Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

wtorek, 24 kwietnia 2018

To co złe jest najbardziej pożądane, czyli o "Woła mnie ciemność"



"Woła mnie ciemność, choć w mojej duszy wstaje nowy dzień"

Sięgając po „Woła mnie ciemność” Agaty Suchockiej wiedziałam, że będzie to lektura kontrowersyjna. Wydawnictwo Initium celowo umieściło na tyle okładki napis „zawiera treści nieodpowiednie dla niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić dorosłych”. I tak właśnie podeszłam do lektury – z niepewnością i dystansem. Co z tego wynikło?

Armagnac Jardineux to niezwykle bogaty mężczyzna, który w poszukiwaniu dobrej zabawy i solidnego wykształcenia wyrusza w podróż  z rodzinnej Luizjany do Europy. Niedługo później wojna secesyjna pochłania cały jego majątek. Bankrutowi pozostaje jedynie zbieranie symbolicznych kwot w zamian za grę na fortepianie. Wówczas poznaje skrzypka Lothara oraz jego mecenasa – lorda Huntingtona. Z biedy i poniżenia, zespół ląduje na salonach, w towarzystwie najzamożniejszych i najbardziej wpływowych ludzi. Mężczyźni pławią się w luksusie, wybornych daniach, zdobywają poważanie i przykuwają uwagę pięknych kobiet. Dobra passa jednak zaczyna przygasać wraz z chwilą, w której Armagnac zagłębia się w historię swojej babki, Blanche Avoy, której losy związane były z lordem Huntingtonem. Jak to możliwe, że lord Huntington... nadal żyje? Jakie mroczne tajemnice skrywa? Okazuje się, że smak luksusu i sławy może mieć ogromną cenę...

„Woła mnie ciemność” na nowo wykorzystuje znany wszystkim, chociażby z lektur szkolnych, motyw upadku moralnego. Z początku niewinny, zwykły chłopak, pod wpływem innych osób i życiowych wyborów oraz zwykłego przypadku, zaczyna zatracać wpojone niegdyś ideały. Jego historia przypomina tą o oddaniu swojej duszy diabłu, w zamian za materialne korzyści. Armagnac i Lothar stają bowiem w beznadziejnym miejscu w swoim życiu, aby zaraz oddać się pod opiekę lordowi, który w zamian zapewnia im pieniądze, luksusy i zapotrzebowanie każdej innej potrzeby cielesnej. Muzyka, która wydobywała się z ich instrumentów, wydawała się hipnotyzować słuchaczy, często wbijała w ziemię każdego z nich, wzruszała do łez, wwiercała się w ich umysły. W całym tym przepychu i powodzeniu muzykantów czuć ingerencję czegoś złego, nieuchronnie nadciągającego upadku. W tym przypadku upadku moralnego.

Ponoć to, co zakazane i niebezpieczne jest najbardziej pożądane. Widać to nie tylko u bohaterów powieści, ale również u czytelnika. Historia ma niesamowicie mroczny, gotycki klimat i powoli zaczynają wdzierać się owe niepokojące dla niektórych elementy. Takie, które są powszechnie nieakceptowane. Miłość homoseksualna, ale nie tylko, ostre sceny seksu, najdziwniejsze mroczne pomysły, cała gama erotycznych upodobań i fetyszy. To wszystko jest elementem zmian, jakie zachodzą w umyśle i życiu Armagnac’a, ale autorka łapie czytelnika na tym, że on czuje tę zmysłowość i elementy oburzające, a i tak... Może się to spodobać. Podczas lektury czułam się zawstydzona, obrzydzona i zbulwersowana, to trzeba przyznać. Byłam jak mała dziewczynka, która pod kołdrą czyta zakazane książki wykradzione z biblioteczki rodziców. I czułam szok, niezgodność z moją moralnością, ale nadal czytałam i nie mogłam się oderwać. Klimat powieści wprost hipnotyzuje, podobnie jak muzyka Armagnaca i Lothara.

Szczerze przyznam, że uwielbiam, gdy książka dostarcza mi dużo emocji. Czy to zachwyt, czy też szok i niezrozumienie... To wszystko pozostawia w czytelniku duży ślad. „Woła mnie ciemność” to książka, która całkowicie przeciwstawia się temu, co ja uważam za sztandar morałów w moim życiu.  I to właśnie skłania do refleksji - że można być zupełnie innym człowiekiem, żyć według innych zasad. Dla mnie to jest niesamowity upadek moralny, bagno, które zaciąga człowieka na samo dno. A wiem jednocześnie, że wielu czytelników nie poczuje się tak dotkniętych. Ta książka to idealny przykład tego, jak różnorodni mogą być odbiorcy i jak mogą potraktować fabułę. Jedni bez reszty zostaną oczarowani tym niebezpiecznym, zmysłowym klimatem, inni odrzucą lekturę z obrzydzeniem, a jeszcze inni, jak ja, przeczytają z uwagą, mieszaniną fascynacji i niezrozumienia, ale potraktują lekturę jako przykład historii tragicznej.  

Agata Suchocka napisała w komentarzu pod moim zdjęciem na instagramie, że „wystarczy odwiesić moralność na kołek i rozkoszować się historią. Tak to już jest z fikcją literacką: nie trzeba jej przepuszczać przez pryzmat moralności”. I tak właśnie powinniśmy robić, ale nie ukrywajmy – jest to niesamowicie trudne. „Woła mnie ciemność” to lektura, która ma być kontrowersyjna, która ma nam dokopać nieakceptowanymi społecznie elementami i sprawdzić, jak to przyjmiemy. To doświadczenie literackie do zapamiętania na długi czas. Historia szokuje i przez to przyciąga, ponadto zagnieżdża się gdzieś z tyłu głowy i chociażby z tego powodu warto po nią sięgnąć. Sprawdzić siebie. Sprawdzić, czy to co złe i nas może pociągnąć za sobą, czy ten mrok i niepokojący klimat pobudzą naszą wyobraźnię i pozwolą na chwilę oderwać się od tego, co przyzwoite.

Jednego autorce z pewnością nie można odmówić - niesamowicie umiejętnego i nietypowego zarazem stylu. Ma w sobie coś z magii, urzeka i potrafi opisać proste rzeczy w sposób ocierający się momentami o poetyzm i nadzwyczajność. W pewnym stopniu przypomina Oscara Wilde'a, przedstawiając zarazem historię opartą na podobnych klasycznych motywach. Z początku ten właśnie nietypowy styl może utrudniać wciągnięcie się w historię, ale po kilkudziesięciu stronach łatwo można przywyknąć i zakochać się w stylu i klimacie budowanym na czarujących opisach. 

Zdaję sobie sprawę, że większość z tej recenzji to moja próba uporządkowania odczuć po lekturze. Ale zrozumcie proszę – ciężko cokolwiek napisać po czymś, co totalnie porusza, szokuje, denerwuje a jednocześnie fascynuje i pociąga. To mieszanina tak skrajnych odczuć, że sama nie wiem jaki obrać do nich stosunek. „Woła mnie ciemność” to huragan, który burzy śliczny porządek w naszej rzeczywistości. Mroczny, piękny, niebezpieczny, momentami poetycki. Takie lektury doceniam. Takich nie zapominam.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Zabić Sarai - J. A. Redmerski


"Nie jestem twoim bohaterem. Nie jestem drugą połową twojej duszy, która nigdy nie pozwoli, by cokolwiek złego kiedykolwiek ci sie stało. Zaufaj swoim instynktom zawsze w pierwszej kolejności, a mi, jeśli zdecydujesz, na końcu."


Moje pierwsze spotkanie z J. A. Redmerski nie było zbyt udane. „Na krawędzi nigdy” to książka, która skradła serca wielu czytelników w Polsce, tymczasem dla mnie była jedynie dobrze napisaną, ale niewywołującą mocnych emocji, przeciętną historią miłosną. W tym wszystkim jednak doceniłam umiejętność kształtowania charakterów przez autorkę, a także jej warsztat pisarski, który sprawiał, że nawet w momentach zastoju akcji, czuć było swobodę i lekkość opowieści. Wskutek tego zapowiedź „Zabić Sarai” wzbudziła we mnie nadzieję i zarazem ciekawość jak Redmerski poradzi sobie z ciężką, poważną i dotykającą ważnych tematów historią. Teraz stwierdzić muszę, że autorka o wiele lepiej radzi sobie z thrillerami niż obyczajówkami, a wątek miłosny w tych pierwszych przyprawia o gęsią skórkę.

Sarai, mając czternaście lat, została zabrana przez matkę do Meksyku, gdzie obie zamieszkały ze znanym dilerem narkotykowym. Dziewięć lat później w Sarai tli się jeszcze iskra nadziei, że zdoła uciec i zacząć normalne życie. Ale czy ona w ogóle wie, czym jest „normalne życie”? Do mafioza przybywa Victor, płatny zabójca, który wydaje się być ratunkiem dla Sarai. Zdeterminowana dziewczyna ucieka od bezlitosnego tyrana prosto w ramiona mordercy. Victor, mimowolnie wciągnięty w ucieczkę, postanawia złamać swoje zasady i pomóc dziewczynie. Wielu z mężczyzn mafii chce tylko jednego – zabić Sarai. Czy Victor okaże się wystarczającą ochroną i czy poświęci swoje relacje z bliskimi dla dziewczyny? Oboje nie są zdolni do miłości. Skrzywdzeni przez życie, ukształtowani bezprawiem i brutalnością. Spróbują pomóc sobie nawzajem i nauczyć się, czym jest miłość. Oto ich historia.

„Zabić Sarai” to jedna z tych książek, która porywa akcją i sprawia, że ciężko oderwać się od lektury. Mroczny, surowy klimat jednocześnie odraża, ale też przyciąga, bo w końcu nieczęsto mamy do czynienia z tak bezprawnym, brutalnym środowiskiem jak mordercy i mafie narkotykowe. W tym wszystkim tkwi dwójka ludzi, która została za dziecka wciągnięta w patologię i są z nią związani tak mocno, że odwrót wydaje się być niemożliwy. To bardzo ważny temat jeśli chodzi o handel ludźmi oraz znęcanie się psychiczne i fizyczne nad młodymi osobami. Mimo że wydaje nam się, że żyjemy z dala od takich realiów, to okazuje się, że w naszej okolicy, w pięknym domu obok mieszka baron narkotykowy, który zarabia miliony na sprzedaży i na przekrętach. Sam problem porwań kobiet i ich wykorzystania w Meksyku jest ogromny, ale o tym rzadko się mówi. Dlatego naprawdę warto przeczytać tę książkę i stanąć w końcu na ziemi, uświadomić sobie, że takie środowiska koegzystują z naszą spokojną codziennością.

Tego mi wcześniej brakowało u autorki – emocji i strachu trzymającego za gardło. W „Zabić Sarai” widać jednak, że Redmerski potrafi mocno zszargać nasze uczucia, sprawić, że ręce opadną z rozpaczy, a z nerwów poobgryzamy paznokcie. Nad Victorem i Sarai wisi groźba śmierci i to zagrożenie czuć nieustannie przez całą opowieść. Przewracamy kartki w napięciu i oczekiwaniu, mając nadzieję, że ta dwójka zazna w końcu spokojnego życia, a także nauczy się wszystkiego od zera. Uwolnienie się od takich środowisk wymaga bowiem całego przewartościowania człowieka, nauki tego, czym jest zaufanie i miłość. Bo tak naprawdę do końca nie nazwałabym „Zabić Sarai” romansem. To coś zupełnie innego, mrocznego i zniekształconego, ciężko jednoznacznie określić uczucia bohaterów, którymi darzą siebie nawzajem. Wobec tego cała opowieść nabiera poważnego wyrazu, jest nieprzewidywalna i niepokojąca. Ciężko o niej zapomnieć.

„Zabić Sarai” to lektura obfitująca w wartką akcję, kipiąca emocjami i wciągająca. Wzbudza sympatię do bohaterów i składania do refleksji nad ich psychiką. Nie jest to lektura lekka i łatwa, ale taka, która zszarga nerwy i pozostawi dużą satysfakcję z faktu, że przeczytaliśmy coś wartościowego. Coś, co może zająć nasze myśli na kilka następnych dni lub tygodni. Z niecierpliwością czekam na kolejną część serii „W towarzystwie zabójców”, tymczasem polecam Wam zapoznać się z tą mroczną odsłoną J. A. Redmerski. Oczywiście jeżeli macie na tyle odwagi.

UWAGA! Na moim instagramie, do 29. kwietnia trwa rozdanie, w którym możecie zdobyć "Zabić Sarai" :)

środa, 18 kwietnia 2018

Pierwszy róg - Richard Schwartz


Na dworze jest coraz cieplej i zapewne zapomnieliśmy już o śnieżycach i mrozie, który uporczywie szczypie w nos. W słoneczne dni warto jednak sięgnąć po odrobinę zimnego klimatu i jednocześnie zagłębić się na kilka dni w historię pełną tajemnic. „Pierwszy róg” Richarda Schwartza to idealna powieść, która sprawi, że oderwiemy się od rzeczywistości do zupełnie nowego, skutego lodem świata, surowego i jednocześnie hipnotyzującego. 

Askir, nowa kraina, nowy świat. Znajdujemy się w przydrożnej karczmie, licznie uczęszczanej przez gości. Na zewnątrz rozpoczyna się burza śnieżna, która nieustannie się wzmaga i nie zapowiada się, aby przez następne dni nastąpiła poprawa. Ściany tawerny są jedynym schronieniem przed pewną śmiercią, więc jej goście stają się jednocześnie więźniami. Wśród tych wszystkich postaci, największą uwagę  przyciągają mroczna elfka, przywódca bandy łupieżców, czarodziejka Leandra oraz główna postać i nasz narrator, stary wojownik Havald. Każde z nich ma swój cel, zamiary i zmierza w innym gatunku. Każdy z nich nosi bagaż tajemnic, a kiedy ma miejsce morderstwo, już nikt nie pozostaje bez win. Tymczasem prastara magia odradza się, a Havald i Leandra będą podążać jej tropem do królestwa Askiru. 

„Pierwszy róg” to opowieść z gatunku fantastyki, w której znajdziemy motywy wpasowujące się w nurt klasyczny, a jednak podany w nowej, świeżej formie. Co wyróżnia powieść  Schwartza z wielu innych z tego gatunku? Z pewnością ogrom tajemnic i wątek kryminalny, który od razu przywiódł mi na myśl film oparty o książkę Agathy Christie, „Morderstwo w Orient Expressie”. Obserwujemy od środka pewną zamkniętą przestrzeń-pułapkę, w której widzimy z pozoru niepowiązane ze sobą postaci. I mamy zagadkę do rozwiązania, która okazuje się mieć wiele składowych. Każda z postaci okazuje się mieć swoje tajemnice, powiązania ze sobą, każdy chce osiągnąć inny cel. Podobny motyw widziałam też ostatnio w teatrze, w sztuce „Osiem kobiet” w reżyserii Jerzego Bończaka, w której ginie jeden mężczyzna, a osiem bliskich mu kobiet zostają uwięzione w domu ze świadomością, że mordercą jest któraś z nich. „Pierwszy róg” wyciąga z podobnego wątku najwięcej jak się da, a w dodatku zapewnia satysfakcję fanom high fantasy, i czyż to nie jest połączenie idealne?

Jak przystało na ten gatunek, cofamy się do czasów legendarnych i jednocześnie obok rycerzy, ostrych mieczy i tradycyjnych strojów, towarzyszy nam przez całą historię język archaiczny, stylizowany na dość stary. Warto jednak zaznaczyć, że nie jest to styl męczący w takim stopniu jak bodajby u Sienkiewicza (nie żebym dość do niego miała). Główny bohater, Havald, snuje swoją opowieść w sposób plastyczny, przystępny i wciągający, w żadnym stopniu zastosowany język nie utrudnia odbioru. Czujemy za to, że mamy do czynienia z dobrze skonstruowaną fantastyką, literaturą trochę bardziej wymagającą niż odmiana młodzieżowa. Ponadto dużo zyskuje na tym klimat „Pierwszego rogu”, który staje się jak burza śnieżna, która coraz bardziej oblepia i zakopuje w taki sposób, że nie da się już wyjść z tej historii. Jest coraz ciężej, robi się duszno i niespokojnie, ciężko przewidzieć, w jakim kierunku potoczy się akcja. 

Zwykle w klasycznych powieściach fantasy mamy motyw wędrówki, dlatego też myślałam, że wnętrze karczmy szybko zostanie zastąpione opisami kolejnych magicznych krain, jakie będą przemierzać bohaterowie. Książka, ku mojemu zaskoczeniu, okazała się jednak skupiać w znacznej większości na tej zamkniętej przestrzeni dając na koniec przeświadczenie, że to dopiero początek.  Że „Pierwszy róg” to dopiero zalążek naprawdę epickiej opowieści, w której autor dopiero pokaże na co go stać. Zakończenie jest zaskakujące, a jednocześnie otwiera furtkę do rozbudowania uniwersum do granic wyobraźni. I szczerze? Jeżeli kolejne tomy będą choć tak dobre jak „Pierwszy róg”, to będzie rewelacja, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze lepiej!

Richard Schwartz wybił się pomysłem, grą tajemnic, którą koniecznie chcemy rozwiązać, połączeniem kryminału z dobrą fantastyką, a także wykreowaniem różnorodnych postaci. Nie czytam dużo książek z tego gatunku, a już na pewno nie w klasycznej odmianie, a mimo to „Pierwszy róg” mnie zachwycił. To świetna powieść, przy której można się pobawić, oderwać od rzeczywistości, a także poczuć się jak najlepszy detektyw. Czekam z niecierpliwością na kolejne losy Havalda i na to, jak tym razem autor poprowadzi fabułę i czy nadal zafunduje czytelnikom coś tak świeżego i oryginalnego. 

20. kwietnia lećcie do księgarni po „Pierwszy róg”!

czwartek, 12 kwietnia 2018

Pokonaj swojego potwora!



"To nie jest dieta" jest nowoczesnym dziennikiem skierowanym głównie do młodych dziewczyn, które pragną zmiany w swoim życiu. W książce znajdziemy mnóstwo ciekawostek na temat odżywiania, zdrowia i dobrego samopoczucia, większość dość oczywista, ale autorka zachęca nas do wykorzystania rad w praktyce.

"Pokonaj swojego potwora"!

Lenistwo, otyłość, obżarstwo, niemoc, niepewność siebie, kompleksy, niepokój, stres... Jaki jest Twój potwór?

Możemy zastanowić się and tym, co nam najbardziej przeszkadza i nawet narysować swojego potwora, a podróż przez lekturę to pewnego rodzaju walka. Za każde wykonane zadanie dostajemy punkty, które wgniatają potwora w ziemię i ostateczny wynik zależy tylko od nas. Motywacja jest ogromna ale wymagane jest jedno - systematyczność. Tylko wtedy zobaczymy efekty.

"Dasz radę zrobić wiele, ale wpierw ustal cel."




Efekty? Jakie efekty?
Poprawa samopoczucia, lepsza organizacja czasu, lepsza kondycja, poprawa metabolizmu i siła do walki z tym, co nam w sobie samemu przeszkadza. Świetna książka na prezent, a przede wszystkim dla samej siebie. Podejmiecie 30-dniowe wyzwanie?


Książka do zdobycia na portalu Czytam Pierwszy!




niedziela, 8 kwietnia 2018

Kochanka księcia - Geneva Lee

Seria: Royals #1
Tłumaczenie: Monika Pianowska
Opis: Pierwsza część bestsellerowej trylogii "Royals", która urzeknie każdą kobietę. Na przyjęciu z okazji ukończenia studiów na Uniwersytecie Oksfordzkim Clara Bishop spotyka intrygującego mężczyznę o demonicznym spojrzeniu. Chociaż ich znajomość miała skończyć się na jednym pocałunku, to nie może o nim zapomnieć. Mężczyzna wydawał się jej bardzo bliski, jakby skądś go znała. Kiedy do drzwi Clary pukają paparazzi, okazuje się, że tajemniczym przystojniakiem był książę Alexander. Prawowity następca tronu to niebezpieczny bad boy, który słynie z tego, że zawsze dostaje to, czego pragnie. Jego najnowszym kaprysem staje się Clara. Alexander proponuje jej układ, w którym dziewczyna zostanie jego sekretną kochanką. Czy zdołają utrzymać swój związek w tajemnicy? Czy niebezpieczny książę poczuje do Clary coś więcej?


Pamiętacie moje pierwsze spotkanie z erotykami i recenzję "Oskarżyciela" oraz "Niewinnej" Whitney G.? Byłam naprawdę zadowolona z tych pozycji, niedługo po tym zaś przyszło gorzkie rozczarowanie inną książką z gatunku. "Kochanka księcia" Genevy Lee okazała się być nic niewznoszą do mojego życia książką dla kobiet, która jedynie w średnim stopniu zapewniła rozrywkę podczas czytania. My, dziewczyny, uwielbiamy przystojnych książąt, ale czyż powieści z ich udziałem nie powinny nas wciągnąć, emocjonować i intrygować?

Clara Bishop to piękna, mądra dziewczyna, która kończy studia na Uniwersytecie Oksfordzkim. Na przyjęciu, pełnym najdroższych sukienek, wysokich szpilek i sztucznych uśmiechów, zauważa zabójczo przystojnego mężczyznę. Okazuje się, że Alexander, owy bóg, jest prawdziwym księciem i to w dodatku niegrzecznym. Bad boy miewa różne zachcianki, a Clara staje się tą najnowszą. Alexander proponuje jej układ, w którym dziewczyna zostaje jego sekretną kochanką. Czy para będzie mogła ukryć skandal przed światem? Czy książę poczuje do Clary coś więcej niż tylko pożądanie?

Wiecie już, że świeżo rozpoczęłam swoją przygodę z erotykami. A już przyznać muszę, że ta książka jest do bólu stereotypowa. Miałam nadzieję, że czymś mnie zaskoczy albo chociaż przyciągnie dobrze wykreowanymi bohaterami i burzą emocji. Tymczasem mamy tutaj standardową, prostą historię. Ona, piękna, bogata, ale niepewna siebie i nieśmiała dziewczyna, która wchodzi w seks-układ. Większość książki to jej rozmyślania nad tym, czy to ma sens i czy powinna zakończyć relację z księciem. Alexander to typowy bad boy, władczy, przystojny, bogaty buc, który potrzebuje w łóżku niepewnej siebie, uległej podwładnej. Miała być współczesna wersja Kopciuszka, wyszło mdło i nijak. Większość akcji to sceny erotyczne i przegadanie, więc w kwestii fabularnej jest jednostajnie i niezbyt interesująco. Sytuację mogłyby uratować mocne charaktery, ale zarówno Clara jak i Alexander to proste postaci, które nie wykazują większych zdolności poważnego myślenia.

Autorka sięgając po postać księcia, mogła wpleść w powieść wiele różnych wątków rodzinnych, politycznych, jakieś tajemnice, intrygę. Romans może być tematem przewodnim, ale powinno być do tego jakieś dobre tło fabularne i wydaje mi się, że zwykle tak właśnie jest. Geneva Lee postawiła w swojej książce tylko na erotyzm, w dodatku pozbawiony odczuwalnej chemii między bohaterami i iskry, która rozgrzewa. Brakuje odczuwalnego przyciągania i przez to romans Alexandra i Clary wydaje się być wymuszony.

"Kochanka księcia" to powieść zbędna, obojętna, nijaka i zwyczajnie niewnosząca nic do życia. W dodatku jest dość długa i  mimo że styl autorki jest lekki, to jednak brakuje czegoś, co sprawia, że z zapałem przewracamy kolejne strony. Jeżeli mimo wszystko jesteście ciekawi romansu z księciem, możecie spróbować.

Wszystko przed nami - Samantha Young

Wydawnictwo: Burda 
Tłumacz: Górczyńska Ewa
Opis: W pogoni za marzeniami, pełna nadziei i wiary w słuszność swojego wyboru, Nora O’Brien przenosi się z Indiany do Szkocji. Doznaje jednak rozczarowania i po trzech bezowocnych latach spędzonych w nowym kraju czuje tylko żal i poczucie winy. Dopóki w jej życiu nie pojawia się seksowny Szkot, Aidan Lennox. Kilka lat starszy obyty w świecie producent muzyczny i kompozytor, wydaje się zupełnie nie pasować do Nory. Tymczasem wbrew pozorom odnajdują w sobie iskrę, której im brakowało. Łączy ich wspólny śmiech i namiętność, dające im siłę do dalszych zmagań z życiem, mimo bolesnych doświadczeń z przeszłości. Niestety, kiedy życie wymierza Aidanowi kolejny cios, ten nie szuka wsparcia u Nory, ale znika z jej życia. 





Macie czasami takie uczucie, że chcecie pozostawić swoje dotychczasowe życie i wyjechać w nieznane, zacząć od nowa i szukać lepszej przyszłości? Czasem jednak przyzwyczajenie i lęk przed nieznanym wygrywa i dajemy zamknąć się w niezadowalającej nas rzeczywistości. Głowna bohaterka "Wszystko przed nami" Samanthy Young przełamała swoje opory i postanowiła zasmakować nowego życia, które... okazało się być nie tak kolorowe, jak sobie wyobrażała. Kiedy oczekiwania zderzają się z prawdą, na Twoje życie pada cień tragedii, co wtedy robisz?

Nora O'Brien to dziewczyna z dużymi ambicjami, które pozostają ukryte pod strojem zwyczajnej kelnerki. Finansowy upadek i choroba jej ojca przekreśla możliwość pójścia na wymarzone studia. Donovan to miejsce bez przyszłości, dlatego Norze pozostaje jedynie brać więcej zmian w pracy i czekać na cud. Tym cudem okazuje się być Jim, atrakcyjny chłopak, który przekracza próg baru. Między nim a Norą buduje się uczucie, a pewnego dnia dziewczyna postanawia przyjąć oświadczyny Jima i wyjechać z nim do Europy. Do nowego świata, pełnego możliwości, nowych wyzwań. Rzeczywistość jednak powala Norę na kolana. Małżeńskie życie nie przynosi jej wyczekiwanego szczęścia, w dodatku w niedalekim czasie spada na nią tragedia. Nora zamyka się w sobie i zaczyna tracić wiarę w prawdziwą radość z życia. Po kilku latach pojawia się Aidan, mężczyzna, który ma szansę wyrwać dziewczynę z ciągłego poczucia winy. Czy Nora zacznie  w końcu żyć naprawdę?

Opis książki zapowiadał historię prostą, stereotypową i niezbyt oryginalną, ale na szczęście pozytywnie się zaskoczyłam. Mam za sobą wiele pozycji NA i przyznać muszę, że "Wszystko przed nami" jest jedną z tych lepszych, bardziej wartościowych pozycji. Ma naprawdę mocny przekaz i bardzo dobrze rozbudowany wątek obyczajowy. To historia o bólu, stracie, poszukiwaniu własnych marzeń i tożsamości, budzeniu się do życia i dawaniu drugich szans.

Autorka gdzieś pomiędzy prostymi słowami przemyciła ogrom uczuć i właśnie to jest największym plusem historii - emocje. To one sprawiły, że zżyłam się z główną bohaterką, z przejęciem śledziłam jej losy i nawet starałam się rozumieć jej momentami denerwujące przemyślenia. Z pewnością przelanie na papier uczuć kobiety skrzywdzonej, niespełnionej i pogrążonej w wyrzutach sumienia nie było proste, i niełatwo też o tym czytać. Piękne natomiast było to, jak autorka uchwyciła przemianę Nory, jej wybudzanie się z życiowego otępienia i proces budowania relacji z Aidanem. Realizm tej opowieści najbardziej dotyka emocjonalnie i porusza, także autentyczność bohaterów pozwala jeszcze mocniej przejąć się ich historią. Są to wielowymiarowe postacie, które czasem popełniają błędy i wyciągają z nich odpowiednie wnioski.

Z twórczością Samanthy Young spotkałam się teraz po raz pierwszy i myślę, że nie ostatni. Styl jest bardzo lekki i przystępny, tak że książkę można przeczytać za jednym razem. Sama opowieść nie ma jakichś niedopowiedzeń i luk, wszystko się dobrze komponuje. Jedyne, czego mi w tym wszystkim brakowało, to klimat. Uwielbiam Szkocję i czułam, że autorka jednak nie będzie się skupiać na krajobrazach czy na wątkach kulturowych, ale takie miejsce aż się prosi o więcej uwagi.

"Wszystko przed nami" to opowieść, która mogła wydarzyć się tuż obok nas, a jednocześnie wydarzenia w niej zawarte są na ogół nam osobiście obce. Wszystko może się jednak wydarzyć, wszystko przed nami...

wtorek, 3 kwietnia 2018

Oskarżyciel i Niewinna - Whitney G.



Przez wiele lat mojej przygody z czytelnictwem na erotyki natrafiłam zaledwie kilka razy. Ostatnio historie miłosne ze sporą dawką pikanterii są na topie i zdobywają coraz większe rzesze fanów. Dlatego też zechciałam spróbować tego gatunku i sprawdzić, czy wbrew początkowym obawom, uda się takim powieściom zaskarbić moja sympatię. Zaczęłam od książek Whitney G., a konkretnie serii "Domniemanie niewinności", która składa się dwóch wydanych już powieści "Oskarżyciel" oraz "Niewinna", a także trzeciego tomu, którego premiera będzie miała miejsce jeszcze tej wiosny. 



Pożądanie, miłość, zauroczenie... Czasem ciężko jednoznacznie określić uczucia, ale jedno jest pewne - w żadnym z nich nie powinno być miejsca na kłamstwa.

Andrew to obrzydliwie bogaty prawnik, który w Nowym Jorku prowadzi najlepszą kancelarię prawniczą. Na co dzień siedzi w swoim biurze, bierze udział w spotkaniach biznesowych, pije kawę litrami, a wieczorami znajduje w portalu randkowym kobiety chętne na niezobowiązujący seks. Andrew ma proste zasady - jedna kobieta, jeden raz, zero rozmów, żadnych powtórek. Jego poukładane zasady niszczy Alyssa, zadziorna dziewczyna, która zaczyna wymieniać z prawnikiem e-maile. Nie szczędzi ostrych docinek i wydaje się być niedostępna. Przedstawia się jako dojrzała, doświadczona prawniczka, niezbyt atrakcyjna i raczej nudna. Andrew czuje do niej coraz większy pociąg, codziennie pisze z nią o rzeczach, z którymi kazał sobie nie rozmawiać z żadną kobietą. Pewnego dnia do jego kancelarii przybywa atrakcyjna, piękna i inteligentna Aubrey, studentka prawa, która... okazuje się być Alyssą. Andrew najbardziej na świecie nienawidzi kłamstwa, ale sam okazuje się nie być bez winy. Jak potoczą się losy tej dwójki, czy będą mogli być ze sobą całkowicie szczerzy?

Być może wiecie już, że zarówno "Oskarżyciel", jak i "Niewinna", to cieniutkie książeczki, nie przekraczające 120 stron. I o ile nie przepadam za krótkimi formami, tak w tym przypadku można traktować historię jako spójną całość, z tym, że bez jakiegoś szczególnego powodu rozdzieloną na cieniutkie części. Podejrzewacie zapewne, iż przy tak małej ilości stron, opowieść wydaje się być dość prosta i większość rzeczy dzieję się nagle. Tak faktycznie jest, ale z drugiej strony, te książki w ogóle nie męczyły podczas czytania. Zapewniły dwie godziny naprawdę dobrego relaksu, i można by takie części pochłaniać jedna po drugiej, nawet gdyby miały być "tasiemcem" złożonym z kilkunastu takich zeszycików. Whitney G. stworzyła historię rozrywkową, taką, która nie dostarczy wielu emocji, ale skutecznie oderwie na chwilę od rzeczywistości. 

"Oskarżyciel" to opowieść o tym, jak buduje się relacja pomiędzy bohaterami, i cóż, nie liczcie na stopniowe zakochiwanie się. Tutaj od początku chodzi o pożądanie, a trzeba przyznać, że między Aubrey i Andrew czuć niesamowitą chemię. I... to jest świetne! Andrew od samego początku stawia sobie określony cel - zdobyć tę zadziorną dziewczynę i nie spocznie, póki go nie osiągnie. Po tym, jak kłamstwo Alysson wychodzi na jaw, między bohaterami pojawia się nienawiść, która tylko wzmaga pożądanie i napięcie. Tak więc raz mamy falę niepohamowanej żądzy, a zaraz kłótnię i oziębłość. A przyznać trzeba, że Andrew to ostatni cham, zimny, szczery, bezpośredni, oschły, rządzący, pewny siebie i tak można dalej wymieniać... Jako facet jest po prostu okrutny, ale cóż, czasem kobiety uważają takich mężczyzn za najbardziej atrakcyjnych. Mnie, jako bohater, nie zachwycił, Aubrey podobnie mnie nie zachwyciła, była bardzo uległa i dawała po sobie jeździć bez przerwy. Zawsze wracała do przystojniaka, pożądanie przegrywało ze zdrowym rozsądkiem. 

Warto to podkreślić - te książki nie są mocnymi erotykami. Tutaj autorka stawia na budowanie napięcia seksualnego, na chemii miedzy bohaterami, niż na same sceny łóżkowe. Nie są one w żadnym stopniu perwersyjne, zawstydzające, obrzydzające czy oburzające. Wspomniałam, ze Andrew to typ samca alfa, który zawsze dominuje i lubi wszystkim rozkazywać, także tyczy się to łóżkowych spraw. A jednak nie miałam poczucia, że poniża Aubrey. Że traktuje ją jak swoją poddaną, której może robić najdziwniejsze rzeczy, jakie tylko sobie wymyśli. Oprócz tego, że ich relacja, przynajmniej na początku, opiera się tylko na pożądaniu, które trzeba zaspokoić tu i teraz, nie mam żadnych zastrzeżeń. A i to przecież nie jest niczym powiedzmy sobie szczerze odstającym od rzeczywistości. Przez całą książkę kibicowałam tylko Andrew, żeby jego serce zmiękło i żeby naprawdę się zakochał. No cóż, bydlakiem został, ale czuć, że chodzi już o coś więcej niż tylko seks.

"Niewinna" zahacza już o przeszłość prawnika. Jako, że jest mężczyzną zamkniętym w sobie, Aubrey ma niewielkie szanse cokolwiek z niego wyciągnąć. Tym sposobem - dostajemy wiele pytań, a praktycznie zero odpowiedzi. Dlatego urywanie "Niewinnej" w takiej chwili to autentycznie katorga, mając na uwagę fakt, że trzeci tom jeszcze nie został wydany. Jestem bardzo ciekawa przeszłości Andrew, ale jednocześnie muszę przyznać, że w tej części autorka trochę namieszała. Tak jakby w pewnym momencie zaczęła na bieżąco wymyślać ciąg dalszy, coś przestało się kleić. Nadzieję pokładam w trzecim tomie, że wszystko wyjaśni i da efekt uporządkowanej, kompletnej historii. Takiej, która już teraz zaciekawia, wciąga i relaksuje czytelnika.

Nie spodziewajcie się cudów. "Oskarżyciel " i "Niewinna" to lektury na raz, do pochłonięcia w jeden wieczór. To jak oglądanie średniej jakości serialu po to, aby się dowiedzieć, co będzie dalej z bohaterami. Więc jeśli macie ochotę na erotyk stworzony ze smakiem, na lekturę, która zapewni chwilę dobrej rozrywki, a także jeśli ciekawi was to, jak przeszłość może zatwardzić serce - serdecznie polecam. Moje spotkanie z tym gatunkiem, dzięki Whitney G., uważam za udane.


Zapytaj astronautę - Tim Peake

Wydawnictwo Kobiece
Ilość stron: 264
Opis wydawcy: Czy w kosmosie jest szybki internet? Kiedy człowiek postawi stopę na Marsie? Jak pachnie przestrzeń kosmiczna? Czy w stanie nieważkości da się korzystać z iPada? Czy każdy z nas może zostać astronautą?Czy zdarzyło ci się patrzeć w nocne niebo i zastanawiać się, jakie tajemnice może skrywać ogrom przestrzeni kosmicznej? Czy wyobrażałeś sobie kiedyś, jak to jest być astronautą i patrzeć na Ziemię z góry? Wcale nie musisz aplikować o pracę w agencji kosmicznej, aby poznać odpowiedzi na te i setki innych pytań, na które w niniejszej książce odpowiada brytyjski astronauta, Tim Peake. Dzięki tej wspaniałej książce poczujesz się jak prawdziwy badacz kosmosu: usłyszysz ryk silników startującej w kosmos rakiety, zerkniesz w nocne niebo, by zobaczyć okrążającą Ziemię Międzynarodową Stację Kosmiczną i przekonasz się, jakie to jest podziwiać wschody i zachody słońca… 16 razy na dobę.Ten pełen pasji do nauki przewodnik po życiu w kosmosie zabierze cię w niezwykłą podróż w kosmos, pokaże tajniki pracy astronauty i odkryje cuda technologii kosmicznej stworzonej przez człowieka.

Od dziecka kosmos mnie intrygował. Uwielbiałam chodzić do planetarium, uczyć się o planetach i prawach rządzących strukturą wszechświata. Na wieść o tym, że za kilka milionów lat Słońce eksploduje, przeżywałam już katastrofę naszego świata. Teraz mogłam powrócić do rzeczywistości iście kosmicznej, dzięki książce "Zapytaj astronautę" Tima Peake'a. 

Pozycja ta to zbiór odpowiedzi na pytania, które zalały fora i konta astronauty Peake'a po ukończeniu przez niego misji Principia, w 2016 roku. Misja ta polegała na półrocznej pracy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej Ekspedycji 46/47. Tim słynie z niesamowitej lekkości i radości, z jaką udziela wszelkich wywiadów, a aby dać ludziom skrawek realiów życia w kosmosie, napisał książkę odpowiadającą na kwestie, które mi nigdy nie przyszłyby do głowy. Nigdy nie miałam okazji w taki sposób zagłębić się w pracę astronauty, a jest to przecież niesamowicie ciekawe!

Wiecie może jak pierze się ubrania w kosmosie? Jak wygląda Ziemia z kosmosu w dzień, a jak nocą? Jak korzystać z toalety? Jak jeść, jak spać, jak pić? Znacie powody, dlaczego astronauci rosną w kosmosie kilka centymetrów? Jaki wpływ ma na nich czas? Takich ciekawostek można wymieniać wiele, począwszy od technicznej strony - budowy stacji oraz statku kosmicznego, przez wymagania dotyczące zawodu, kończąc na warunkach i sposobach radzenia sobie z życiem w kosmosie. I jeśli istnieje kwestia, która mogłaby być niezadowalająca dla czytelnika, może być to jedynie dział techniczny. Momentami można się nudzić i stwierdzić, ze nie jest to dla nas wielce istotne, a jednak doceniam to, że autor nie pominął żadnego z działów dotyczących pracy astronauty. Solidnie przygotował wszystkie odpowiedzi, aby zadowolić każdego ciekawskiego. Dlatego jestem pewna, że każdy z czytelników wyniesie coś z lektury i mocno zachwyci się lub zadziwi pewnymi kwestiami poruszanymi w książce.  


Niesamowicie cieszy mnie to, w jak cudowny sposób można podać wiedzę o kosmosie. I nie taką typowo podręcznikową, a tą, o której nigdzie indziej się nie dowiecie. No chyba, że zostaniecie astronautą. Forma pytań i odpowiedzi zaciekawia bardziej niżeli ciąg tekstu, a kolorowe zdjęcia, rysunki, schematy i obrazy zapewniają jeszcze więcej rozrywki oraz zaciekawienia tematem. Bardzo zachęcam do lektury, obecnie jeden z najbardziej wartościowych bestsellerów - "Zapytaj astronautę" to nauka przez zabawę, a pozytywna energia odebrana od Tima poprawia humor na dobrych kilka dni.