Gdybyście zapytali mnie o ulubionego
autora, bez wahania powiedziałabym, że moje serce skradła Amy Harmon. A to
wszystko przez „Prawo Mojżesza”, książkę nieidealną, ale taką, która dotknęła
mnie do żywego. Sam styl autorki pokochałam za to, jak w niepozorny sposób
przemyca ogromne emocje, ukrywa je gdzieś pomiędzy wierszami. Gdy tylko
pojawiła się zapowiedź „Słowa i miecza”, mało nie podskoczyłam z ekscytacji.
Byłam niezmiernie ciekawa, czy autorka zachwyci mnie po raz kolejny, ale tym
razem w fantastyce. I przyznać muszę, że się nie zawiodłam.
Lady Lark odziedziczyła po swojej
matce Dar, wielce niebezpieczny i niepożądany w królestwie. Wszelka magia jest
tam srogo karana, tak więc matka robi wszystko, co w jej mocy, aby dar Słów jej
małej córeczki nie wyszedł na jaw. Niestety, Lark jednego dnia traci matkę i
wolność. Zostaje zamknięta jako zakładniczka króla i… milczy. Aby zachować
swoje życie, postanawia posługiwać się gestami, tak by jej Dar już nigdy się nie
ujawnił. Tymczasem królestwo Jeru staje do wojny ze skrzydlatymi Volgarami
żądnymi ludzkiej krwi. Lark zdaje sobie sprawę, że nie może żyć w zamknięciu i nic
nie robić. Zaczyna rozumieć, jak wielką moc ma jej Dar i w jaki sposób może go
wykorzystać…
Amy Harmon znam już z romansów,
jednak w przypadku tej powieści, wątek miłosny gra rolę poboczną. Prym wiedzie
fantastyka i kreacja świata przepełnionego zakazaną magią, a to wyszło autorce
cudownie. Już przy „Prawie Mojżesza” można było wyczuć umiejętność
przystosowania się Amy do różnych gatunków, ponieważ to był swoisty mix. „Słowo
i miecz” potwierdza owe wrażenie, ponieważ autorka świetnie poradziła sobie z
kreacją nowego świata i magii, o jakiej jeszcze nie czytałam. Ludzie w krainie
Jeru mogą bowiem mieć przeróżne Dary – poczynając od uzdrawiania, poprzez zamianę
w zwierzęta, wiązanie przeznaczenia, kończąc na zamianie przedmiotów w inne. Magiczna
umiejętność Lark jest czymś świeżym i nowym, a powiedzenie, że słowo ma moc,
nabiera tutaj zupełnie dosłownego znaczenia. Do tego, standardowy już, ale
jakże sprawdzony, motyw wojny między krainami, a także nieoczywisty wątek
romantyczny. W pewnym sensie zakazany, ale to już bardziej skomplikowana
sprawa. Czyli mamy wszystko to, co w młodzieżowej fantastyce najlepsze.
Główna bohaterka jest postacią,
która ewoluuje. Z początku widzimy ją cichą, wycofaną, niepewną, ale w tym
zamknięciu kształci się w niej nowa silna osobowość. Usta milczą, ale Lark jest
uważną obserwatorką, mądrzeje i sprawnie łączy fakty. Dlatego przez pierwszą
część powieści można mieć wrażenie, że nie potrafi podejmować racjonalnych
decyzji. Potem jest zaś coraz lepiej i Lark daje się lubić. Ja w pewnym
momencie zaczęłam jej bardzo kibicować, zżyłam się z nią i automatycznie
jeszcze silniej przeżywałam całą historię. Tiras również skradł moje serce, a
ta dwójka razem… To jest dopiero połączenie! Moja pełna sympatia dla tych
postaci sprawiała, że wnikałam w tej świat coraz bardziej i bardziej.
„Słowo i miecz” przypomina momentami
baśń, ma wiele uroku i przyciągającego klimatu, który udzielił mi się już od
pierwszych stron. Zarówno emocjonalność między bohaterami, jak i umiejętna
kreacja świata, to największe plusy powieści i to one sprawiają, że książkę
można pochłonąć jednej nocy. Do tego zwroty akcji, zwłaszcza dynamiczny wątek
wojny, napędza historię, na koniec zaś jest spore przyspieszenie. Nie mogę
się doczekać drugiej części. Jeżeli jeszcze nie znacie Amy Harmon, to koniecznie
musicie to nadrobić. Bez względu na to, czy wybierzecie fantastykę, czy któryś z
romansów - nie pożałujecie.
1 komentarze:
Prześlij komentarz