Na rynku wydawniczym zaobserwować
można ostatnio wysyp erotyków i romansów NA. Miałam okazję zapoznać się z
kilkoma z nich, jedne były dość ciekawe, inne schematyczne i zniesmaczające. Z pewną
obawą sięgnęłam po „Egomaniaca” Vi Keeland, a jednocześnie czułam ekscytację
tym, że w końcu spotkam się z twórczością pisarki uwielbianej przez wiele
czytelniczek w naszym kraju. Wrażenia, jakie pozostawiła ta lektura, tylko
przekonały mnie do tego, że nie należy oceniać książki po okładce. Nie zrozumcie
mnie źle, jest piękna i seksowna, ale sugeruje prosty erotyk oparty tylko na
jednym. Mie mogłam się bardziej mylić.
Takiej historii poznania bohaterów jeszcze nie było. Emerie Rose bierze
Drew Jaggera za włamywacza, który chce okraść jej biuro. Okazuje się jednak, że
ów przystojniak jest właścicielem tego miejsca, a kobieta padła ofiarą oszustwa.
Drew postanawia jednak pomóc Emerie i pozwala jej zostać w lokalu w zamian za
pomoc w biurze. Tak oto terapeutka małżeńska oraz cyniczny prawnik rozwodowy
zostają skazani na pracę obok siebie. Ironia losu. Jak się można domyślić,
pomiędzy bohaterami pojawiają się złośliwe komentarze i docinki, bo ich kariery
są wobec siebie nieakceptowalne. A gdzie pojawia się niechęć i złośliwość, tam do
miłości już niedaleko.
"Zanim cię poznałem, nie rozumiałem, dlaczego nigdy mi nie wychodziło z kobietami. Ale teraz to wiem. One po prostu nie były tobą."
Lubię w romansach motyw „kto się
czubi, ten się lubi”, czyli gdy początkowa niechęć zmienia się w silne pożądanie.
Zarówno Emerie jak i Drew to dobrze skonstruowane postacie, których dialogi
czyta się z ogromnym uśmiechem na twarzy, a humor i cynizm wypływają z prawie
każdego wypowiedzianego przez nich zdania. Widać napięcie pomiędzy bohaterami,
tę chemię i narastające pożądanie i wydaje się to być naturalne i pociągające.
W niektórych tego typu powieściach mężczyzna jest zaborczym tyranem, a naiwna kobieta
wiecznie wraca do mocnych ramion, a czytelnik nie dostrzega chemii pomiędzy
nimi. Na szczęście „Egominiac” to opowieść przede wszystkim opierająca się na
autentycznych charakterach, których mamy szansę pokochać i się z nimi zżyć. Dodatkowo
sceny erotyczne nie wywołają niesmaku czy buntu na tle „jak tak można traktować
kobiety”. Te momenty są skonstruowane z klasą.
Vi Keeland w zabawny sposób
przekonuje nas o tym, ze przeciwieństwa się przyciągają. Ona, terapeutka dla
małżeństw, romantyczka i idealistka. On, pewny siebie facet z dużym ego i
sercem zdolnym do miłości na zabój. Dwa charaktery muszą nauczyć się żyć ze
sobą, często się ścierają, jedno doszlifowuje drugie. I choć w tej opowieści
prym wiedze humor i erotyzm, to nie brakuje tutaj łapiących za serducho wątków.
Historia Drew i Emerie mocno mnie zaangażowała i nie pozostawiła obojętną na
ani jedną chwilę.
„Egomaniac” to zabawna opowieść dla kobiet,
lekka, wciągająca i idealna na poprawę humoru. Wybija się z tłumu
schematycznych erotyków, by skraść serce czytelnika i pozostawić je puste po
rozstaniu z bohaterami. Tak więc na zły dzień – karton lodów, czekolada i „Egomaniac”,
zestaw wprost idealny.
3 komentarze:
Myślę, że dla Egomaniaca znajdzie się miejsce na mojej półce.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam,
Książkowa Przystań
Prześlij komentarz