Moim ulubionym napojem nie jest
ani kawa, ani herbata, a prawdziwa, gorąca czekolada deserowa. Dlatego blurb na
okładce zachęcił mnie na tyle, że z zapałem zabrałam się do lektury "Na gwiaździstych morzach" Sary Sheridan. Historia okazała się być równie
aromatyczna co czekolada, a także romantyczna, magiczna, przepełniona nastrojem
odpowiednim dla każdego letniego wieczora.
Maria Graham po śmierci swojego
męża znalazła się w ciężkiej sytuacji. W Brazylii trwa właśnie wojna domowa,
kobieta musi więc próbować uciec do Europy, aby na nowo ułożyć sobie życie. Przyjmuje
ofertę przemytnika, przystojnego Jamesa Hendersona, który proponuje jej wspólny
rejs w stronę lepszego świata. Maria podczas podróży poznaje sekret ukryty w
tabliczkach czekolady, zaczyna także czuć do kapitana silne przyciąganie.
Jednak reputacja kobiety, będącej cenioną pisarką, nie pozwala jej na jawny
związek z Jamesem. Ten musi zmienić się z przemytnika w pełnego klasy
dżentelmena. Opuszczenie kryminalnej profesji nie jest jednak tak łatwe, jak
mogłoby się wydawać. Czy Jamesowi uda się oderwać od wpływów wysoko postawionych
gangsterów? Czy Maria znajdzie szczęście u jego boku?
Akcja powieści ma miejsce w roku
1824, a więc wtedy, gdy w Brazylii trwała wojna domowa. Surowość tamtego czasu
zderza się z obietnicami lepszego życia w Europie, zwłaszcza w rozkwitającej
Anglii. W powieści czuć klimat tamtych czasów, a więc autentycznie mamy
wrażenie, że przenosimy się do XIX wieku i śledzimy losy Mariii, która jest
postacią historyczną. Autorka postarała się, aby czytelnik został dobrze
zapoznany z realiami ówczesnej Anglii. Poznajemy obyczaje, sytuację społeczną,
tamtejszą modę, a także rodzącą się miłość do czekolady. Zahaczamy o temat
niewolnictwa oraz procesu produkcji i doceniania kakaowych wyrobów na salonach.
Dlatego stwierdzić mogę, że to, co najbardziej urzeka w książce Sary Sheridan,
to klimat. Podczas lektury niemalże czuć unoszący się aromat czekolady, a
oczami wyobraźni widać piękne stroje dam i uliczki mieniące się barwami
kapeluszy, słychać też szumiące fale i skrzypiące deski pokładu.
Autorka połączyła świetne opisy
XIX wieku z lekkością i przystępnością opowieści. Jej styl jest niezwykle
płynny, umiejętny i wciągający, choć przyznać trzeba, że bieg akcji jest
momentami bardzo powolny. "Na gwiaździstych morzach" to powieść
poniekąd przygodowa, zahacza nawet o kryminał, a jednak bardziej stawia na
powolne wnikanie w fabułę oraz budowanie komfortowego nastroju Czytelnik z
uwagą przygląda się losom kapitana Handersona, jego próbom porzucenia życia
przemytnika i związania się z Marią, przy tym jest w stanie zobrazować sobie
piękno świata przedstawionego. Podczas czytania nie przeżywałam wielkich
emocji, bardziej czułam w sercu rozlewające się ciepło, momentami czułam
niepokój i obawę, czy bohaterom uda się być razem i trwać w miłości. Tak więc
opowieść określiłabym jako leniwą, tak jak leniwy wieczór przy świecach i kubku
gorącej czekolady. Idealna historyczna literatura kobieca, która sprawia, że na
sercu robi się cieplej i raźniej.
"Na gwiaździstych
morzach" to opowieść do delektowania się, smakowania i wgryzania się. Nie
wbije nas w fotel, nie przyspieszy bicia serca, ale za to umili leniwy wieczór
i zauroczy niepowtarzalnym klimatem. Dla fanek powieści przygodowych i romansów
historycznych ta powieść będzie idealna. Będę śledzić karierę autorki i jeśli
tylko w Polsce pojawi się jej kolejna książka, bez wahania po nią sięgnę.
0 komentarze:
Prześlij komentarz