Wydawnictwo: Amber
Stron: 255
Opis: Trzy lata temu Persia uciekła od swoich rodziców narkomanów i znalazła dom u Banitów – w magicznym zespole teatralnym. Z czasem ta barwna grupa ludzi i elfów, lalkarzy i aktorów staje się jej rodziną, której nigdy nie miała. Tu odkrywa swoją miłość do teatru i… do Nicholasa, najpiękniejszego z Banitów. Życie nie mogłoby być lepsze... Tak się jej wydaje, dopóki Banici nie padną ofi arą strasznego oskarżenia. Muszą uciekać ze świata śmiertelników, gdzie magię wini się za wszelkie zło. Muszą schronić się w Krainie Magii. Ale Kraina Magii to nie – jak myśleli - świat kwiatów i tęczy…
"Malutki teatr uliczny!"
„Mrok kwiatów”
to powieść Penny Blubaugh, niezbyt popularnej pisarki i instruktorki pilotażu.
Książka stanowi pojedynczą pozycję, która nie zadręczy nas koniecznością zakupu
kolejnych części. Z jednej strony jest to plus ze względu na wydatki, z drugiej
zaś – strach się bać jak napisana byłaby kontynuacja. Tak jak czasami warto dać
szansę autorowi na zrekompensowanie nieudanego tomu, tak w przypadku „Mroku
kwiatów” jest to zadanie wręcz niewykonalne.
Persia to młoda dziewczyna należąca do Banitów – grupy teatralnej z iście magicznymi osobowościami. To właśnie tutaj, wśród ludzi, elfów, aktorów i dziwacznych choreografów, Persia znalazła schronienie przed rodzicami, od których uciekła niespełna trzy lata temu. Czuje się jak w domu, którego nigdy nie miała. Tu też odkrywa swoją miłość do sztuki, teatru oraz Nicholasa, jednego z Banitów. Pozornie nic nie mogłoby zakłócić szczęśliwego życia utalentowanej „rodziny”. A jednak… media coraz częściej oskarżają Banitów o nielegalną działalność społeczną i przedstawianie nieodpowiednich wartości. To coraz bardziej niepokoi aktorów, którzy nadal za wszelką cenę chcą utrzymać przy sobie publiczność. Najgorsze oskarżenie zapada niedaleko potem, a Banici zmuszeni są do ucieczki. Nie pozostaje im nic innego, jak przenieść się w tajemniczą Krainę Magii. Jeżeli spodziewacie się w niej tęczy i różowych jednorożców, to jesteście w wielkim błędzie.
Jednym z moich najgorszych błędów ostatnich czasów był fakt, że dałam się skusić okładce. Trzymając powieść w księgarni zadziałałam pochopnie, nie czytając przedtem ani jednego zdania. Duży błąd. Wystarczy otworzyć książkę w dowolnym miejscu oraz prześledzić wzrokiem fragment tekstu, aby móc dokładnie określić styl autorki (lub jego brak). Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że „Mrok kwiatów” został napisany przez małą dziewczynkę. Nie wierzę, że osoba dorosła, która pół życia spędziła z książkami, nie może wydusić z siebie odrobiny chęci na chociaż minimalną poprawkę banalnego języka. Autorka sprawia bowiem wrażenie osoby niezdeterminowanej do napisania dobrej powieści, a jedynie piszącej z nudów, tak ot, dla zabicia czasu niekoniecznie angażując się w wykonywaną pracę. Opisy świata przedstawionego są znikome i ograniczają się do zdań typu „Popatrzył na mnie rzucając we mnie chrupkiem” czy wstawki takie jak „Powody, dla których pozwalam Łucji na wszystko”, po czym z nudą czytamy „Jest kochana i delikatna. Jest mądrzejsza ode mnie. Jest moją przyjaciółką”. Sprytny, aczkolwiek mało efektowny sposób nakreślenia samych bohaterów.
Nawiązując do głównej postaci, a więc Persi, wiemy o niej tylko to, że jej rodzice byli narkomanami. To wszystko, co autorka nam ujawnia. Nie znajdziemy tu retrospekcji, wstrząsających powrotów wspomnień lub jakiegokolwiek większego nawiązania do przedakcji. Persia wydaje się być młodą, naiwną i niedojrzałą dziewczyną, do której uczucie miłości zupełnie nie pasuje. Skoro sama autorka nie traktuje swojego dzieła poważnie, ja również nie mogłam potraktować poważnie ani bohaterów, ani dziwnej fabuły, a tym bardziej całej powieści.
Fabuła książki na pierwszy rzut oka wydaje się być interesująca i nietypowa. Może i byłoby tak, gdyby wykonanie byłoby o wiele lepsze. Wątek będący centralnym ośrodkiem obrotu akcji mógłby zostać bardziej rozbudowany, skomplikowany, podsycony dobrze nakreślonymi charakterami i emocjami. Wszelkie nadzieje na dobre wykorzystanie pomysłu spełzło jednak na niczym.
Mogłabym jeszcze dłużej wymieniać nieskończone minusy książki, ale chyba wystarczająco wyraziłam swoją opinię na jej temat. Chyba nigdy nie czytałam tak beznadziejnego utworu. Najbardziej szkoda mi okładki, która, bądź co bądź, pięknie wygląda na półce. Reasumując, „Mroku kwiatów” nie mogę polecić nikomu. Może jedynie bardzo młodym i niewymagającym czytelnikom.
Ocena książki:1,5/10
Nudna, napisana w dość dziecinny i banalny sposób. Plus za oprawę graficzną.
DODATKI:
O AUTORCE:
Penny Blubaugh - pisarka, bibliotekarka i instruktorka pilotażu. Mieszka z mężem w Chicago i marzy o tym, żeby zamieszkać na końcu świata w chatce czarownicy. Jej debiut pt. "Serendipity Market" amerykański magazyn Kirkus Reviews uznał w 2009 r. za najlepszą powieść dla młodzieży.
LINKI:
Strona autorki: KLIK
****
Jest to pierwsza (i niestety negatywna) recenzja napisana przeze mnie od prawie dwóch lat. Zaniedbałam się i to strasznie. Przyczyną była przede wszystkim szkoła, wyższe wymagania, a co za tym idzie - brak czasu na czytanie książek. Po powieści sięgałam sporadycznie. Teraz postanowiłam, iż wrócę do blogowania. Zapewne nie będę pisać recenzji tak często jak kiedyś, ale przynajmniej mam tą swobodę, że sięgam po co chcę i czytam kiedy chcę. Tak więc nie nabieram zawrotnego tempa, jedynie oddaję się czytej przyjemności płynącej z czytania.
PS. niedługo ogłoszę konkurs, w którym będzie można wygrać książkę. Tak ot, na rozkręcenie bloga na nowo :)))
2 komentarze:
Prześlij komentarz