Konflikt,
który niszczy kolejne pokolenia. Multimilioner, który przepada bez
wieści. Zakazana miłość, która prowadzi do katastrofy. Kobieta,
która postanawia odkryć prawdę.
Nieczęsto sięgam po literaturę
faktu, o reportażach kryminalnych nie wspominając. Tak naprawdę "Na tropie
mordercy" to pierwsza taka powieść, po którą sięgnęłam trochę w ciemno,
nie wiedząc czego sie podziewać. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że nie zostanę
zanudzona długimi opisami pozbawionymi emocji i zwyczajnie nudnymi. Czasem tak
się zdarza w reportażach, że potrafią solidnie wymęczyć czytelnika. Na
szczęście tutaj miło się zaskoczyłam.
"Na tropie mordercy" to opowieść,
która wciąga tak samo jak powieści kryminalne oparte o fikcję. Opisy nie są w
żaden sposób męczące, wręcz budują w czytelniku napięcie i ciekawość, tak że
kartki przewracają się coraz szybciej, byleby dotrzeć do rozwiązania sprawy. Ponadto
wiele możemy wynieść z treści tej książki, dowiedzieć się, jak działa policja,
jak przebiegają procedury w Szwecji dotyczące morderstw, uczestniczymy też w
dynamicznym śledztwie opartym na wielu płaszczyznach. Gdzieś z tyłu głowy mamy
świadomość, że to wszystko, o czym czytamy, wydarzyło się naprawdę. To
ekscytujące i zarazem dziwne uczucie. Podczas gdy my siedzimy na balkonie i
pijemy kawkę, ktoś ryzykuje życie i poświęca się całkowicie niebezpiecznej
sprawie dotyczącej brutalnego mordercy, przekrętów, rodzinnych dramatów i
intryg. Przez chwilę nawet miałam ochotę wcielić się w postać Theresy Tang,
kobiety, która zauważa w morderstwie szwedzkiego milionera to, co
profesjonaliści ominęli. Zaraz jednak odczuwam ulgę, że tak brudne sprawy mnie
nie dotyczą, a moją rządzę zabawy w detektywa ten reportaż w zupełności
zaspokoił.
Porównując "Na tropie
mordercy" do zwykłych powieści w kryminalnym tonie, widać, że autor nie
skupia się na budowaniu napięcia. Pewne spekulacje dotyczące śledztwa są zbyt
szybko ujawniane i brak tutaj większego momentu zaskoczenia. Prowadzeni
jesteśmy natomiast w historię polegającą na próbie udowodnienia owych
przypuszczeń i to odrobinę zmienia podejście do lektury. Cały czas książkę
czyta się szybko i z zainteresowaniem, ale jednak cała historia skupia się na
czymś innym niżeli powieść fikcyjna. Samo zaistnienie opisanej w książce
"Na tropie mordercy" historii można uznać za poruszające i
niepokojące, dodatkowo reportaż kryminalny ma za zadanie bardziej skupiać się
na przebiegu śledztwa niżeli na budowaniu napięcia. Czy to źle? Niekoniecznie,
bo zwykle sama świadomość tego, że to wszystko, o czym czytamy, jest prawdą,
wywołuje duże emocje i o samej historii nie da się szybko zapomnieć.
"Na tropie mordercy"
będę wspominać jako dobry start z reportażem kryminalnym i motywem 'real
crime'. Jestem wdzięczna autorowi za to, że poszerzył moją wiedzę dotyczącą działania
służb policyjnych i śledczych, a także pozwolił mi poznać pewien element
szwedzkiej historii. Wydarzenia dotyczące morderstwa Gorana Lundblanda uświadamiają
mi, że wielka miłość, pieniądze, piętno rodzinne i chciwość są czasem tak silne
i rzeczywiste, że tworzą historie nieprawdopodobne, jakby oderwane od naszej
codziennej rzeczywistości. A jednak
spójrzcie do czego to doprowadziło...
2 komentarze:
Prześlij komentarz