Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

sobota, 28 czerwca 2014

Na wakacje... czuć gorzki zapach migdałów

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 388
Opis: Młody Palestyńczyk – Ahmad – żyje ze świadomością, że nie jest w stanie wygrać z logiką okrutnej wojny. Dorasta w środowisku przesiąkniętym strachem przed utratą domu, pracy albo życia. Najgorsza jest jednak obawa o bliskich. Nie wiadomo, co przyniesie jutro.

W dwunaste urodziny Ahmad staje twarzą w twarz z najgorszymi widmami. Siostra traci życie, ojciec z jego winy trafia do więzienia, izraelskie wojsko konfiskuje dom, a ukochany brat pała żądzą zemsty, która może go doprowadzić tylko do zguby. Ahmad musi się zaopiekować skrzywdzoną rodziną i odnaleźć lepszą przyszłość dla siebie. Obdarowany cudownym umysłem,
zdolnym przełamać wszelkie matematyczne granice, chce dać nadzieję sobie, swoim bliskim i udręczonej ojczyźnie.  

Napisana z rozmachem opowieść o rodzinie, miłości i przyjaźni, której tłem jest konflikt, od pół wieku wyniszczający krainę drzew migdałowych.


"Dobre rzeczy utrudniają wybór, złe rzeczy nie pozostawiają wyboru."

Życie nie zawsze jest adekwatne do tego, jakie mamy o nim wyobrażenia i jakie snujemy plany z nim związane. Tak naprawdę nie mamy siły zmierzyć się z jego niesprawiedliwością, oszustwem i fałszywymi obietnicami. W tym wszystkim jednak jedno jest pewne – warto wierzyć w swoje możliwości i marzenia. Wówczas przeciwności losu mogą okazać się pomocne w ich osiągnięciu. Michelle Cohen Corasanti przekazuje nam ową cenną wiedzę w swojej debiutanckiej powieści „Drzewo migdałowe”. A to tylko jedna z wielu prawd, niekiedy również wstrząsających całym światem, które przedstawia w książce.

Ahmad Hamid to młody Palestyńczyk, na którego pełnym imieniu można połamać sobie język. Już jako siedmiolatek staje w obliczu rodzinnej tragedii, tracąc jednego z członków rodziny. Niedługo później zostaje zmuszony do pomocy w przemycie broni, przez co jego ojciec trafia do więzienia na czternaście lat. Cały dobytek jego rodziny zostaje przemieniony przez izraelskich żołnierzy w rozżarzone zgliszcza, również kolejne bliskie chłopcu osoby tracą życie. Ahmad musi przejąć obowiązki mężczyzny, szukać pracy, zdobywać pieniądze za wszelką cenę. Jednak jak mały chłopiec może poradzić sobie z rolą głowy rodziny? Coraz większe tragedie dotykają jego bliskich, a bieda nakazuje mieszkać w namiocie, nosić buty zrobione ze starej opony. W bólu, ubóstwie, cierpieniu i tęsknocie za ojcem, Ahmad musi zrobić wszystko dla tych, których kocha. Nie może się poddać, dla nich warto przyjąć upokorzenia na swoje barki. Nadzieja kryje się jednak w nauce, która staje się dla chłopaka sferą wolną od obowiązków i brutalności życia codziennego. Jak potoczy się jego życie? Czy uda mu się nie zawieść swoich bliskich, a przede wszystkim więzionego ojca, Baby? Jak odnaleźć szczęście i satysfakcję z samego siebie w świecie wojen, okrucieństwa i niesprawiedliwości?

Akcja powieści ma miejsce na przestrzeni około pięćdziesięciu lat, a rozpoczyna się w roku 1955, kiedy to zbliżają się siódme urodziny Ahmada Hamida. Niemalże od samego początku jego dzieciństwa mają miejsce istne tragedie związane z wojną panującą na terenach dawnej Palestyny. Żydzi i Arabowie toczą bowiem konflikt o ziemie, niesłusznie zagarnięte przez Izrael. Ludność żyje w ubóstwie, chorobie, głodzie i analfabetyzmie, wręcz prymitywnie. Nie mają żadnych celów, idei, marzeń, aspiracji. Dzień jutrzejszy jest dla nich niepewny. Tereny w pobliżu ich domów są zaminowane, często również ma miejsce bombardowanie. Izraelscy żołnierze z zimną krwią przesiedlają ludzi, tłumią wszelkie objawy sprzeciwu przeciw Żydom, a także nie wahają się zabić każdego, kto pomaga Arabom w przemycie broni. Nic ich nie ogranicza, nawet sumienie, o ile tylko je posiadają. W takich warunkach dorasta Ahmad. Zdaje sobie sprawę, że najważniejsze jest jedynie przetrwanie. Jutro może oznaczać stratę pracy, domu, rodziny… życia. 

Na przestrzeni pięćdziesięciu lat widzimy młodość, dorastanie i dorosłość Ahmada. Od początku kieruje się dobrem rodziny, ciężko pracuje, a jednak jego życie ulega diametralnej zmianie. Wszystko za zasługą determinacji do spełniania swojej pasji, jaką jest fizyka. Nie chcę zdradzać zbyt dużo, jednak cała historia chłopaka jest niezwykle zdumiewająca. Nigdy bym nie pomyślała, że jeszcze wówczas dziecko chodzące w butach z opony i ciuchach ze starych szmat, może osiągnąć w życiu tak wiele.  Historia opisana w „Drzewie migdałowym” wzbudziła we mnie nadzieję, a także przeświadczenie, że warto dążyć do swoich celów. Każdy dzień, dobry czy zły, pełen szczęścia czy tragedii, do czegoś nas prowadzi i trwając, spełnia swoje zadanie. Zadanie, którym jest możność osiągnięcia szczęścia, mimo wszelkim przeciwnościom.

Charakter książki ma zabarwienie tragiczne, pełne bólu i niepewności, a jednak porusza serce czytelnika tak, że wraz z ostatnią stroną pojawia się na jego twarzy uśmiech. Świat nigdy nie uświadomi sobie tragedii Palestyńczyków i wojen mających miejsce na tych terenach. Prawdopodobnie mało kto przejmie się losem tych, których historie życiowe są jeszcze bardziej przerażające i tragiczne. Celem autorki było uświadomienie każdemu czytelnikowi, co ma miejsce we współczesnym świecie. „Drzewo migdałowe” to swoistego rodzaju manifest nadziei na pokój Izraela i Palestyny, dlatego jak najwięcej osób powinno się z nim zapoznać. Poza tym, jest to również ponadprzeciętnie wciągająca pozycja, ucząca jak ważny jest każdy dzień, a w życiu nie można tracić ani chwili. Gorąco polecam.

Moja ocena: 9/10

***
Wakacje już się rozpoczęły! W końcu! Macie jakieś plany na te dwa miesiące? Przede mną wiele wyjazdów, misji, kolonii, odwiedzin... Zaczynam już dzisiaj, a wolny okres mam dopiero pod koniec lipca. Potem znów ruszam do akcji. Zapowiada się dużo roboty, ale i satysfakcji z niej. Szkoda tylko, że będzie mniej czasu na czytanie lub naukę. 
Mam do Was pytanie: co zamierzacie przeczytać w te wakacje?
Ja, już dzisiaj, muszę zdecydować co ze sobą zabrać nad jezioro. Jeżeli do południa otrzymam wiadomość, że w paczkomacie czeka "Hopeless", na pewno to ją wybiorę. W ostateczności zadowolę się czymś z klasyki (dobrze, żeby znać takie pozycje do matury), a zacznę od "Rozważna i romantyczna". Ktoś czytał? Jak wrażenia?

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam duuuuużo radości, słońca, niesamowitych chwil, nowych znajomości, przygód i czasu na ulubione książki. Wykorzystajmy ten czas najlepiej jak się da, nie siedźmy w domu gapiąc się na telewizor. 
Napomknę, że "Drzewo migdałowe" napomina nas, aby szanować życie i korzystać z niego tak, jak uważamy nie tracąc ani jednego dnia.
Do zobaczenia !!!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rzeki Londynu - Ben Aaronovitch

Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 365
Opis: Nazywam się Peter Grant. Jestem detektywem i uczę się na czarodzieja – jako pierwszy uczeń od pięćdziesięciu lat. Zajmuję się gniazdem wampirów w Purley, negocjuję rozejm między walczącymi ze sobą bogiem i boginią Tamizy, wykopuję groby w Covent Garden – a to tylko rutynowe działania. Duch rozruchów i rebelii obudził się w mieście i na mnie spada obowiązek przywrócenia porządku chaosie, który wywołał. Albo tego dokonam, albo umrę próbując…







Przepis na czarodziejski przysmak.

Należy gotować dużą ilość akcji aż do jej wrzenia, dodać nieco mniej czarnej magii, wrzucić zwłoki zmasakrowane zaklęciem, przyprawić humorem oraz owiać wonią urokliwego Londynu. Następnie smakołyk podany w tajemniczej oprawie przeanalizować pod koniec męczącego dnia lub na leżaku stopionym w blasku słońca. Tak właśnie wygląda lektura książki Bena Aaronovitcha pt. „Rzeki Londynu”.

Poznajcie Petera Granta, młodego posterunkowego, który właśnie zakończył okres próbny w policji stołecznej lub, przynajmniej czysto teoretycznie, w armii sprawiedliwości. Perspektywy na dalszą karierę nie są nazbyt obiecujące – praca papierowa na pewno nie przynosiłaby takiej satysfakcji jak śledzenie seryjnych londyńskich zabójców. Poza tym jak można inaczej zaimponować seksownej posterunkowej Lesley May? Peter jednak nie musi długo czekać na światełko w tunelu (przynajmniej dopóki nie wie, że to pociąg). Pewnej nocy, podczas dochodzenia w sprawie morderstwa, mężczyzna przesłuchuje pewną osobę, która jest martwa. Dosłownie. Koledzy z pracy raczej nie będą z tego zadowoleni… Entuzjastycznie reaguje zaś nadinspektor Nightingale, swoją drogą ostatni czarodziej w Anglii. Wygląda na to, że Peter Grant zainteresuje swoją osobą nie tylko wołające z biurka prace papierowe…

Nauka na czarodzieja nie jest taka prosta, jak mogłaby się wydawać. Tutaj nie wystarczy latać na miotle, zamieniać piękne dziewczyny w tłuste żaby czy wrzucać do kotła kurze stópki. Peter Grant zajmuje się za to gniazdem wampirów w Purley, wykopuje groby w Covent Garden, próbuje pogodzić boga i boginię Tamizy, bada sprawę zabitego człowieka i to najwyraźniej zmasakrowanego przez potężne zaklęcie. Poza tym coś niedobrego dzieje się z mieszkańcami Londynu. Duch rebelii, rozpaczy i cierpienia rozlewa się na całe miasto, a temu może zaradzić tylko młody czarodziej.

Mieliśmy już do czynienia z czarodziejami i szeroko pojmowaną magią w różnej postaci. Tak samo nie możemy narzekać na brak dobrych powieści kryminalnych czy thrillerów. A co, gdyby połączyć oba niesamowicie ciekawe gatunki? „Rzeki Londynu” stanowią bowiem właśnie taką powieść. Kiedy już myślimy, że zwłoki z papką zamiast mózgu są skutkiem brutalnego morderstwa, okazuje się, iż to zaklęcie ma taką moc. Poza tym, to duch od czasu do czasu zostaje zapytany o okoliczności zabójstw. Kryminalna część fabuły nie traci na tym, ponieważ przy lekturze czujemy się jak w jednej z najlepszych historii o tajemniczych mordercach. Owe połączenie gatunków wyróżnia „Rzeki Londynu” na tle innych paranormali, tudzież powieści fantasy.

Niezaprzeczalnie jednym z największych atutów książki jest niepokojący, tajemniczy, a w tym wszystkim również ironiczny klimat. Groteska wdziera się nie tylko w fabułę, ale także w samą kreację bohaterów. Dramat, brutalność i strach łagodzone są myślami Petera, jego podejściem do życia, swobodnym wręcz wyrazem charakteru. Może zbyt łatwo bohater przyjmuje nadnaturalne fakty i nie ma większych aspiracji, ale w tym wszystkim dodaje historii odrobinę łagodności, ironii i lekkości. Ponadto sama sceneria Londynu niesamowicie oddziałuje na wyobraźnię czytelnika. Peter Grant jest zachwycony, wręcz rozkochany w swoim mieście, co widać przez liczne opisy przeróżnych jego zakątków.

„Rzeki Londynu” to powieść lekka, rozrywkowa, a jednocześnie zaciekawiająca fabułą i tajemniczym klimatem. Zachęcam każdego czytelnika, który lubuje się zarówno w kryminałach jak i książkach fantasy, do zapoznania się z tą lekturą. Z pewnością spędzi z nią ciekawy wieczór i nie raz uśmiechnie się pod nosem.

Ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu MAG.

wtorek, 17 czerwca 2014

Cięcie - Veit Etzold

Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 544
Opis: Clara Vidalis, patopsycholożka, profilerka i przede wszystkim świetna detektyw, otrzymuje kopertę z płytą CD. Na płycie znajduje się krótki, ale przerażający filmik - zamaskowany mężczyzna podcina gardło młodej, ładnej dziewczynie.
Kiedy udaje się zidentyfikować ofiarę, policja obstawia jej dom i Clara wchodzi do mieszkania. Nie spodziewa się, że dziewczyna nie żyje od przeszło sześciu miesięcy! Jej ciało leży zabezpieczone na łóżku, pozbawione krwi i zakonserwowane przez specyficzny gatunek robaka, który je zmumifikował.
Kiedy dzięki następnej wskazówce odnalezione zostaje kolejne ciało, Clara nie ma już wątpliwości, że morderca prowadzi z nią niesamowicie wyrafinowaną grę - tym razem zamordowanym jest homoseksualista, który zginął prawdopodobnie jeszcze przed pierwszą odnalezioną ofiarą.





"Jest wszędzie i nigdzie. Zawsze i nigdy. Pojawia się tylko wtedy, gdy zabija. "

Zabójstwo, tajemnica, plątanina fałszywych tropów, okrucieństwo i przerażająca wręcz inteligencja. Brzmi znajomo, nieprawdaż? Każdy kryminał opiera się na tych wątkach, trudno tutaj polemizować. „Cięcie” Veita Etzolda to opowieść o Bezimiennym, zabójcy pozbawionego wszelkich skrupułów.  Jest jednak coś, co sprawia, że książka wyróżnia się na tle innych powieści z gatunku. I tu nie chodzi tylko o porywające perypetie młodych detektywów…

Komisarz Clara Vidals z wydziału psychopatologii w Berlinie zajmuje się ściganiem zabójców grasujących po mieście. Kobieta ma na sumieniu swoją młodszą siostrę, która została zamordowana w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Wspomnienia powracają za każdym razem, gdy Clara zmierza tropem najgroźniejszych psychopatów. Zemsta – to główny powód jej działalności. Tym razem przychodzi jej zmierzyć się z niezwykle inteligentnym zabójcą. Jest wszędzie i nigdzie. Zna każdy krok policji, gra z nią jak tylko chce… Jest niczym wirus komputerowy, niewykrywalny. To ON, Bezimienny. Przysyła Clarze filmik, na którym zabija młodą dziewczynę. Ale to nie jedyna wiadomość, jaką chce przekazać… Kieruje policję a fałszywe poszlaki, przy czym wręcz chwali się swoją przebiegłością. Co nim kieruje? Jak długo zamierza zabijać? I najważniejsze – co łączy go z Clarą?

Nie jestem pierwsza…

„Cięcie” to niesamowicie wciągająca lektura, zaciekawia czytelnika od samego początku i tak już trzyma go w swoich mackach aż do końca. Warto zadać sobie pytanie, co jest tym czynnikiem, dzięki któremu tak łatwo można wciągnąć się w opowieść. Osobiście nie mogę powiedzieć, że jest nim zaskakująca, zawiła fabuła. Owszem, zaciekawia, ale nie jest nieprzewidywalna. Łączy wręcz pewne skrajności: nie obfituje w zwroty akcji, a jednak sprawia, że czytelnik musi dowiedzieć się, jak dalej postąpi Bezimienny. Poza tym, nie jest to typowy kryminał czy horror. Nie znajdziemy tu szalonych pościgów, strzelanin, a nawet ciężko odczuć zagrożenie dotyczące nas jako czytelników, a także większego niebezpieczeństwa dla samych głównych bohaterów. „Cięcie” nazwałabym studium psychiki mordercy, docieranie do prawy krok po kroku, poznawanie jego motywów i zamiarów.

Książka, jak na porządną historię o seryjnym zabójcy przystało, nie szczędzi opisów seksistowskich i sadomasochistycznych zapędów, brutalności, emocji, a także lekkiego obrzydzenia. Przerażające co potrafi zrobić człowiek kierowany swoimi nieracjonalnymi celami. Jest to pierwsza książka, z jaką się spotkałam, z tak wyeksponowaną brutalnością oraz psychicznym i fizycznym znęcaniem. Mogło być jeszcze gorzej, zdaję sobie z tego sprawę, ale taka ilość opisów zupełnie wystarcza, żeby utrzymać intrygujący, niepokojący klimat.  

„Cięcie” to jedna z najciekawszych pozycji dla fanów opowieści o zabójcach pozbawionych wszelkich skrupułów. Brutalnych, inteligentnych, przebiegłych i nieprzewidywalnych. Warto wcielić się w postać komisarza, który ma do czynienia z tajemniczymi zabójstwami. Mianownikiem wszystkich morderstw jest jeden cel… i kilkanaście wybranych ofiar. Polecam poszukiwaczom porządnego, ciekawego thrillera.

… i nie jestem ostatnia.

Ocena książki: 7/10
Cytaty z książki "Cięcie" wyd. Akurat.


Strona autora: KLIK



Za lekturę serdecznie dziękuję portalowi Business & Culture.

środa, 4 czerwca 2014

Chłopaki Anansiego - Neil Gaiman

Wydawnictwo: MAG
Stron: 360
Opis: Czytelnicy z Ameryki i całego świata po raz pierwszy poznali pana Nancy’ego (Anansiego), pajęczego boga, własnie w Amerykańskich bogach. Chłopaki Anansiego to historia o jego dwóch synach, Grubym Charliem i Spiderze.

Gdy ojciec Grubego Charliego raz nadał czemuś nazwę, przyczepiała się na dobre. Na przykład kiedy nazwał Grubego Charliego „Grubym Charliem”. Nawet teraz, w dwadzieścia lat później, Gruby Charlie nie może uwolnić się od tego przydomku, krępującego prezentu od ojca – który tymczasem pada martwy podczas występu karaoke i rujnuje Grubemu Charliemu życie.Pan Nancy pozostawił Grubemu Charliemu w spadku różne rzeczy. A wśród nich wysokiego, przystojnego nieznajomego, który zjawia się pewnego dnia przed drzwiami i twierdzi, że jest jego utraconym bratem. Bratem tak różnym od Grubego Charliego, jak noc różni się od dnia, bratem, który zamierza pokazać Charliemu, jak się wyluzować i zabawić... tak jak kiedyś ojciec. I nagle życie Grubego Charliego staje się aż nazbyt interesujące. Bo widzicie, jego ojciec nie był takim zwykłym ojcem, lecz Anansim, bogiem-oszustem. Anansim, buntowniczym duchem, zmieniającym porządek świata, tworzącym bogactwa z niczego i płatającym figle diabłu. Niektórzy twierdzili, że potrafił oszukać nawet Śmierć.



"Życie jest jak piosenka. Choć czasem ze zdartej płyty".


Dziewczynka, która poszukuje przygód tam, gdzie nie powinna. Dziewczynka, która odkrywa alternatywny świat, niemal wyśniony… Dziewczynka, która nie może dać przyszyć sobie guzików. Koralina. Opowieść Neila Geimana, a zarazem moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. Baśniowa, magiczna, pełna wyobraźni i subtelnej grozy. Miałam więc podstawy do tego, aby po książce „Chłopaki Anansiego” spodziewać się równie interesującej opowieści. Z chęcią zabrałam się do lektury, ale, niestety, lektura nie spełniła do końca moich oczekiwań.

Gruby Charlie to wyjątkowa jednostka, niezwykle doświadczana przez los pożałowania godnymi sytuacjami. Nie znosi swojego ojca (swoją drogą inicjatora określenia „gruby”), jego ulubionym zajęciem jest oglądanie telewizji, a na swoją narzeczoną, Rosie, nie zwraca większej uwagi. Ponadto oboje nie wiedzą, kiedy odbędzie się ich ślub – choć przecież wypadałoby się w końcu pobrać. Na domiar złego matka Rosie okazuje się być zrzędliwą sknerą, nieufnie nastawioną do Grubego Charliego. Praca z kolei jest coraz bardziej męcząca, ale to nie koniec. Gruby Charlie dowiaduje się o śmierci swojego ojca, a jedyne co ogranicza go przed odtańczeniem tańca radości, to minimalny szacunek wobec innych. Wtedy właśnie dowiaduje się, że jego ojciec był „boskim pająkiem”, istotą nie z tego świata. Okazuje się też, że Gruby Charlie ma brata, Spidera. Ten wprasza się do domu i dosłownie wywraca wszystko do góry nogami. Bo jak tu wytrzymać kąpiąc się w zimnej wodzie, podczas gdy niechciany gość wygrzewa się w pokojowym jacuzzi? I jaka moc kryje się w synach pajęczego boga?

„Chłopaki Anansiego” , czyli Gruby Charlie i Spider, to synowie Pana Pająka poznanego przez większość czytelników w powieści „Amerykańscy bogowie”. Nie czytałam tej książki, dlatego nie będę w stanie dokonać porównania. Całe szczęście, że „Chłopaki Anansiego” stanowią spójną historię, niewymagającą znajomości pierwszej książki. „Amerykańscy bogowie” są zapewnie utrzymani na tym samym poziomie literackim, dlatego raczej nie żałuję, że ich nie czytałam. Niestety, chyba Neil Gaiman nie przekonał mnie do swojego stylu. Wydaje się to być trochę dziwne, ponieważ „Koralina” z kolei bardzo mi się podobała. Przyczyna tkwi w tym, że książka ta ma cechy baśni lub groźnej opowieści dla starszych dzieci. Po „Chłopakach Anansiego” spodziewałam się natomiast trochę poważniejszej historii, z większą ilością horroru i magii. Otrzymałam za to dawkę dziwnego humoru, który jedynie raz wywołał na mojej twarzy mały uśmiech. Bardziej irytowały mnie pewne sytuacje niżeli śmieszyły.

Styl, jakim posługuje się Neil Gaiman, cechuje swoboda, ironia oraz przystępność. Dla mnie – troszkę zbyt banalnie. Większość dialogów między bohaterami to informacje zbędne, nic nie wnoszące do historii. Może tylko odrobinę ‘luźnego’ klimatu, za którym raczej nie przepadam. Ponadto, narrator czasami zwraca się bezpośrednio do czytelnika, zwłaszcza gdy nawiązuje do opowieści o Anansim.  Problem w tym, że w najmniejszym stopniu nie poczułam się odpowiedzialna do jakiegokolwiek zaangażowania w historię. O emocjonalnych odczuciach również nie ma co mówić… Neil Gaiman traktuje bohaterów powierzchownie, nie zagłębia się w ich psychikę, nie kształtuje skomplikowanych charakterów. Prostym przykładem może być sytuacja, gdy do Charliego przybywa Spider. Nieznajomy oświadcza, że jest jego bratem. Co robi Charlie? Otwiera drzwi i proponuje Spiderowi herbatkę. A jak reaguje na fakt, że brat całuje się z jego narzeczoną? Zadaje pytanie „dlaczego”, po czym wszystko wraca do normy. Wszystkie postacie są bowiem bez życia, jakby płaskie i bezuczuciowe.

Neila Gaimana mogę pochwalić tylko na postawie książki „Koralina”. „Chłopaki Anansiego” okazały się dla mnie lekturą zbyt banalną, nieprzemyślaną, prostą i nic nie wnoszącą do mojego życia. Samo czytanie nie przyniosło zbyt wielu emocji, z łatwością mogłam oderwać się od tej książki. Myślę jednak, że są osoby, którym spodoba się styl autora oraz charakterystyczny humor. Neil Gaiman musi dojść z czytelnikiem do porozumienia, ja do tej grupy niestety nie należę. 

Ocena książki:4/10

DODATKI:

Strona autora: KLIK
Poprzednie wydanie:


Serdecznie dziękuję Wydawnictwu MAG za możliwość przeczytania książki.