Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

wtorek, 24 lipca 2018

Córki - Adrienne Celt




Jeżeli śledzicie moje upodobania czytelnicze to dobrze wiecie, że uwielbiam kulturę słowiańską, folklor, ziołolecznictwo i realizm magiczny w literaturze. Dlatego na przykład „Szeptucha” czy „Niedźwiedź i słowik”, nawiązujące do dawnych wierzeń i legend bardzo mi się podobały. Miałam nadzieję, że z „Córkami” Adrienne Celt będzie podobnie. Niestety – lekko się rozczarowałam.

Lulu to młoda sopranistka, która swoim głosem zachwyca słuchaczy z całego świata. Rodzinna tradycja mówi, że rodzące się dziecko odbiera dar swojej matce i go przejmuje. Tak więc gdy rodzi się Kara, Lulu zaczyna zastanawiać się nad przeszłością swojej rodziny, a także talentem, który może zostać jej odebrany. Podczas opieki na córeczką, wspomina zmarłą babcię Adę, polską emigrantkę, babkę Gretę, która ponoć zawarła pakt z diabłem, a także czasy swego dzieciństwa w Chicago. Czy Lulu będzie w stanie przerwać rodzinną klątwę dotykającą każde kolejne pokolenie kobiet? Czy zachowa swój głos tylko dla samej siebie?

Przyznać muszę, że po opisie książki spodziewałam się klimatycznej, tętniącej magią powieści z motywami słowiańskimi. I tutaj się nie zawiodłam. Adirenne Celt pisze w sposób subtelny, kobiecy, a jednocześnie urokliwy. Może nie ma tutaj wiele typowo słowiańskich odniesień, ale widać realizm magiczny, zwłaszcza w opowieściach babci Ady. Jest klimatycznie, z jednej strony obserwujemy opowieść podobną do obyczajowej, z drugiej zaś odczuwamy nadnaturalną siłę kobiecości i rodzinnej klątwy. Być może ten klimat nie spodoba się każdemu, bo realizm magiczny jest nadal rzadkością w wydawanych obecnie książkach  i nie każdy też uzna go za urokliwy.

Mam tej historii do zarzucenia przede wszystkim nieład fabularny, przyczynowo-skutkowy i brak jakiegoś celu głównego. Styl autorki jest urokliwy, ale w tej powieści nie dzieje się wiele. Ciężko powiedzieć, jaki cel ma ta historia, do czego dążyła, jaki był wątek przewodni. I, niestety, zaniedbanej fabuły nie uratuje już nawet klimat. Autorka przeskakuje w czasie, plącze miejsca, wspomnienia, wprowadzając niepotrzebny nieład, nie sklejając wszystkiego w trzymający się kupy sposób. Zaskoczenie również nie jest jakieś ciekawe i zaskakujące. Kończąc „Córki” zastanawiam się przez chwilę nad tym, czy było sens czytać tę opowieść, bo ostatecznie we mnie nie zmieniła niczego.

„Córki” to powieść dla kobiet, delikatna, klimatyczna, acz nieporywająca. Po jednokrotnym przeczytaniu chyba już nigdy nie poczuję potrzeby ponownej lektury, ponieważ autorka nie zaoferowała mi nic więcej poza kilkoma godzinami wygodnego leżenia na kanapie z książką w ręku. Momentami się nudziłam, ponieważ zarówno fabularnie jak i pod względem kreacji bohaterów, nie otrzymałam niczego innowacyjnego. Jeżeli jednak lubicie realizm magiczny, możecie zaryzykować i sami się przekonać.

1 komentarze:

Bardzo dobra recenzja, nad książką się zastanowię, bo uwielbiam folklor słowiański i naszą rodzimą mitologię. Pozdrawiam nocną porą :)
 

Prześlij komentarz