Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

środa, 23 listopada 2011

Chata - Wm. Paul Young

Wydawnictwo: Nowa Proza
Tłumaczenie: Anna Reszka
Ilość stron: 285
Opis wydawcy: Największy fenomen wydawniczy 2008 roku już w Polsce!!! Najmłodsza córka Mackenziego Allena Phillipsa Missy została porwana podczas rodzinnych wakacji. W opuszczonej chacie, ukrytej na pustkowiach Oregonu, znaleziono ślady wskazujące na to, że została brutalnie zamordowana. Trzy lata później pogrążony w Wielkim Smutku Mack dostaje tajemniczy list, najwyraźniej od Boga, a w nim zaproszenie do tej właśnie chaty na weekend. Czytając "Chatę", uświadomiłem sobie, że pytania, które pojawiają się w tej zniewalającej powieści, są tymi samymi, które nosiłem głęboko w sobie. Piękno tej książki nie polega na tym, że udziela ona łatwych odpowiedzi, ale że zaprasza czytelnika, żeby zbliżył się do łaski i miłości Boga, w którym znajdujemy nadzieję i uzdrowienie. 



Moja ocena książki: Tym razem nie chcę oceniać powieści, ponieważ jest ona zupełnie inna od tych wszystkich, które kiedykolwiek czytałam.

"Tam, gdzie tragedia zderza się z wiecznością"

Każdy człowiek styka się z różnego rodzaju problemami. Próbujemy sobie radzić z każdą małą trudnością, ale co jeżeli spadnie na nas ciężar prawdziwej tragedii? Dlaczego w ogóle istnieje coś takiego jak cierpienie? Przecież Bóg, chociażby jedną myślą, mógłby usunąć całe zło ze świata. Na głównego bohatera powieści „Chata” Williama Paula Younga, odpowiedź czekała w dość zaskakującej formie...

Mack wyjeżdża wraz ze swoimi dziećmi i żoną na kemping, aby odpocząć od codziennej monotonii i umocnić więzi rodzinne. Nie przeczuwa jednak, że owa podróż będzie najgorszą w jego życiu. Jesse, syn Macka, wypływa kajakiem na jezioro, które po chwili przewraca łódkę. Wszyscy ruszają chłopcu na pomoc pozostawiając sześcioletnią Missy samą na terenie obozu. Jessowi nic się nie dzieje, za to córeczka Macka znika bez śladu. Jedyną poszlaką jest spinka z biedronką włożona między strony kolorowanki Missy. Policja, próbując znaleźć drogę ucieczki porywacza, natrafia na starą chatę. Znalezione tam dowody wykazują, że właśnie w tym miejscu popełniono zabójstwo dziewczynki. Całą rodzinę ogarnia Wielki Smutek, a Mack obwinia siebie za śmierć Missy. Tragedia znacznie oddala go do Boga.

Trzy lata później, do Mackenziego dociera tajemniczy list informujący o tym, że pewien „Tata” chce spotkać się z nim w chacie; tym strasznym, przywodzącym tragiczne wspomnienia miejscu. Czyżby był to list od samego Boga? Nan, żona Macka, nazywała go właśnie Tatą... A jeżeli to tylko podstęp wymyślony przez mordercę? Mack chce zaryzykować własne życie, aby zaspokoić ciekawość. Poza tym – co ma do stracenia skoro wszystko straciło sens już trzy lata temu?

Nie muszę karać ludzi za grzechy. Grzech sam w sobie jest karą, pożera cię od środka. Nie chcę go piętnować, tylko plenić.”

Największym zaskoczeniem doświadczonym przeze mnie podczas lektury jest samo przedstawienie Boga. Nie jako poczciwego starca z długą brodą mówiącego staromodnym językiem, ale jako trzech postaci diametralnie różniących się od siebie pod względem fizycznym. Tata jest bowiem kobietą, Jezus niezbyt przystojnym mężczyzną, a Duch Święty małą dziewczynką. Dlaczego autor w taki właśnie sposób przedstawił Trójcę Świętą? Z pewnością po to, aby udowodnić, że Bóg jest duchem, którego żaden człowiek nie może ogarnąć rozumem. William Young chciał również w ten sposób przybliżyć nam boską osobę porównując ją do kochającej matki. Ludzie kurczowo trzymają się stereotypów, czy wyobrażeń, zapominając o tym, co naprawdę ważne. Boga najczęściej wyobrażamy sobie jako człowieka podniesionego do potęgi n-tej z dodatkiem bezgranicznej dobroci. Jak jest naprawdę?

„Chata” jest dla mnie wielkim skarbem, ponieważ przedstawiła pewne znane mi od dawna prawdy w całkiem nowy i zaskakujący sposób. To, co było dotąd oczywiste i proste, zyskało większy sens i wiarygodność. Mack, ze względu na ogarniającego go Wielki Smutek, przestaje wierzyć, że Bóg naprawdę go kocha. Każdy z pewnością wie, że miłość boska jest bezgraniczna, ale ten fakt staje się tak oczywisty, ze nie ma w nim nic niezwykłego. A może by spojrzeć z innej perspektywy? Możemy zrobić to wraz z Mackiem, który jako kochający ojciec, dzięki pomocy Taty, sam doświadcza jak trudne jest wysłanie kilku ze swoich dzieci do piekła. Każde chciałby przed tym uchronić, nawet gdyby miał zapłacić życiem.

Jestem szczerze oczarowana tą powieścią. Znacznie zmieniła ona mój tok myślenia, dała odpowiedzi na dręczące pytania. Każdy czytelnik może spojrzeć na pewne sprawy w zupełnie inny sposób, nawet na takie trudne jak śmierć. „Chata”, mimo początkowej tragedii, pozostawia w czytelniku radość i nadzieję. Z pewnością nie będę w stanie szybko zapomnieć o tej powieści. Dała mi duży materiał do przemyślenia. Zapraszam wszystkich do wstąpienia do mrocznej chaty, która w jednej chwili może przeobrazić się w kwitnący ogród waszego serca, którym opiekuje się sama Tata. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nowa Proza oraz portalowi Sztukater.

Przy okazji chciałabym też podzielić się pewną informacją. Mianowicie okazało się, że Tosia jest Tośkiem, a Kasia dzisiaj zniosła już drugie jajeczko :) (Dla niewtajemniczonych - chodzi o papużki) :)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Recenzja: Zapach spalonych kwiatów - Malissa De La Cruz + wyniki konkursu

Wydawnictwo: Znak literanova
Tytuł oryginału: The Witches of East End
Tłumaczenie: Ewa Polańska
Ilość stron: 300
Opis wydawcy: Freya wiedziała, że igra z ogniem, a mimo to nie potrafiła się powstrzymać. W powietrzu od niewyobrażalnego napięcia czuć było zapach spalonych kwiatów. Czuła, że jakaś nieopisana siła pcha ją w ramiona mężczyzny. Sęk w tym, że zupełnie nie tego, co trzeba - brata własnego narzeczonego. W miejscu zupełnie nie tym, co trzeba - na własnym przyjęciu zaręczynowym. Czuła pod skórą, że zbliżają się kłopoty. Nie ona jedna... Joanna od kilku dni przeczuwała, że coś niedobrego dzieje się w miasteczku. Kiedy zobaczyła martwe ptaki na plaży, wiedziała już, że to nie przypadek. Znała te oznaki. Do tego wszystkiego Ingrid, na pozór najspokojniejszą z kobiet z rodu Beauchamp, zaczęły dręczyć niepokojące koszmary...


Moja ocena książki: 7/10 

 
 „Zapach spalonych kwiatów” to powieść autorstwa Melissy De La Cruz, słynnej amerykańskiej pisarki. Spod jej pióra wyszli między innymi „Błękitnokrwiści”. Seria ta otrzymała w znacznej części mało przychylne opinie, często czytelnicy krytykowali styl autorki. Miałam jednak nadzieję, że „Zapach spalonych kwiatów” okaże się oryginalną i ciekawą pozycją na nudne wieczory. Czy mogę to potwierdzić po lekturze?

Autorka zbiera nas do małego, nieatrakcyjnego pod żadnym względem miasteczka North Hampton, gdzie mieszkańcy od pokoleń tworzą zżyte, zamknięte klany. To właśnie w tym, zapomnianym przez ludzi i rozwój cywilizacji miejscu, mieszkają trzy niezwykłe kobiety z rodu Beauchampów. Dlaczego niezwykłe? Każda z nich ma nadprzyrodzone moce, które pod żadnym pozorem nie mogą zostać ujawnione. Przynajmniej teoretycznie. Tajemnicza siła pcha Feryę ku Killianowi, bratu swojego narzeczonego. Dziewczyna nie wie już, kogo obdarza prawdziwym uczuciem. Jak długo będzie w stanie oszukiwać narzeczonego? Freya wie, że igra z ogniem, a podświadomość zapowiada nadchodzące niebezpieczeństwo. Ingrid z kolei prowadzi spokojne życie bez miłosnych dylematów. Dzięki pracy w bibliotece odnajduje wewnętrzny ład. Rychło niszczy go sytuacja przyjaciółki, Tabity, która nie może zajść w ciążę. Ingrid postanawia pomóc dziewczynie dzięki swoim magicznym zdolnościom. Joanna Beauchamp, matka Feryi i Ingrid, również nie może oprzeć się pokusie ujawnienia swoich mocy. Kobieta odczuwa tęsknotę do pełnienia roli kochającej matki, dlatego też postanawia wziąć pod opiekę małego chłopca, któremu szybko ujawnia swoje zdolności. Jakby tego było mało, po miasteczku roznosi się wieść o latającym UFO. Czy faktycznie Joanna na miotle wyglądała jak duży krążek?

Tajemnicze znaki, koszmary i niepokojące przeczucia świadczą o tym, że do życia wszystkich trzech kobiet lada chwila wedrą się czarne moce.

Z pozoru może się wydawać, że najważniejsze w powieści są zdolności nadprzyrodzone. Tak naprawdę „Zapach spalonych kwiatów” opowiada przede wszystkim o kobietach, które starają się poukładać własne życie. Ich relacje ze znajomymi oraz problemy z jakimi się zmagają to aspekty, na które autorka kładzie szczególny nacisk. Wątek paranormalny jest jedynie małym dodatkiem, który ubarwia całą historię, na którą składają się losy trzech spokrewnionych ze sobą ale jakże różniących się od siebie kobiet.

Powieść niestety nie obfituje w zwroty akcji, zdarzenia rzadko kiedy wywołują jakiekolwiek emocje. Jest to największy minus powieści. Ja byłam jedynie obserwatorem, który wprawdzie śledził losy bohaterek, ale nie był w stanie zbytnio przejąć się problemami, z jakimi się zmagały. Szkoda, że autorka nie dała mi możliwości wniknąć w świat przedstawiony. Brak jakichkolwiek emocji ujmuje książce uroku i tajemniczego klimatu, tym samym czyta się ją beznamiętnie. „Zapach spalonych kwiatów” wiele na tym traci.

Bohaterowie wywołali we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony każdy z nich ma jedyny w swoim rodzaju charakter i ciekawe wspomnienia, z drugiej zaś trudno było mi się utożsamić z jakąkolwiek postacią. Autorka mogła bardziej zagłębić się w życie emocjonalne bohaterów, gdyż są oni powierzchowni, wydają się być mało realistyczni. Z pewnością korzystniej by było ustanowić postać główną i dogłębnie wniknąć w jej odczucia niż postawić sobie za cel równomierny podział fabuły dla trzech kobiet.

„Zapach spalonych kwiatów” to pięknie napisana powieść, która mimo że podczas lektury nie wywarła na mnie żadnych emocji, to okazała się być lekka, przyjemna i łatwa w odbiorze. To miła odmiana od wszechobecnych wampirów oraz wilkołaków. Polecam mało wymagającym osobom poszukującym spokojnej powieści z wątkiem paranormalnym. Z chęcią sięgnę po kontynuację gdy tylko pojawi się w polskich księgarniach,

Egzemplarz otrzymałam od Wydawnictwa Znak literanova, za co bardzo dziękuję.



Dzisiaj nadszedł dzień ogłoszenia wyników konkursu, w którym nagrodą jest nowiutki egzemplarz powieści "Zapach spalonych kwiatów". Na moją skrzyknę pocztową napłynęło równo 10 zgłoszeń. Bardzo dziękuję wszystkim za udział w konkursie :)

Wybór był bardzo trudny, ponieważ każda praca była ciekawa i jedyna w swoim rodzaju. Dziękuję Asi i Kasi, moim koleżankom, za pomoc i rady. Samej trudno by mi było wybrać zwycięzcę.
Gdybym tylko mogła, nagrodziłabym wszystkie biorące udział osoby. Niestety, nagrodę mam tylko jedną.

Nie przedłużając- książkę wygrywa Scarlett. Oto zwycięska praca:

Otwieram drzwi i staję w korytarzu. Późno już, ledwo widzę to co jest przede mną. Cienie, mrokiem odkładały się na ścianach. Już od wejścia wiedziałam, że coś jest nie tak jak być powinno. Wszechogarniająca ciemność wzmagała niepokojące uczucia. Zrobiłam krok do przodu. Poczułam zapach. Spalone kwiaty. Ciężki, wręcz piżmowy zapach otulił mnie wonnym kokonem. Był rozleniwiający, a jednocześnie taki podniecający. Miałam ochotę wygiąć się w tym aromacie jak kotka. Był zwodniczo odprężający. Był niebezpieczny, przez to, że wydawał się niegroźny. Kolejny raz zaciągnęłam się odurzającym zapachem. Rozkosz. Rozkosz, która może zabić. Coś za co warto umrzeć. Wspomnienia wirują w mojej głowie, zapominając o chronologii. Strzępy przeszłości łączą się w nielogiczną całość, tworząc dziwnie prawidłowy film. Postacie, zdarzenia, słowa – to moja przeszłość? Nie rozpoznaję w niej siebie. Całość jest piękna, ale nie ma w niej mnie. Bo to nie ja, prawda? Ja taka nie jestem.

Otrząsam się i robię krok dalej.

Scarlett, serdecznie gratuluję :) Proszę o wysłanie danych adresowych na mój email :)

Chciałabym przedstawić Wam jeszcze dwie inne prace, które wraz z jury postanowiłyśmy wyróżnić :)

Dizzy: 

Do mojej głowy napłynęły myśli smutne i chore. Delikatny, nęcący zapach spalonych roślin przypomniał mi zwiędłe kwiaty na grobie, znicze niegdyś zapalone, łzy zapomniane, strach... potworny strach przed samotnością i rozpacz - za moją utraconą miłością. 

Angela: 

 
Ciemność. Wokół słychać tylko delikatny szum liści.
Idę przed siebie szybkim krokiem. Staję. Delikatnie otwieram drzwi i
zamieram na moment.
Wyczuwam ją. Wyczuwam tę woń.
Uderza mnie niewidzialna fala wspomnień.
Tych strasznych wspomnień.
Czuję, że nogi się pode mną uginają.

Widzę dom. Mój dziecięcy dom. A przed nim cudowny ogród pełen róż.
Róże, które kochała babcia.
Widzę dzieci bawiące się w piaskownicy.
I matkę, przygotowującą obiad w kuchni.
Nagle wszystko przyspiesza. Jakby ktoś przewijał film.
Widzę dziewczynkę o lśniących blond włosach w różowej sukience.
Tak, to ja.
Bawi się z innymi dziećmi.
Po chwili, znajduje pudełeczko.
Małe, niepozorne pudełeczko.
A w nim zapałki.
Przekłada jedną z nich w ręce, z zaciekawieniem.
Jedna z towarzyszek wyrywa jej pudełko i objaśnia sposób użycia.
Żądne nowych przygód i doświadczeń, dzieci zmierzają w kierunku ogrodu.
"Wypróbujmy na jednym kwiatku, chcę zobaczyć jak się pali." -
mówi ochoczo jedna z towarzyszek.
Tak też blondwłosa dziewczynka robi.
Dzieci zafascynowane nowym zjawiskiem patrzą jak kwiat zaczyna
obumierać, a przy tym wypuszczać z siebie specyficzną woń.
Niestety na jednej róży się nie skończyło.
Po chwili druga chwyta od niej ogień.
I kolejna, i kolejna.
W końcu cały ogród staje w płomieniach, a nad nim unosi się zapach,
zapach spalonych kwiatów.
Dzieci, ogarnięte strachem uciekają, pozostawiając blondwłosą dziewczynkę samą.
Patrzącą przez ogień na dom, z którego właśnie uciekali wszyscy domownicy.
Wzywają pomoc.
Udaje im się odratować dom, ale ogród zostaje w szczątkach.
Dziewczynka patrzył przez łzy na rodzinę.
Coś jej nie pasuje.
Zastanawia się co.
Po chwili dociera do niej, że nie ma z nimi babci, która przecież też była w domu.
"Mamo, gdzie jest babcia?" - łka.
"Kochanie... W chwili, gdy babcia poczuła zapach tych róż, które... spłonęły, odeszła. Miała zawał serca. Jest teraz w niebie razem z
dziadziem. Teraz jest w pełni szczęśliwa." - mówi kobieta, sama niewierząc w własne słowa.
Dziewczynka niewiele rozumiejąc z tego co właściwie się wydarzyło, po prostu tuli się do matki. By nie musząc patrzeć na to co zrobiła.

Odzyskuję świadomość. Wchodzę do domu i zamykam za sobą drzwi na klucz.
Uśmiecham się i mówię: "Cześć babciu".


Jeszcze raz dziękuję wszystkim za udział. Z pewnością na moim blogu pojawią się jeszcze inne konkursy :)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Informacje dotyczące konkursu z "Zapachem spalonych kwiatów"

Witajcie,

Dziękuję Wam za wszystkie zgłoszenia do konkursu pachnącego spalonymi kwiatami. Jednakże z pewnych przyczyn postanowiłam przedłużyć konkurs do najbliższej soboty, czyli do 19 listopada do północy. Wyniki postaram się opublikować najpóźniej we wtorek.
Po więcej informacji zapraszam tutaj: klik

Najważniejsza informacja została już podana, ale chciałabym też dodać, że na blogu pojawiła się kolejna sonda.Tym razem chciałabym dowiedzieć się, jakie istoty paranormalne lubicie najbardziej :) Może są to wampiry, wilkołaki i anioły, które co poniektórym już się 'przejadły', albo może groźne syreny, mroczne wróżki, czarownice albo hybrydy? Mam nadzieję, że weźmiecie udział w ankiecie. Ciekawość mnie zżera :)

To by było na tyle. Po raz kolejny przepraszam za blokadę czytelniczą... Dzisiaj wróciłam o 17 do domu (tak wracam ze szkoły w poniedziałki i wtorki), znalazłam chwilkę czasu, żeby poinformować Was o zmianie daty zakończenia konkursu. Dzisiaj był wyjątkowo wredny dzień. Kartkówki z historii, chemii i matematyki, sprawdzian na 9 lekcji z niemieckiego... Byleby do ferii wytrzymać.

Pozdrawiam i życzę więcej wolnego czasu (z pewnością wielu się to przyda) :)

piątek, 11 listopada 2011

Ava Farris. Podwójna tożsamość - Izabela Misztal

Wydawnictwo: Ekwita
Ilość stron: 421
Oprawa: miękka
Opis wydawcy: Wyjechali z ukochanej Marsylii do ponurego miasteczka aby po raz kolejny ukryć się przed odwiecznymi wrogami. Ale tylko ją z całej rodziny przenika strach. Coraz gorsze przeczucia i ogarniający niepokój spędzają jej sen z powiek. Zakłada maskę - skryta, nieprzystępna, niezbyt inteligentna, niewyróżniająca się z tłumu wierzy, że w ten sposób oszuka bezwzględnych prześladowców, którzy mogą czaić się wszędzie. Pewnej wrześniowej nocy poznaje kogoś, kto sprawia, że jest w stanie zapomnieć o grożącym jej niebezpieczeństwie. To dla niego zapragnie zrzucić uciążliwą maskę...






Moja ocena książki: 8/10

 
W pewnych sytuacjach często zakładamy maski. Udajemy kogoś zupełnie innego po to, aby osiągnąć swój cel. Oszukujemy samych siebie, robimy dobrą minę do złej gry. Taką postawę przyjmuje główna bohaterka powieści „Ava Farris. Podwójna tożsamość” autorstwa Izabeli Misztal. Rozpoczynając przygodę z powieścią żywiłam nadzieję, że po raz kolejny polski autor pozytywnie mnie zaskoczy. Czy mogę to potwierdzić po lekturze?

Farrisowie wyjechali z Marsylii do Carlton, ponurego miasteczka, aby chronić się przed odwiecznymi wrogami. Cała rodzina jest pewna, że tutaj nie zagraża im żadne niebezpieczeństwo. Jedynie Ava nadal ma przeczycie, iż wrogowie mogą obserwować ich w każdym miejscu. Dlatego tworzy pozór niezbyt inteligentnej, ponurej i mało towarzyskiej dziewczyny. Zakłada na siebie maskę, skrywa prawdziwe magiczne oblicze. Według własnego postanowienia, zostaje przeniesiona do specjalnej klasy uważanej przez innych uczniów za zbiorowisko przygłupów. Ava musi skrywać nadprzyrodzone umiejętności, dlatego też za wszelką cenę pragnie nie rzucać się w oczy. Rodzice nie mogą zrozumieć postępowań córki. Każdy w rodzinie, prócz Avy, prowadzi normalne życie. Brat jest gwiazdą piłki nożnej, ojciec nadzoruje własną firmę, a matka zajmuje się domowymi obowiązkami.

Życie Avy zmienia się bezpowrotnie po śmierci nauczyciela matematyki. Nowym profesorem zostaje Jeremy Wildroff, który od początku rodzi w dziewczynie nieprzyjemne emocje. Ponadto Ava ma wrażenie, że nauczyciel wie o jej skrywanym przez tyle lat obliczu. Pewnego wrześniowego dnia, podczas spaceru, spotyka Nathaniela, syna Jeremy'ego, który wydaje się być zainteresowany jej osobą. Ale co taki przystojny chłopak może widzieć w nieśmiałej i mało lubianej dziewczynie? Oboje coraz bardziej się do siebie zbliżają. Ava już nie chce ukrywać swojej prawdziwej tożsamości. To dla Nathaniela zechce ściągnąć uporczywą maskę, ale czy ta decyzja pozwoli obronić się dziewczynie przed odwiecznymi wrogami?

Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się być mało oryginalna i nieatrakcyjna, jednakże mnie osobiście przypadła do gustu. Oczywiście powtarzają się tutaj pewne schematy typowe dla powieści paranormal, jednakże biorąc pod uwagę ogół zdarzeń można stwierdzić, że mamy do czynienia z zupełnie nową i niepowtarzalną historią. Autorka zawarła w niej ciekawe wątki, które wywołują w czytelniku prawdziwe emocje w żadnym momencie nie pozwalając się nudzić. Wszystko jest dokładnie przemyślane i wyeksponowane w godny podziwu sposób. Izabela Misztal posługuje się bowiem trzecioosobową formą narracji wnikając w myśli Avy, a jednocześnie nie zaniedbując opisów otoczenia. Moja wyobraźnia, obudzana ciekawym przedstawieniem świata, co chwila podsuwała mi obrazy, które stawały się dla mnie drugą rzeczywistością. Właśnie to najbardziej cenię sobie w tej powieści; z łatwością oderwała mój umysł od codziennych spraw i stała się pasjonująca przygodą, którą musiałam przeżyć wraz z bohaterką.

Magiczna powieść powinna zawierać magiczne postacie. Główna bohaterka, Ava Farris, jest z początku kolejną szarą myszką z niską samooceną. Niektórzy mogą usprawiedliwić to udawaną tożsamością, bo przecież dziewczyna sama w sobie jest wyjątkowa i odważna. Z tym stwierdzeniem zgodzić się nie mogę, ponieważ jeżeli człowiek stara się być kimś, kim nie jest, stopniowo zewnętrzne oblicze wpływa na wnętrze. Na szczęście, dzięki relacjom z Nathanielem, Ava stopniowo nabiera pewności siebie. Cała historia przedstawia zmiany zachodzące w psychice bohaterki, a efekt końcowy może zaskoczyć samą bohaterkę. Nieustannie obserwowałam poczynania Avy z nadzieją, że uda jej się powrócić do prawdziwej siebie.

Postaci drugoplanowych jest mało, jednakże znacznie ubarwiają one całą książkę. Najbardziej polubiłam Thomasa, brata Avy, oraz Nathaniela. Thomas z początku wydał mi się być zwykłym lalusiem. Został liderem zespołu piłki nożnej, wszystkie dziewczyny się za nim oglądały, dużą ilość czasu potrafił spędzić przed lustrem. Z czasem jednak urzekło mnie jego poczucie humoru, pewność siebie i rozwaga. Nathaniel zaś jest często spotykaną w paranormalach postacią „Pana Idealnego”, jednak nie mogłam oprzeć się jego urokowi. Za każdym razem gdy pokazywał, jakim potrafi być dżentelmenem, miała ochotę głośno westchnąć. Po raz kolejny przekonuję się, że przez takie postacie nigdy nie znajdę chłopaka, który sprostałby moim wymaganiom :)

Powieść „Ava Farris. Podwójna tożsamość” jest jedną z najlepszych powieści typu paranormal. Bardzo się cieszę, że mogę to stwierdzenie przypiąć do książki polskiej autorki. Jeżeli szukacie ciekawej, oryginalnej i pełnej emocji pozycji na nudny wieczór, to śmiało możecie sięgnąć po tę powieść. Jestem nią szczerze oczarowana, zapewne jeszcze kiedyś do nie powrócę. Życzę więc miłej lektury, a ja sama z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji przygód Avy. 

Trailer:


Strona książki: KLIK
Zapraszam do zapoznania się ze stroną. Znajduje się tu wiele ciekawych informacji.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amok. 
 

piątek, 4 listopada 2011

Stosik i podsumowanie miesiąca

Witajcie,

Dzisiaj chciałabym pochwalić się książkowymi zdobyczami i zasypać Was mało ważnymi informacjami :) 

Na początek statystyki na miesiąc październik:
Liczba wyświetleń bloga wyniosła 2186, z czego 126 odwiedzin dokonali mieszkańcy innych krajów (głównie Stanów Zjednoczonych).
Największą ilością wyświetleń cieszy się post z konkursem - 83.
Najchętniej komentowana notka to  recenzja powieści "Królestwo czarnego łabędzia" - dotąd 24 komentarze.
W ciągu miesiąca przeczytałam zaledwie 6 książek, z czego jednej jeszcze nie zrecenzowałam na blogu. Wynik bardzo, bardzo słaby ale cóż poradzić - mało czasu, mało recenzji. Dano nie miałam takiej blokady czytelniczej... 
Ilość zorganizowanych konkursów: 1 (w dodatku pierwszy na moim blogu :))

Stosik:
Oto zdobycze ksiażkowe jakie udało mi się zdobyć w październiku:


Przepraszam za jakość i tło, ale najzwyczajniej nie miałam pomysłu gdzie rozłożyć książki :)
Od lewej:
1. Anielski ogień - od Wydawnictwa Bukowy Las,
2. W pół drogi do grobu - od portalu Sztukater. Nie mogę doczekać się lektury :)
3. Jutro - wynik wymiany,
4. Dziewczyna, która pływała z delfinami - jw,
5. Ostatni dobry człowiek - od Wydawnictwa Amber
6. Chata - od portalu Sztukater - czytała cała moja rodzina :)
7. Mistyfikacja - od Wydawnictwa Mira,
8. Rico, Oskar i głębocienie - od Wydawnictwa WAM,
9. Dogonić rozwiane marzenia - od Wydawnictwa Mira.
10. Zapach spalonych kwiatów - od Wydawnictwa Znak.

Jeden z dwóch egzemplarzy można wygrać w konkursie. Zadanie myślę ciekawe, nagroda również, a zgłoszeń nadal mało. Zachęcam do wzięcia udziału, wystarczy tylko chwilkę pomyśleć i coś napisać :)

Książki ustawione w stosiku prezentują się tak:


Inne "zdobycze":
W moje progi zawitały też innego rodzaju "zdobycze". Dwie papugi średniej wielkości, kreatywnie nazwane przez mojego tatę:

Kasia:


oraz Tosia:


Na razie nie wiadomo, czy zostaną u nas na zawsze. Mam nadzieję, że tak, bo w ciągu 2 tygodni już się zadomowiły :) A przynajmniej Kasia (nawiasem mówiąc to chyba samiec, bo się puszy i sam wchodzi na ramię). Tosia zaś jest piskliwą i strachliwą wredotą (zapewne samica; do końca nie wiadomo, bo każdy mówi co innego na temat płci), ale za to potrafi śpiewać. Może nie jak ara, ale umie "wypiskać" 2 melodie (nie wiem nawet skąd one pochodzą). W nocy, dzięki Bogu, nie ujawniają swojej obecności. Jedynie czasem Tosia daje rano koncerty :).

To już chyba wszystko. Szczęśliwa będę jeżeli ktoś przeczyta moje wywody :) Na koniec dodam jeszcze, że w ten weekend postaram się napisać recenzję powieści "Ava Farris. Podwójna tożsamość". Zdradzę na razie tyle, że bardzo mi się podoba.

Miłego weekendu! :)