Meadow Mori pnie się po
szczeblach kariery, staje się coraz bardziej cenioną reżyserką ambitnych filmów
dokumentalnych. Dziewczyna poprzez dziwną rozmowę telefonicznej dowiaduje się o
tajemniczej Nicole, która przez telefon uwodzi wpływowych mężczyzn z branży
filmowej. Nicole jest postacią intrygującą głównie dlatego, że wielu o niej
słyszało, ale nikt jej nie widział. Meadow postanawia dowiedzieć się więcej na
temat tajemniczej kobiety i rozpoczyna prywatne śledztwo. Gdy odkrywa, że
Nicole od jakiegoś czasu zniknęła, postanawia nakręcić na tej postawie film
dokumentalny. Do jakich informacji dotrze reżyserka? Jak sprawa Nicole wpłynie
na nią samą?
„Odważna powieść o przyjaźni,
pasji i samotności” – tak brzmi dopisek na okładce powieści Dany Spiotty pt. „Niewinni i cała reszta”. Niestety, nie mogę się w pełni zgodzić z tym stwierdzeniem. Tak
naprawdę ciężko powiedzieć, o czym jest ta opowieść. Ale od początku…
Opis zapowiada historię tajemniczą,
widać pewien ciekawy zamysł i spore pole do popisu. Liczyłam na ciekawy
przebieg śledztwa, na intrygę i w tym wszystkim odkrywanie swojej drogi w
życiu, swojej tożsamości. Tymczasem autorka już na wstępie psuje wątek Nicole,
zanim ten jeszcze się trochę bardziej rozwinie. Nie mamy tutaj tajemnic i
dochodzenia, sprawa jest dość prosta i szybko rozwiązana w sposób
niespektakularny i tak naprawdę niemający dużego wpływu na główną bohaterkę.
Więc co jest motywem przewodnim w powieści? Do czego dążmy, skoro sprawa Nicole
jest prosta i nieciekawa? Ciężko stwierdzić. „Niewinni i cała reszta” to
powieść zdecydowanie przegadana, nieprowadząca do konkretnego punktu kulminacyjnego,
pozbawiona solidnych fabularnych podstaw.
Styl autorki jest dość
przeciętny, a jednocześnie suchy, wypruty z emocji, niebarwny i nudny. W powieści
królują długie wywody, które miałyby jeszcze jakiś sens, gdyby miały na celu
przedstawienie ciekawostek związanych z tworzeniem filmu. Tymczasem zostajemy zarzuceni
tytułami i nazwiskami, które prawdopodobnie nic nam nie mówią, naczytamy się
też o tym, jak działa linia komórkowa. Do tego autorka wstawia w owe monologi pseudo-poetyckie
porównania, które zamiast zachwycać, powodowały raczej przewracanie oczami.
Zwykle wydawały się napisane na siłę, brzmiały nienaturalnie, a momentami wręcz
komicznie. Tak więc nieumiejętny styl i brak dobrze przemyślanej fabuły
przesądziły o porażce książki w moich oczach.
Autorka bardzo skupia się na
opisach zasypując czytelnika niepotrzebnymi informacjami, przez co gubi w tym
wszystkim swoje postaci. Nie mogę powiedzieć, że były totalnie nierealne, ale jednak
ciężko było się z nimi utożsamić i stworzyć w głowie ich charakterystykę.
Meadow zwłaszcza wydała się mdła i zbyt niepewna siebie jak na sukces, który
osiągnęła. Więcej do powiedzenia miała postać Nicole, ale i tej autorka
odebrała głosu na rzecz pisania o niczym.
„Niewinni i cała reszta” to
książka, która w Polsce jest praktycznie nieznana, nie jest wielkim bestsellerem i nie dziwię się temu. To
dość nudna opowiastka, która nie zmieni nic w życiu czytelnika, a potrafi wręcz
chwilami nudzić lub irytować. Autorka miała dobry zamysł, mogła wykorzystać tak
rzadko poruszaną tematykę tworzenia filmów, ale jednak wiele zabrakło do tego,
aby nazwać tę książkę wartościową. Może każe nam się przez chwilę zastanowić
nad tym, jak telewizja nami manipuluje i momentami wręcz hipnotyzuje zakłócając
wewnętrzny spokój, ale dla takiej refleksji nie warto brnąć przez 330 tej
powieści.
1 komentarze:
Prześlij komentarz