Wydawnictwo: MAG
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Ilość stron: 112
Opis: Dzień po przeprowadzce Koralina postanowiła zwiedzić cały dom... W nowym mieszkaniu, do którego Koralina przeprowadziła się z rodzicami, jest dwadzieścia jeden okien i czternaścioro drzwi. Trzynaścioro z nich otwiera się zwyczajnie, czternaste zaś są zamknięte na klucz. Za nimi znajduje się tylko ściana z cegieł - przynajmniej do dnia, w którym Koralina otwiera je i odkrywa przejście do innego domu, który na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od jej własnego. Ale pozory mylą... Z początku nowo odkryte mieszkanie wydaje się jej cudowne. Na obiad dostaje same smakołyki, a w pudełku z zabawkami czekają anioły, które po nakręceniu fruwają po pokoju, książki, w których ilustracje wyglądają, jakby ożywały, małe główki dinozaurów, które na zawołanie klekocą zębami. Jenakże w nowym domu są też nowi rodzice, którzy chcieliby, żeby Koralina została ich córeczką. Chcą ją odmienić, zatrzymać i nigdy nie oddać jej z powrotem. W lustrach zaś kryją się nieszczęśliwe dzieci, zagubione dusze...
Dziewczynka,
która poszukuje przygód tam, gdzie nie powinna. Dziewczynka, która odkrywa
alternatywny świat, niemal wyśniony… Dziewczynka, która nie może dać przyszyć
sobie guzików. Koralina. Opowieść Neila Geimana, a zarazem moje pierwsze
spotkanie z jego twórczością. Baśniowa, magiczna, pełna wyobraźni i subtelnej
grozy.
Koralina
wprowadza się z rodziną do osobliwego domu, który okazuje się skrywać wiele
tajemnic. Małe drzwiczki w zakurzonym pokoju okazują się być przejściem do
świata z pozoru cudownego i odmiennego od szarej rzeczywistości. Jednak czy
wszystko jest takie, jakim się wydaje? Czy Koralina da się uwieść nowym
rodzicom, którzy spełniają każde jej życzenie, chociaż oczekują w zamian za to…
guzików zamiast oczu? I jaką rolę w tym wszystkim odgrywa gadający kot?
„Koralina” to
pierwsza książka, po którą sięgnęłam z własnej, nieprzymuszonej woli. Od tej
pory pokochałam czytanie, dlatego też nie będę całkowicie obiektywna. Mam do
tej powieści ogromny sentyment i szukam w twórczości Gaimana tej samej magii,
baśniowości i horroru, co w historii o dziewczynce w alternatywnym świecie. To
opowieść z pozoru dla dzieci, łatwa w odbiorze, czasem absurdalna, ale jednak
dla dorosłych przez elementy iście mroczne i straszne. Przekonały się o tym
dzieci, które udały się z rodzicami do kin na ekranizację tej powieści. Po
połowie seansu większość płakała i opuszczała salę. Film, czy też bajka,
zmienia się w horror, miejscami niesmaczny, psychodeliczny, często wywołujący
dyskusje dotyczące interpretacji Drugiej Matki i jej świata. Będąc nastolatką
byłam tak zafascynowana tą upiorną historią, że zaczęłam pisać jej kontynuację.
Do teraz często wracam do „Koraliny”.
Cóż mogę
więcej napisać. Nie wiem, czy ta historia spodoba się wszystkim dorosłym, ale
ze względu na mój sentyment, polecam wszystkim spróbować dostrzec w opowieści
ten baśniowy i jednocześnie mroczny klimat. Neil Gaiman nie wszystkim
przypadnie do gustu, mimo wszystko warto dać mu szansę i podejść do „Koraliny”
z pewnym dystansem, bo jednak zachowuje ona charakter opowieści dla dzieci. Ale
czyż nie jest najlepsze, że to, co powinno być proste i miłe, zamienia się
zaskakująco w odrażającą opowieść, której raczej nie czytalibyśmy na dobranoc
naszym dzieciom?
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu MAG
0 komentarze:
Prześlij komentarz