu, prawdy, o potrzebie odrębności i przeżywania oraz o niebezpieczeństwach z tym związanych. O cierpieniu, miłości i pragnieniu poświęcenia się wyższemu celowi.



Mieliście kiedyś takie uczucie, że nie nadajecie się do odgrywania życia według zasad, jakie narzuca społeczeństwo? Macie wrażenie, iż stać was na coś więcej, a jednocześnie nie jesteście w stanie odważyć się na bunt wobec niedorzeczności zasad, jakimi kieruje się świat? „Wiosna życia” to opowieść o młodym chłopaku, który starał się oswoić ze społeczeństwem, jednocześnie nie akceptując całej jego pruderii i materializmu. Artur Kosiorowski powraca do rozmyślań nad życiem i jego wartościami w powieści pt. „Byłem Geniuszem, czyli z tego co pamięta Winston Smith”.  Jeżeli więc chociaż przez chwilę poczuliście, że jesteście stworzeni do rzeczy wartościowych i do Wielkości, zabierzcie się za lekturę „Wiosny życia” a następnie do „Byłem Geniuszem”.

„Byłem Geniuszem” opowiada o losach bohatera, który po niepokojących wydarzeniach opisanych w „Wiośnie życia”, ląduje w szpitalu psychiatrycznym ze zdiagnozowaną schizofrenią. Otrzymuje leki, ale nie kończy z alkoholem i innego rodzaju używkami. Za pomocą narracji pierwszoosobowej przedstawia nam swoje losy na przestrzeni prawdopodobnie kilku lat. Widzimy jego wzloty i upadki, poznajemy myśli, motywacje, postrzeganie świata, chociaż ciągle krytyczne, nieustannie zmieniające się. Bohater przeżywa okresy zafascynowania pewnymi nurtami myślowymi, w tym wszystkim również ogromną rolę odgrywa sztuka i literatura. Przyjaciele pojawiają się i znikają, podobnie jak kobiety, które w jednej chwili potrafiły odejść bez słowa wyjaśnienia. Niektóre osoby, mimo że podążyły własnymi ścieżkami, pozostawiły na zawsze cenny ślad w życiu bohatera. Książka opowiada również, a może przede wszystkim, o chorobie psychicznej, która w rzeczywistości może być jedynie otwartością umysłu i czystym artyzmem. Artyści mają Szaleństwo, bohater je podziwia, inni chcą tępić. 

Książki autora to, warto zaznaczyć, pozycje o charakterze autobiograficznym. Czytając je obie miałam nieodparte wrażenie, że dowiaduję się rzeczy niezwykle intymnych, szczerych, co jest zupełnie inaczej odbierane niż czytanie o zmyślonych losach wykreowanych postaci. Lektura wymagała ode mnie sporego zaangażowania, wniknięcia w świat bohatera i odrobiny przekształcenia światopoglądu w taki sposób, aby w jak największym stopniu zrozumieć jego tok myślenia. Ułatwiały to w znacznej części krótkie zdania, często niepoprawne składniowo, zawierające dużo uproszczeń myślowych, slangu i niekiedy wulgaryzmów. Tak więc fani dopracowanego, barwnego warsztatu literackiego muszą nastawić się na innego rodzaju odbiór. Pozycje Artura Kosiorowskiego mają wpływać na czytelnika, ale nie za pomocą stylu i poprawności kunsztu literackiego, a przez treść i poruszane dylematy filozoficzne, moralne, społeczne, w drobnej mierze też religijne.

Uważam się za osobę, która kocha książki, a jednak bohater mnie zawstydził. Niesamowicie ciekawą kwestią jest rola właśnie utworów literackich, które mu towarzyszyły, definiowały jego postawy, utwierdzały w przekonaniach i czynnie brały udział w jego historii. Już sam tytuł książki, a właściwie jego druga część - „z tego co pamięta Winston Smith”, odnosi się do „Roku 1984”, popularnego klasyku autorstwa George’a Orwella. Artur Kosiorowski zinterpretował tą pozycję jako opowieść o buncie jednostki, który może być walką ciężką i nieprzynoszącą efektu. Podobnie i bohater „Byłem Geniuszem”, porywa się na przysłowiowe „wiatraki”, chce wygrać, a drugiej strony poddaje się autodestrukcji i to również mimo wszystko przynosi mu satysfakcję. Idealnie widać to we fragmencie, w którym bohater przekazuje fragment swojego dziennika starej znajomej (może to najlepsze określenie dla Kariny) i otrzymuje od niej odpowiedź pełną obelg i pogardy. Bohater na początku jest zły, ponieważ zauważa w dziewczynie postawę pełną pruderii, sztuczności i społecznego zepsucia, a zaraz  potem schlebia mu fakt, że został niedoceniony. Uważa bowiem, że jest Geniuszem, artystą, a tacy z zasady nie napotykają na swej drodze zrozumienia i akceptacji. Dlatego bohater tkwi w miejscu beznadziejnym, autodestruktywnym, a jednocześnie świadczącym o dużej wartości tego, kim jest.

Wyjechać. Niech stanie się to wszystko, niech się materializuje hipisowski sen, niech się realizuje to, co mam w głowie, a czego nawet zbytnio nie potrafię wysłowić. […] Nienawidzę tej szarej masy, tej miernoty, która i ze mnie uczyniła nic nie wartego obiboka. Otrząsnąć się.” str. 78

Prawda jest taka, że każdy odbiorca będzie miał po lekturze różne odczucia. Przyznam szczerze, iż bardzo ciężko było mi zrozumieć bohatera. Od zawsze miałam w życiu wszystko poukładane, nie zagłębiałam się w dylematy egzystencjalne, a wierze jak już się postanowiłam poświęcić, to na 100% ( w sensie Bóg determinuje wszystko, co się ze mną dzieje i mam perspektywę, że będę kiedyś w Niebie, a to co na Ziemi jest tak naprawdę chwilowe). Znałam jednak co najmniej jedną taką osobę, która podobnie jak bohater książek Artura Kosiorowskiego, buntowała się na to, co społeczeństwo uważa za normę i nie była usatysfakcjonowana zwykłą szarością życia. Mimo wszystko pragnęłam, aby bohater w pewnym momencie stanął na nogi i wziął wszystko „na klatę”, obrał w życiu cel i zachował indywidualność. Ale przede wszystkim aby znalazł satysfakcję w świecie, takim, jaki jest. I tutaj pozytywnie zaskoczyły mnie dosłownie ostatnie dwie strony książki. I znowu, jaki odbiorca, taka interpretacja. Dla kogoś może to było zakończenie złe, takie, które ukazuje, że w świecie nie ma kompromisu. Ja natomiast byłam usatysfakcjonowana i mam tylko nadzieję, iż nasz bohater w tej ogromnej zmianie znalazł w końcu sens, szczęście, a jego drogi nie będą już się plątać w tak zawiły i pełen ciemnych dni sposób.

Książki Artura Kosiorowskiego nie porywają tak, jak książki typowo nastawione na zapewnienie czytelnikowi rozrywki. To pozycje, które czyta się powoli, mogą być kontrowersyjne, są osobiste i wymagają zaangażowania ze strony odbiorcy. Korzyści natomiast są tego warte, a zwłaszcza zwieńczenie losów bohatera, które po prostu nadało książkom ogromnej wartości w moich oczach, tak jakby +100 dla historii. Ciekawa jestem, czy będziemy mieć do czynienia z kolejną autobiografią Pana Kosiorowskiego. I mam nadzieję, że jeśli tak, to będzie mała ona już zupełnie inny charakter niż poprzednie. Życzyłabym szczęścia, ale napiszę tylko: „NIECH CIĘ DOBRY BÓG BŁOGOSŁAWI!’.


0 komentarze:

Prześlij komentarz