Są pewne motywy w literaturze,
które niezwykle mnie interesują i po takie książki mogę sięgać w ciemno. Przede
wszystkim są to iluzja, magia cyrkowa, baśniowość, procesy czarownic, a także
zwidy i choroby psychiczne. Te dwa ostatnie motywy były prawdziwym powodem, dla
którego bez wahania sięgnęłam po „Runę” Very Buck. Widniejący na okładce napis „mroczne
początki psychiatrii” zadziałał na mnie jak magnes. Tak więc zabrałam się za
lekturę i ostatecznie tak wniknęłam w tajemniczy klimat zakładu dla obłąkanych,
że nocą rozmyślam o tym, przez jakie piekło przechodzili jego pacjenci.
Przenosimy się do Paryża, do roku
1884, kiedy to prym w wiedzy na temat chorób psychicznych wiedzie doktor
Charcot. Prowadzi on eksperymenty na kobietach niestabilnych emocjonalnie, a o
jego nieetycznych metodach wie cała Europa. Podczas jego pokazów hipnozy, doktor
ma całkowite panowanie nad pacjentami, a to sprawia, że staje się najbardziej znanym
neurologiem kontynentu. Pewnego dnia na oddział trafia dziewczyna o imieniu
Runa, która jest niezwykle tajemnicza i odporna na terapie doktora. Student
Jori Hell widzi w takiej sytuacji możliwość zdobycia dyplomu. Postanawia
wprowadzić do terapii zabieg, który wydaje się być szczytem absurdu, a jednak…
Czyż dla nauki nie warto wypróbować wszelkich metod?
„Runa” określana jest często w
mediach jako powieść historyczna. I taka właśnie jest, chociaż pozycja ta
odbiega od standardów gatunkowych, które automatycznie pojawiają się w naszej
głowie. Dla lepszego przedstawienia sprawy możnaby powiedzieć, że „Runa” to
wciągająca opowieść, która swoją ideę i postaci czerpie w dużej mierze z
wydarzeń prawdziwych. I chociaż wiadomo, że historia dziewczynki nie jest
wydarzeniem historycznym, to jednak opowieść w przystępny i intrygujący sposób
uświadamia nam realia XIX-go wieku, zwłaszcza w kwestii początków psychiatrii. Zmusza
do szukania informacji o doktorze Charcot’cie, a także o Jori Hell’u. Wówczas
sami przekonujemy się, że faktycznie te tortury opisane w powieści były
niewiele ponad 100 lat temu stosowane w ramach terapii. To autentycznie przeraża,
bo o takich rzeczach raczej nie mówi się głośno. Historia ukrywa wiele tragedii,
morderstw i nieludzkich praktyk w imię rozwoju nauki, a to jest tak
kontrowersyjny temat, że dla niektórych lepiej zamiatać go pod dywan. Nadal
żyją „naukowcy”, którzy podczas holocaustu wykonywali na więźniach okrutne
eksperymenty, a, o zgrozo, niektórzy nawet uważają, że gdyby nie takie metody,
to nadal medycyna byłaby na poziomie prymitywnym. Mnie to autentycznie przeraża
i zasmuca, dlatego nadal przeżywam „Runę” i nie mogę o niej zapomnieć.
Książka jest niezwykle intrygująca
i przerażająca również ze względu na to, jak w XIX. wieku traktowano kobiety, a
konkretniej - jak wyglądała ich rola
społeczna. Musiały dbać o dom, dzieci, zapewniać mężowi komfort i spełnienie
jego potrzeb. I może nie byłoby aż tak zadziwiające, gdyby nie fakt, że na tym
ograniczały się prawa i obowiązki kobiet. Nie mogły obrać swojej własnej drogi
w życiu, podjąć się edukacji, budowania kariery, nie mogły czytać ani
interesować się polityką. Do umieszczenia ich w zakładzie dla obłąkanych
wystarczyło słowo męża lub kogoś z rodziny. Ciężko sobie wyobrazić, że zarówno
takie traktowanie kobiet jak i niehumanitarne metody leczenia były na porządku
dziennym stosunkowo niedawno.
„Runa” nie opiera się tylko i wyłącznie
na tematyce zakładu psychiatrycznego, ale jest powieścią wielowątkową. Z pozoru
dane elementy do siebie nie pasują i nie są ściśle powiązane, ale dopiero
lektura całej książki przedstawia nam obraz, który chciała nam pokazać Vera
Buck. Znajdziemy tutaj odrobinę thrillera, dreszczowca, historii, naukowych
faktów, psychologii, obyczajowości i motyw trudnej przeszłości. Każdy znajdzie
dla siebie coś odpowiedniego, taki jest podstawowy plus tej różnorodności.
Wspólnym mianownikiem są elementy składające się na obraz XIX-wiecznego Paryża
oraz niezwykle umiejętny i obrazowy styl pisania autorki. „Runa”, mimo iż nie jest
powieścią lekką, to wciąga czytelnika mrocznym klimatem, czyta się ją szybko i
z zaciekawieniem. Styl Very Buck automatycznie sprawia, że czytelnik zaczyna
ufać w każde słowo i wydarzenie, przejmuje się historią jak mało kiedy. I o to
właśnie chodzi – aby tę opowieść przetrawić, czegoś się dowiedzieć o ludzkości,
wysunąć swoje własne wnioski.
Dawno nie czytałam tak dobrze skonstruowanej
opowieści, która jednocześnie zachwyca różnorodnością gatunkową i wątkową. Nie jest
to lektura łatwa, ale zdecydowanie warta przeczytania. Wciąga, szokuje, każe
szukać informacji na własną rękę, przeraża, momentami zasmuca i pozostaje w
głowie na długi, długi czas. Lektura obowiązkowa dla każdego dojrzałego
czytelnika.
2 komentarze:
Prześlij komentarz