Wydawnictwo: MAG
Stron: 360
Opis: Czytelnicy z Ameryki i całego świata po raz pierwszy poznali pana Nancy’ego (Anansiego), pajęczego boga, własnie w Amerykańskich bogach. Chłopaki Anansiego to historia o jego dwóch synach, Grubym Charliem i Spiderze.
Gdy ojciec Grubego Charliego raz nadał czemuś nazwę, przyczepiała się na dobre. Na przykład kiedy nazwał Grubego Charliego „Grubym Charliem”. Nawet teraz, w dwadzieścia lat później, Gruby Charlie nie może uwolnić się od tego przydomku, krępującego prezentu od ojca – który tymczasem pada martwy podczas występu karaoke i rujnuje Grubemu Charliemu życie.Pan Nancy pozostawił Grubemu Charliemu w spadku różne rzeczy. A wśród nich wysokiego, przystojnego nieznajomego, który zjawia się pewnego dnia przed drzwiami i twierdzi, że jest jego utraconym bratem. Bratem tak różnym od Grubego Charliego, jak noc różni się od dnia, bratem, który zamierza pokazać Charliemu, jak się wyluzować i zabawić... tak jak kiedyś ojciec. I nagle życie Grubego Charliego staje się aż nazbyt interesujące. Bo widzicie, jego ojciec nie był takim zwykłym ojcem, lecz Anansim, bogiem-oszustem. Anansim, buntowniczym duchem, zmieniającym porządek świata, tworzącym bogactwa z niczego i płatającym figle diabłu. Niektórzy twierdzili, że potrafił oszukać nawet Śmierć.
"Życie jest jak piosenka. Choć czasem ze zdartej płyty".
Dziewczynka, która poszukuje przygód tam, gdzie nie powinna.
Dziewczynka, która odkrywa alternatywny świat, niemal wyśniony… Dziewczynka,
która nie może dać przyszyć sobie guzików. Koralina. Opowieść Neila Geimana, a
zarazem moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Baśniowa, magiczna, pełna
wyobraźni i subtelnej grozy. Miałam więc podstawy do tego, aby po książce „Chłopaki
Anansiego” spodziewać się równie interesującej opowieści. Z chęcią zabrałam się
do lektury, ale, niestety, lektura nie spełniła do końca moich oczekiwań.
Gruby Charlie to wyjątkowa jednostka, niezwykle doświadczana
przez los pożałowania godnymi sytuacjami. Nie znosi swojego ojca (swoją drogą
inicjatora określenia „gruby”), jego ulubionym zajęciem jest oglądanie
telewizji, a na swoją narzeczoną, Rosie, nie zwraca większej uwagi. Ponadto
oboje nie wiedzą, kiedy odbędzie się ich ślub – choć przecież wypadałoby się w
końcu pobrać. Na domiar złego matka Rosie okazuje się być zrzędliwą sknerą,
nieufnie nastawioną do Grubego Charliego. Praca z kolei jest coraz bardziej
męcząca, ale to nie koniec. Gruby Charlie dowiaduje się o śmierci swojego ojca,
a jedyne co ogranicza go przed odtańczeniem tańca radości, to minimalny
szacunek wobec innych. Wtedy właśnie dowiaduje się, że jego ojciec był „boskim
pająkiem”, istotą nie z tego świata. Okazuje się też, że Gruby Charlie ma
brata, Spidera. Ten wprasza się do domu i dosłownie wywraca wszystko do góry
nogami. Bo jak tu wytrzymać kąpiąc się w zimnej wodzie, podczas gdy niechciany
gość wygrzewa się w pokojowym jacuzzi? I jaka moc kryje się w synach pajęczego
boga?
„Chłopaki Anansiego” , czyli Gruby Charlie i Spider, to
synowie Pana Pająka poznanego przez większość czytelników w powieści „Amerykańscy
bogowie”. Nie czytałam tej książki, dlatego nie będę w stanie dokonać
porównania. Całe szczęście, że „Chłopaki Anansiego” stanowią spójną historię,
niewymagającą znajomości pierwszej książki. „Amerykańscy bogowie” są zapewnie
utrzymani na tym samym poziomie literackim, dlatego raczej nie żałuję, że ich
nie czytałam. Niestety, chyba Neil Gaiman nie przekonał mnie do swojego stylu.
Wydaje się to być trochę dziwne, ponieważ „Koralina” z kolei bardzo mi się
podobała. Przyczyna tkwi w tym, że książka ta ma cechy baśni lub groźnej
opowieści dla starszych dzieci. Po „Chłopakach Anansiego” spodziewałam się
natomiast trochę poważniejszej historii, z większą ilością horroru i magii. Otrzymałam
za to dawkę dziwnego humoru, który jedynie raz wywołał na mojej twarzy mały
uśmiech. Bardziej irytowały mnie pewne sytuacje niżeli śmieszyły.
Styl, jakim posługuje się Neil Gaiman, cechuje swoboda,
ironia oraz przystępność. Dla mnie – troszkę zbyt banalnie. Większość dialogów
między bohaterami to informacje zbędne, nic nie wnoszące do historii. Może
tylko odrobinę ‘luźnego’ klimatu, za którym raczej nie przepadam. Ponadto,
narrator czasami zwraca się bezpośrednio do czytelnika, zwłaszcza gdy nawiązuje
do opowieści o Anansim. Problem w tym,
że w najmniejszym stopniu nie poczułam się odpowiedzialna do jakiegokolwiek
zaangażowania w historię. O emocjonalnych odczuciach również nie ma co mówić…
Neil Gaiman traktuje bohaterów powierzchownie, nie zagłębia się w ich psychikę,
nie kształtuje skomplikowanych charakterów. Prostym przykładem może być
sytuacja, gdy do Charliego przybywa Spider. Nieznajomy oświadcza, że jest jego
bratem. Co robi Charlie? Otwiera drzwi i proponuje Spiderowi herbatkę. A jak
reaguje na fakt, że brat całuje się z jego narzeczoną? Zadaje pytanie „dlaczego”,
po czym wszystko wraca do normy. Wszystkie postacie są bowiem bez życia, jakby
płaskie i bezuczuciowe.
Neila Gaimana mogę pochwalić tylko na postawie książki „Koralina”.
„Chłopaki Anansiego” okazały się dla mnie lekturą zbyt banalną, nieprzemyślaną,
prostą i nic nie wnoszącą do mojego życia. Samo czytanie nie przyniosło zbyt wielu
emocji, z łatwością mogłam oderwać się od tej książki. Myślę jednak, że są
osoby, którym spodoba się styl autora oraz charakterystyczny humor. Neil Gaiman
musi dojść z czytelnikiem do porozumienia, ja do tej grupy niestety nie należę.
Ocena książki:4/10
DODATKI:
Strona autora: KLIK
Poprzednie wydanie:
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu MAG za możliwość przeczytania książki.
6 komentarze:
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz