Przeczytałam w swoim życiu wiele młodzieżówek
i temat śmiertelnie niebezpiecznych chorób w tych właśnie powieściach był
jednym z tych najbardziej poruszających. Zwykle chodziło o raka, czasem o
alergię na wszystko, ale to, co znajdziemy „W blasku nocy”, jest czymś zupełnie
nowym i szokującym. Już Wam mówię, że to jedna z najlepszych młodzieżówek,
jakie przeczytałam.
Wyobraź sobie, że w dzień nie
wychodzisz z domu. Ba, wtedy pozostaje ci tylko sen. Jedynie nocą możesz zrobić
cokolwiek, wyjść na dwór, ale zawsze musisz pilnować, aby wrócić przed
pierwszym promieniem słońca. Nie chodzisz do szkoły, masz tylko jedną przyjaciółkę,
która znosi twoje nudne życie. Każda, chociażby chwilowa ekspozycja na światło
słoneczne, powoduje oparzenia, ból, bąble, a nawet nowotwory. Tak właśnie żyje
Katie.
Katie od kilku lat wygląda przez
okno, uciekając marzeniami do normalności. Zawsze obserwuje Charliego, sąsiada,
który wraca wieczorami z treningu. Pewnej nocy, gdy dziewczyna wymyka się, aby
z gitarą dać na dworcu mini koncert, spotyka właśnie jego. To będzie początek
zmian. Początek nowego życia, które bez ustanku i tak będzie naznaczone
przerażającą chorobą.
XP. Pergaminowa skóra. Choroba,
która dotyka ludzi niezwykle rzadko, i na którą nie ma leku. „W blasku nocy”
daje niepowtarzalną możliwość bycia w towarzystwie chorej osoby, na czas
lektury. Widzimy ten „wampiryczny” styl życia, który jest niezwykle ciężki dla
nastolatki. Jest niczym Roszpunka zamknięta w wieży, która ma nadzieję, ze
spotka księcia, który ją uwolni i będą żyli długo i szczęśliwie. Niestety,
choroba nie zniknie nigdy. Może się jedynie pogłębić.
Brzmi tragicznie, prawda? Ale
trzeba przyznać, że w opowieści dominują nadzieja, pozytywne myślenie o
przyszłości, akceptacja i miłość. Sama Katie to pogodna dziewczyna, która, jak
każda nastolatka, dopiero uczy się świata. Ma ograniczone pole manewru, ale
jest osobą normalną, radosną, pełną nadziei. Siły daje jej ojciec, który, choć
nadopiekuńczy, wspiera Katie jak tylko może. I gdybym miała wskazać w książce największy
plus, byłaby to właśnie miłość pomiędzy córką a ojcem. Sama jestem „córeczką
tatusia”, mam w nim autorytet i wielokrotnie byłam wzruszona. Ojciec Katie
troszczy się o nią z taką miłością, nadzieją, a jednocześnie zaufaniem, że ta
relacja zdominowała wszystko inne. „W blasku nocy” to nie romans, co może
sugerować opis. Wątek miłości damsko-męskiej to tylko drobny element, wprost nieistotny.
Tutaj chodzi przede wszystkim o radość z
życia, o to, aby iść do przodu mimo przeciwności. Piękny przekaz, nie tylko dla
młodych czytelników.
„W blasku nocy” czytałam na plaży
i w pewnym momencie zrobiło mi się wstyd. Już kilka stron przed końcem zaczęłam
płakać. I może to nie były nie wiadomo jak duże emocje, ale, naprawdę, ścisnęło
mi się serce. Również ze względu na Charliego. Rozczuliła mnie ta sytuacja,
miłość ojcowska, postawa Katie i cudowna postawa Charliego. Kochany, czuły,
świetny chłopak. Katie może momentami denerwowała, bo jednak reagowała na
niektóre rzeczy jak typowa nastolatka, ale Charlie to jeden z moich ulubionych
bohaterów książkowych. Chętnie poczytałabym o jego dalszych losach.
Książka ma pewną wadę, która
trochę mi przeszkadza, bo gdyby nie ona, to mogłaby być najlepsza powieść młodzieżowa,
jaką przeczytałam w ogóle. Autorka trochę nas okłamała, przyznaje to też w
epilogu. Nie zrobiła dobrego researchu jeśli chodzi o XP, także mamy
nieścisłość w szybkości postępowania choroby, a także brak informacji, co
konkretnie się dzieje w mózgu po ekspozycji na słońce. Coś tam, że zanika i
tyle. Ale jakże to mózg może zanikać? Wiem, że to powieść dla nastolatków, ale
garść rzetelnych informacji uwiarygodniłaby fabułę. Niestety, te małe
przekłamania trochę ujmują i tak wprawdzie wzruszającej końcówce
emocjonalności, bo wiadomo, że to wymysł autorki. Tym bardziej, że kształcę się
na farmaceutę, tak więc wszelkie kwestie związane ze zdrowiem wolę opierać na
faktach, niż na wymysłach, które nie daj Boże ktoś może wziąć na poważnie. Ale
ale… bez obaw. XP to prawda. I wszystkie jej skutki, objawy i styl życia osoby
chorej to też prawda. A to najważniejsze.
Myślę, że warto sięgać po te
młodzieżówki, które dadzą nam do myślenia. „W blasku nocy” to zdecydowanie taka
powieść. Pełna nadziei, spokoju, wzruszeń, pokazująca to, co w życiu ważne.
Dlatego gorąco polecam, nie tylko nastoletnim czytelnikom. Już niedługo zobaczę
też film, mam nadzieję, że będzie równie dobry, co książka.
0 komentarze:
Prześlij komentarz