Powieści obyczajowe i romanse mają to do siebie, że większość
jest schematyczna i niczym się nie wyróżnia. Dlatego też obawiałam się, czy
Nina Reichter swoją powieścią „Love Line” zainteresuje czytelnika na tyle, aby
ten zapamiętał historię na dłuższy czas. Na szczęście okazało się, że autorka
sławnej „Ostatniej spod zwiedzi” świetnie radzi sobie z pisaniem dla dojrzałego
czytelnika, a także podchodzi do obyczajowych tematów bardzo nieszablonowo.
Matt Hansen zdaje sobie sprawę, że najlepszym sposobem na sławę
jest znajomość reguł i sposobów zdobywania miłości. Zapotrzebowania i problemy
świata ulegają ciągłym zmianom, ale jedno jest pewne – każdy z nas szuka
miłości, a kiedy już ją spotka, pojawiają się nowe dylematy i cele z nią
związane. Matt jest terapeutą od związków, prowadzi audycję Love Line, w której
to głównie kobietom radzi, w jaki sposób poprawić swoje życie miłosne.
Mężczyzna zdobywa zaufanie odbiorców, jego kariera pnie się w górę. Bethany McCallum
pracuje jako redaktorka pisma dla kobiet i otrzymuje szansę, aby zajść jeszcze
dalej. Ma napisać tekst o zawodowych podrywaczach, PUA (pick-up artists),
uczących mężczyzn w jaki sposób zaimponować i zdobywać kobiety. Wtedy drogi
Matta i Beth krzyżują się. Czy w grze pełnej manipulacji i sztuczek PUA jest
miejsce na szczere uczucie?
Jakiś czas temu przeczytała książkę „Jak upolować pisarza”,
która opowiadała o tym, jak sława może dać sztuczne poczucie docenienia oraz
jak media wpływają na zwykłych ludzi. Uznałam, że ten temat jest bardzo rzadko
poruszany w literaturze, a dotyczy nas wszystkich, a zwłaszcza tych kreujących
siebie lub swoją markę w sieci. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że
„Love Line” porusza podobną tematykę. Mamy tutaj wachlarz mechanizmów i manipulacji
obecnych w marketingu, reklamach, a także we flircie. To świetna, inteligenta
pozycja, która da sporo do myślenia każdemu czytelnikowi. Szczególnie dużo z
lektury wyciągną kobiety, które zauważą pewne strategie mogące pozostawiać je
bezbronne, zmanipulowane. PUA maja się dobrze, dostęp do ich lekcji jest
banalnie prosty, a nie zawsze ich metody podrywu są moralne i sprawiedliwe.
Dlatego warto wniknąć w tę kwestię, mieć świadomość, że istnieją zarówno tacy
trenerzy, jak i całe rzesze ich naśladowców.
Świat show-biznesu i mediów z pozoru wydaje się być barwny i
atrakcyjny. Autorka stopniowo wprowadza czytelnika w realia funkcjonowania korporacji,
tym samym pęka bańka pozornego ideału. Wychodzą na wierzch brudy, które
napędzają rynek, są niezbędne, aby osiągnąć coś na kształt sukcesu. W tym
świecie żyją też nasi bohaterowie – Matt i Beth. Nie jest to szablonowa sceneria do tworzenia
romansu, ponieważ, jak możecie się domyślać, autorka musiała się postarać o
dobrą kreację postaci i rozbudowanie ich psychiki. Oboje zajmują się tym samym
tematem, a jednak wykazują odmienny do niego stosunek. Każde z nich ma swój
bagaż doświadczeń, a każdy sukces lub porażkę w pracy przeżywa na swój sposób. Także ich związek nie może się obejść bez
sporych przeszkód. Co jest w tym wszystkim najlepsze to fakt, że czytelnik nie
czuje się gdzieś poza tą historią. Świetne profile psychologiczne bohaterów
sprawiają, że nawet nie wiemy kiedy zaczynamy się zastanawiać nad ich uczuciami
i wyborami. „Love Line” to wyborna uczta dla
osób szukających niebanalnego, inteligentnego romansu, który przymusza
do przemyśleń na współczesny, bardzo aktualny i drażliwy temat manipulacji,
przekrętów wielkich firm i pozorności bycia „na fali”.
Nina Reichter stworzyła romans wciągający, współczesny i
dający do myślenia. Każdy z nas powinien wiedzieć więcej o tym, ile fałszu i
zniekształconych informacji dociera do nas każdego dnia i jaki to może mieć na nas
wpływ. Takiej książki, zwłaszcza od polskiego autora, jeszcze nie było. To nowa
droga w literaturze kobiecej i to w
dodatku taka, którą powinno się czytać. Z niecierpliwością czekam na
kontynuację powieści i jestem niemalże
pewna, że się nie zawiodę.
2 komentarze:
Prześlij komentarz