Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 344
Tom: 3. serii Zakon Ciemności
Opis: W trzecim tomie bestsellerowej serii o tajemniczym Zakonie Ciemności młodzi podróżnicy Luca, Freize, Izolda i Iszrak przybywają do Wenecji w czasie karnawału.
Podczas gdy mieszkańców miasta ogarnia szaleństwo zabawy, bohaterowie mają zbadać sprawę fałszerstwa złotych monet. W trakcie dochodzenia poznają dwoje alchemików, którzy najprawdopodobniej są w posiadaniu kamienia filozoficznego. Z biegiem czasu na jaw zaczynają wychodzić kolejne niewiarygodne, a czasem przerażające sekrety.
Od lat wierni inkwizytorzy
posyłani są w świat w poszukiwaniu oznak końca świata. Pieczę sprawuje nad nimi
tajemniczy Zakon Ciemności, który tępi to, co pogańskie. Zwierzchnicy wysyłają
rozkazy, które muszą być surowo przestrzegane przez zakonników. Wtedy są
pionkami w grze, a ich misja okazuje się być skrzętnym planem, prowadzącym do
sukcesu. Każdą możliwą metodą.
Piątka przyjaciół – Izolda,
Iszrak, Luca, brat Piotr i Freize – przybywają do Wenecji na rozkaz
zwierzchnika Luci. Przychodzi im odkryć najmroczniejszą stronę najpiękniejszego
miasta chrześcijańskiego świata. Badają sprawę fałszowania złotych monet.
Angielskie noble bowiem zyskują coraz większą wartość, z dnia na dzień są coraz
bardziej pożądane przez każdego mieszkańca. Kupcy z zadowoleniem przyglądają
się powiększającej fortunie, a inni, w tym Luca, odzyskują nadzieję na
wykupienie rodziny z niewoli. Wszystko się zmienia po tym, gdy przyjaciele
poznają dwoje alchemików, którzy opracowują metodę pozyskania złota ze zwykłych
materiałów. Prawdopodobnie posiadają też wiedzę o kamieniu filozoficznym.
Rozkazy jednak mówią wyraźnie – znaleźć fałszerzy i poinformować władze. Nieposłuszeństwo
może bowiem przynieść tragiczne skutki. Zresztą…. Kto wie jaki plan ma tajemniczy
zwierzchnik?
Nie miałam nigdy w zwyczaju
zaczynać serii w samym jej środku, tu jednak uczyniłam wyjątek. Nie spotkałam
się wcześniej z twórczością Philippy Gregory, dlatego z lekkim powątpiewaniem
sięgnęłam po „Złoto głupców”. Co się okazało? Że to naprawdę fantastyczna
lektura, w dodatku nie sprawiała wrażenia niedopowiedzeń czy luk w fabule. Na
pewno sięgając po poprzednie tomy miałabym większą wiedzę bodajby o samych bohaterach
i Zakonie, jednakże mam wrażenie, że wiem wystarczająco dużo. Wystarczająco, by
docenić wysiłek autorki.
„Złoto głupców” to książka
wyjątkowa. Tak można by teoretycznie powiedzieć o każdej współczesnej pozycji,
ale uwierzcie mi. Ja znalazłam tutaj „to coś”, z czym nie spotkałam się nigdy
wcześniej. I, niestety, trochę ciężko stwierdzić, czym „to coś” jest. Na pewno
przyczynił się do tego sam styl autorki. W lekturze nie ma dużo opisów, a
jednak łatwo buduje klimat średniowiecznej Wenecji, a także porywa czytelnika.
Nawet wówczas, gdy tak naprawdę dużo się nie dzieje. Kto by pomyślał że temat
podrabianych monet może być ciekawy? Tymczasem mogłam spędzić kilka godzin z rzędu
zatapiając się w lekturze i nie myśleć o niczym innym. Ta historia ma po prostu
urok.
Wielokrotnie przychodziło mi na
myśl stwierdzenie, że tak naprawdę „Złoto głupców” nie jest tylko dla
młodzieży. Książka wydaje się być o wiele poważniejsza od innych pozycji. Opiera
się na historii imperium osmańskiego i samej Wenecji, na legendach, ukazuje
tajniki prawdziwego handlu. Poza tym, bohaterowie są prawdziwymi, mocnymi
charakterami. Nie znajdziemy tutaj przesłodzonych sytuacji, rozmyślań „kocha
czy nie kocha, przecież jestem taka przeciętna”. Kobiety potrafią walczyć o
swoje prawa, niechętnie godzą się na przestrzeganie manier, są zdolne i mądre.
Tak naprawdę polubiłam każdą postać z ich grona, może oprócz Freize’a. Wydawał
się być naiwny, tchórzliwy, niezbyt inteligentny.
Jednym z największych atutów powieści
jest również to, że autorka gra z nami, tak jak zwierzchnik z zakonnikami. Każe
nam śledzić ich poczynania ukrywając prawdziwy sens misji, który odkrywamy na
samym końcu, wraz z bohaterami. Ponadto, wtedy gdy oni ustalają między sobą, że
coś pozostanie tylko pomiędzy nimi, my, jako czytelnicy, nie mamy prawa o tym
wiedzieć. Pozostają jedynie domysły, bardziej prawdopodobne lub mniej. Cały
czas jestem ciekawa, czy w odpowiedni sposób zinterpretowałam sytuację
dotyczącą wątku miłosnego. Bohaterowie obiecali sobie bowiem, że nigdy już nie
będą zadawać sobie pytań, a to co się zdarzyło, ma pozostać tajemnicą. Lub
snem.
Bohaterowie stali się w tej grze
głupcami, stąd nazwa „złoto głupców”. I ja zostałam głupcem wraz z nimi, chyba
tak jak każdy czytelnik.
Na pewno długo nie zapomnę tej
lektury i będę z niecierpliwością czekać na następną tajemniczą misję.
Serdecznie polecam zarówno fanom serii, jak i tym, którzy nie zapoznali się
jeszcze z Zakonem Ciemności. W tym momencie znów przekonuję się, że nadal istnieje
coś takiego jak prawdziwa, ciekawa, warta spędzenia na niej czasu literatura.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Egmont
2 komentarze:
Co do opisywanej przez Ciebie książki - dużo o niej słyszałam, może kiedyś przeczytam. A recenzja bardzo ciekawa :)
Prześlij komentarz