Witajcie.
Dzisiaj przeglądałam pliki po to, aby zwolnić na komputerze trochę miejsca. W zakamarkach folderu "teksty" znalazłam plik "Zastanawiam się" z 4 sierpnia 2014 roku. Przeczytałam to i na nowo uderzyła mnie sytuacja, którą powoli zaczęłam wydobywać z pamięci.
Chciałam się podzielić z Wami moją modlitwą. Skrawkiem mojej duszy.
Być może to dla Was dziwne, być może śmieszne.
Pozostawiam to Waszej ocenie.
To dla mnie wielce osobiste.
Zapraszam.
Zastanawiam się,
dlaczego ludzie, gdy ogarnia ich smutek, uciekają do Ciebie. Ja
często robię to samo. Gorszy dzień, zdenerwowanie, „dołek”…
Wtedy najczęściej myślę o Tobie. Niby dobrze… Ale muszę
jeszcze nauczyć się być wdzięczną każdego dnia, dobrego czy
złego, bez różnicy. Kiedy mi źle, modlę się, często
niesłusznie oczekując na rozwiązanie. Zwykle… to mija. Dzień,
dwa, maksymalnie kilka. Wszystko wraca do normy, znów wszystko
dobrze się układa. I wtedy zapominam, że jesteś koło mnie i
czekasz, aż z Tobą porozmawiam. Ta radość lub zajęcia codzienne
odpychają moje myśli od Ciebie. Nie chcę być jedną z tych,
którzy mówią „jak trwoga to do Boga”. Proszę, pomóż mi
zauważać Ciebie każdego dnia. Bez względu czy jest dobrze, czy
jest źle, ufać Tobie. A przestać użalać się nad sobą. Zwróć
mój wzrok na Ciebie, tak, abym nie była samolubnie zajęta
bezsensownym monologiem.
Wczoraj widziałam
wypadek. Tuż przede mną, dzieliło mnie od niego zaledwie kilka
sekund. Auto w poprzek ulicy, totalnie zmasakrowane. Musiała minąć
dłuższa chwila zanim zrozumiałam, co się stało. Że ten
zgnieciony metal to przód samochodu. Że ludzie wybiegli z aut i
wyciągnęli kobietę i dziecko. I jeszcze dłuższa chwila, zanim
zobaczyłam twarz kierowcy, młodego blondyna w okularach. Siedział
za zgniecionym jak harmonia przodem samochodu. Był przytomny.
Otwierał usta w niemym krzyku, bezradnie podniósł rękę. Drugie
auto leżało w rowie. Wyglądało znacznie mniej tragicznie.
Najbardziej ucierpieli niewinni. To w nich uderzył kierowca drugiego
samochodu, tego, który teraz był w rowie. Reanimowano dziecko.
Zaraz krótka myśl – to było dosłownie chwilę temu, to mógłby
być bus, w którym siedziałam na samym przodzie.
Boże, nigdy nie
zrozumiem, dlaczego takie rzeczy się dzieją. Dlaczego najbardziej
cierpią niewinni. Dlaczego każdego z nas może to spotkać, w
każdej chwili. To mnie uderzyło jakby ktoś mnie spoliczkował.
Banał, każdy to wie, a może raczej wie, a nie chce o tym myśleć.
W tym wszystkim chcę jednak ufać Tobie, chcę dziękować za to, co
od Ciebie dostałam. Doceniać życie, dawać ludziom tyle miłości,
ile potrafię. Ucz mnie kochać ludzi mocniej. Ucz mnie kochać
mocniej Dawida, póki mogę. Bo nigdy nie wiem kiedy będzie koniec.
1 komentarze:
Prześlij komentarz