Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

wtorek, 24 lipca 2018

Pokuta - Ian McEwan




Pokuta. Zadośćuczynienie. Czy przynosi odkupienie? Czy masz w swoim życiu taką rzecz, której ogromnie żałujesz i nie wiesz, jak ją naprawić? Ian McEwan pisze o tym, że przez całe życie podejmujemy pewne decyzje, z których konsekwencji możemy sobie nie zdawać sprawy. Jeden błąd. Cierpienie niewinnego człowieka. Rozdarta rodzina. I skutki tak tragiczne, że ciężko w nie uwierzyć.

Akcja ma miejsce w roku 1935, kiedy to trzynastoletnia Briony Tallis jest świadkiem czegoś, czego widzieć nie powinna. Nie rozumie całej sytuacji, ale jedno jest pewne – jej starsza siostra, Cecilia, ma romans z synem sprzątaczki, Robbiem. Briony od najmłodszych lat cechuje się bujną wyobraźnią, więc dziecięcy umysł podsuwa pewne nadinterpretacje i wymysły. W końcu dziewczynka na głos mówi to, co sobie dopowiedziała i skazuje niewinnego Robbiego na więzienie. Rodzina Tallisów już nigdy nie będzie taka sama. Wybucha druga wojna światowa. Briony pisze powieść, która ma być jej pokutą, zadośćuczynieniem dla zakochanych. Jednak czy to wystarczy aby naprawić zepsute relacje? Czy błąd popełniony w dzieciństwie da się kiedykolwiek wybaczyć?

„Pokuta” to solidnie napisana, ciężka, przepełniona bólem powieść. Po fali zwykłych „odmóżdżaczy” miałam ochotę na coś ambitniejszego i nie zawiodłam się. Podobało mi się to, że lektura nie była łatwa. Może stylizacja językowa nie odbiega bardzo od współczesnej, ale książka wymagała przede wszystkim ciągłego skupienia, aby pochwycić wszystkie fakty dotyczące postaci. Tak więc brnęłam przez historię, z początku opornie ze względu na wykwintny styl autora, z czasem wciągałam się coraz bardziej. Po około połowie, mój przyjemny trud w czytaniu miał już inne podłoże. Fabuła książki okazała się być zaskakująco smutna i emocjonalna. Przepełniona niezrozumieniem, gniewem, współczuciem - czuć ciężar psychiczny, który dotknął każdego z bohaterów. Podobne odczucia miałam przy lekturze „Wichrowych wzgórz”. W obu przypadkach jestem bardzo zadowolona z lektury. W obu też przeżywałam małego doła emocjonalnego.

Zakończenie „Pokuty” niszczy. Dosłownie. Dobija leżącego, zabija choćby najmniejszą iskrę nadziei, aż ciężko w to uwierzyć. To, jak  pewne wydarzenia z początku zdecydowały o dalszych losach całej rodziny jest nieprawdopodobne. A ileż człowiek robi głupot gdy jest jeszcze dzieckiem! Takich rzeczy nie da się przewidzieć, a niektórych odpokutować już się nie da do końca życia. To jest też historia poniekąd o tchórzostwie. O tym, jak poczucie winy rośnie z roku na rok, determinuje wszystko, co człowiek robi, a ten i tak boi się przyznać. Wymyśla sobie sposób, który ma mu dać ukojenie. Jemu samemu, podczas gdy powinien próbować cokolwiek naprawić. Dlatego do Briony nieustannie czuję gniew. Myślałam, że gdy dorośnie, to naprawdę wydorośleje też jej umysł i podejście do tego, co się wydarzyło. Ta postać jednak nie zaskakuje niczym pozytywnym. I to jest tak dołujące – pokazuje jacy my, ludzie, jesteśmy naprawdę. Często tchórze, samoluby, nawet w obliczu samooskarżenia zbyt nadęci.

„Pokuta” nie jest historią łatwą, lekką i przyjemną. Jest ciężka, trzeba momentami przez nią brnąć i próbować radzić sobie z niezwykle duszną atmosferą. Ta opowieść zasmuca, dobija, daje wiele do myślenia, każe zastanawiać się nad tym, co kieruje naszym losem. Jak nasze decyzje i decyzje innych ludzi wpływają na to, kim będziemy w przyszłości. Czy to wszystko jest wina jednego czynu, czy też drobna szkoda wyrządzona przez kogoś dopiero sprowadza lawinę tragedi. Ogromnie polecam  jeżeli tylko będziecie mieć ochotę na coś ambitnego, dobrze napisanego i zmieniającego czytelnika.



Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros.

1 komentarze:

O! I kolejna świetna książka z wydawnictwa Albatros, pozdrawiam !
 

Prześlij komentarz