Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

wtorek, 8 maja 2018

Egomaniac, czyli erotyk na poziomie




Na rynku wydawniczym zaobserwować można ostatnio wysyp erotyków i romansów NA. Miałam okazję zapoznać się z kilkoma z nich, jedne były dość ciekawe, inne schematyczne i zniesmaczające. Z pewną obawą sięgnęłam po „Egomaniaca” Vi Keeland, a jednocześnie czułam ekscytację tym, że w końcu spotkam się z twórczością pisarki uwielbianej przez wiele czytelniczek w naszym kraju. Wrażenia, jakie pozostawiła ta lektura, tylko przekonały mnie do tego, że nie należy oceniać książki po okładce. Nie zrozumcie mnie źle, jest piękna i seksowna, ale sugeruje prosty erotyk oparty tylko na jednym. Mie mogłam się bardziej mylić.

Takiej historii poznania  bohaterów jeszcze nie było. Emerie Rose bierze Drew Jaggera za włamywacza, który chce okraść jej biuro. Okazuje się jednak, że ów przystojniak jest właścicielem tego miejsca, a kobieta padła ofiarą oszustwa. Drew postanawia jednak pomóc Emerie i pozwala jej zostać w lokalu w zamian za pomoc w biurze. Tak oto terapeutka małżeńska oraz cyniczny prawnik rozwodowy zostają skazani na pracę obok siebie. Ironia losu. Jak się można domyślić, pomiędzy bohaterami pojawiają się złośliwe komentarze i docinki, bo ich kariery są wobec siebie nieakceptowalne. A gdzie pojawia się niechęć i złośliwość, tam do miłości już niedaleko.

"Zanim cię poznałem, nie rozumiałem, dlaczego nigdy mi nie wychodziło z kobietami. Ale teraz to wiem. One po prostu nie były tobą."

Lubię w romansach motyw „kto się czubi, ten się lubi”, czyli gdy początkowa niechęć zmienia się w silne pożądanie. Zarówno Emerie jak i Drew to dobrze skonstruowane postacie, których dialogi czyta się z ogromnym uśmiechem na twarzy, a humor i cynizm wypływają z prawie każdego wypowiedzianego przez nich zdania. Widać napięcie pomiędzy bohaterami, tę chemię i narastające pożądanie i wydaje się to być naturalne i pociągające. W niektórych tego typu powieściach mężczyzna jest zaborczym tyranem, a naiwna kobieta wiecznie wraca do mocnych ramion, a czytelnik nie dostrzega chemii pomiędzy nimi. Na szczęście „Egominiac” to opowieść przede wszystkim opierająca się na autentycznych charakterach, których mamy szansę pokochać i się z nimi zżyć. Dodatkowo sceny erotyczne nie wywołają niesmaku czy buntu na tle „jak tak można traktować kobiety”. Te momenty są skonstruowane z klasą.

Vi Keeland w zabawny sposób przekonuje nas o tym, ze przeciwieństwa się przyciągają. Ona, terapeutka dla małżeństw, romantyczka i idealistka. On, pewny siebie facet z dużym ego i sercem zdolnym do miłości na zabój. Dwa charaktery muszą nauczyć się żyć ze sobą, często się ścierają, jedno doszlifowuje drugie. I choć w tej opowieści prym wiedze humor i erotyzm, to nie brakuje tutaj łapiących za serducho wątków. Historia Drew i Emerie mocno mnie zaangażowała i nie pozostawiła obojętną na ani jedną chwilę.

„Egomaniac” to zabawna opowieść dla kobiet, lekka, wciągająca i idealna na poprawę humoru. Wybija się z tłumu schematycznych erotyków, by skraść serce czytelnika i pozostawić je puste po rozstaniu z bohaterami. Tak więc na zły dzień – karton lodów, czekolada i „Egomaniac”, zestaw wprost idealny.

3 komentarze:

uwielbiam takie książki <3 Szczerze mówiąc już znudziły mnie te wszystkie Greyopodobne pieprzne romanse, których fabuła skupia się w 90% na scenach łóżkowych. Za to stęskniłam się za takimi właśnie, uroczymi choć odważnymi książkami. Poza ty też uwielbiam motyw "kto się czubi ten się lubi " ;-)
Myślę, że dla Egomaniaca znajdzie się miejsce na mojej półce.
Pozdrawiam.
 
Nie moje klimaty, pozdrawiam !
 
Może jeszcze skuszę się na tę książkę. Brzmi przede wszystkim sympatycznie, Ankę tandetnie :)

Pozdrawiam,
Książkowa Przystań
 

Prześlij komentarz