Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Wiktoriańska herbaciarnia - Debbie Macomber

Wydawnictwo: Mira
Stron: 336
Data premiery: 05.08.2011
Opis wydawcy: Wszyscy mieszkańcy Cedar Cove są w szoku: restauracja Justine i Setha Gundersonów spłonęła na skutek podpalenia. Poszukiwanie sprawcy wciąż trwa. Jednak Justine ma również inne zmartwienia. Z przerażeniem obserwuje, jak Seth coraz bardziej się od niej oddala – myśli wyłącznie o odbudowaniu restauracji, a wszystkie inne sprawy spycha na dalszy plan. Dopiero gdy Justine zaczyna interesować się jej były chłopak Warren, zazdrosny Seth postanawia walczyć o żonę, której nigdy nie przestał kochać.Różne szczęśliwe chwile i dramaty przeżywają też inni mieszkańcy miasteczka. Allison Cox niepokoi się o swojego chłopaka Ansona, który wyjechał w pośpiechu z Cedar Cove. Tym samym stał się głównym podejrzanym o podpalenie restauracji. Również Charlotte i Ben Rhodesowie mają powody do zmartwienia. David, syn Bena, wpadł w kolejne tarapaty finansowe. Trudne chwile przeżywają także Linette McAfee i Cal Washburn, którzy nie są już sobie tak bliscy, odkąd Cal wyjechał do Wyoming. Czy ten wyjazd oznacza koniec ich związku? W Cedar Cove jeszcze wiele pytań czeka na odpowiedź…

Moja ocena książki: 8/10 

Z twórczością Debbie Macomber spotkałam się już wielokrotnie, między innymi w poprzednich częściach serii znad Zatoki Cedrów; „Hotel na rozdrożu” oraz „Spokojna przystań”. Zachwycona skonstruowanymi przez autorkę bohaterami stawiającymi czoła życiowym problemom oraz szybkim przebiegiem akcji, z zapałem przystąpiłam do lektury „Wiktoriańskiej herbaciarni”. Powieść zapewniła mi kilka godzin odpoczynku jednocześnie pozostając przy naziemnych sprawach i problemach.

Cedar Cove to zwykłe spokojne miasteczko leżące nieopodal Seattle, w którym mieszkańcy szukają szczęścia pokonując liczne przeszkody zgotowane przez los. Tak jak wszędzie na świecie, przeżywają radości, smutki, dylematy i rozterki, ale zawsze mogą liczyć na siebie nawzajem. Tutaj każdy każdego zna, nikt nie pozostaje sam ze swoimi troskami. Tym razem z ogromnym problemem zmagają się Justine i Seth Gudersonowie. Ich popularna w całym miasteczku restauracja, Latarnia Morska, została spalona, a wszyscy o podpalenie osądzają niejakiego Ansona. Dlaczego? Anson już wcześniej winiony był za spalenie stodoły, a tuż po pożarze Latarni Morskiej uciekł z miasta. Jego niewinności pewna jest Allison Cox, ale z czasem i ona zaczyna miewać wątpliwości. Seth, pochłonięty myślami o odbudowaniu restauracji, spycha wszystkie inne sprawy na drugi plan jednocześnie oddalając się od żony. Czy w porę uświadomi sobie, że to rodzina jest prawdziwym skarbem i nadaje sensu życia?

Mimo pozorów, wątek podpalenia restauracji nie wiedzie prymu wśród innych ważnych wydarzeń. Przedstawione są nam losy kilkunastu mieszkańców miasteczka, wśród których każdy boryka się ze swoim problemem bądź też doświadcza szczęśliwych chwil. Wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane i składa się na spójny obraz życia w Cedar Cove. Wielowątkowość jest bardzo ciekawym dodatkiem, bowiem śledząc losy wielu bohaterów, nie można nudzić się przy lekturze. Czytelnik nie ma w głowie chaosu, mimo wszystko jednak pochwalam Debbie Macomber, że umie wszystko złożyć do kupy i o niczym nie zapomina.

O warsztacie i stylu pisarskim autorki wspominałam już przy okazji recenzowania „Hotelu na rozdrożu” oraz „Spokojnej przystani”, nie szkodzi jednak napomknąć, iż książka napisana jest lekkim i przystępnym językiem. Fabuła, mimo swojej prostoty, wciąga Czytelnika nie pozwalając się oderwać od lektury. Trudno się tego spodziewać po powieści obyczajowej z mieszanką romansu, a jednak odrywa od teraźniejszości na długi czas. Mimo iż zapominamy o tym, co nas otacza, to fabuła pozostawia nas przy całkiem ziemskich sprawach przedstawiając sytuacje, w których może się znaleźć każdy z nas.

„Wiktoriańska herbaciarnia” wraz z wygodnym fotelem i kubkiem gorącej czekolady stanowią idealny azyl, w którym można odpocząć. Jest to niezwykle przyjazna oraz ciepła lektura, która zdobyła moja serce. Gorąco polecam fanom powieści obyczajowych i romansów, jestem pewna, że się nie zawiedziecie. Ja tymczasem czekam na kolejną część serii znad Zatoki Cedrów. 

O autorce: KLIK
Więcej o powieści: KLIK
Strona autorki: KLIK


Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Mira za co bardzo dziękuję. 

 

czwartek, 25 sierpnia 2011

Tęsknota atomów - Linus Reichlin

Tytuł oryginału: Die Sehnsucht der Atome
Ilość stron: 300
Data premiery: 09.03.2011
Opis wydawcy: Tylko pięć dni dzieli inspektora Hannesa Jensena od zakończenia służby. Na upragnionej emeryturze policjant planuje całkowicie poświęcić się swojmu hobby - doświadczeniom z fizyki. Tego deszczowego, leniwego dnia na komisariacie nieoczekiwanie pojawia się pijany Amerykanin, by pokazać list z pogróżkami, jaki właśnie otrzymał. Jensen lekceważy obawy swojego klienta. Po jego tajemniczej śmierci, zawieszony w obowiązkach za niezłożenie zawiadomienia w tej sprawie, rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Powieść Linusa Reichlina otrzymała prestiżową nagrodę za najlepszą niemieckojęzyczną powieść kryminalną (Deutscher Krimipreis 2009). 




Moja ocena książki: 7/10 

Tęsknota atomów” przyniosła Linusowi Reichlinowi, szwajcarskiemu pisarzowi i dziennikarzowi, wielki sukces. Debiut uznany został za najlepszą niemieckojęzyczną powieść kryminalną 2009 roku. Jednak czy naprawdę powieść tę można zakwalifikować do wspomnianego gatunku literatury? Wprawdzie rozpoczyna się jak klasyczny kryminał, ale z czasem przemienia się w pasjonującą podróż do świata cudów i miejsca poza horyzontem ludzkiego umysłu.

Dla Hannesa Jensena, pasjonującego się fizyką kwantową belgijskiego policjanta, ostatnie dni pracy miały być spokojne. Wszystko zakłóca wizyta Briana Rittera, podminowanego alkoholika uważającego, że ktoś czyha na jego życie. Jensen ignoruje sprawę, bo w końcu kto przejmowałby się bełkotaniem człowieka, który modli się do Pio i z pasją obserwuje lot mew wskazujący przyszłość? Za jakiś czas Ritter umiera. Na ciele denata nie można znaleźć ani jeden rany, śladu wypadku, morderstwa czy samobójstwa. W końcu analiza zwłok wykazuje, iż przyczyną śmierci było pęknięcie aorty, głównej tętnicy ciała. Co może być przyczyną? Obrażenia zewnętrzne, a bez nich pęknięcie aorty nie jest możliwe. Wyjaśnienie zagadkowej śmierci to nie wszystko, co czeka Jensena. Mężczyzna musi odnaleźć dzieci denata, które ponoć zostały porwane przez opiekunkę, Meksykańską uzdrowicielkę. W podróży policjantowi towarzyszy piękna niewidoma kobieta, Annick O'Hara, której z niewiadomych powodów bardzo zależy na dotarciu do uzdrowicielki.

Jak już wspomniałam, powieść rozpoczyna się jak klasyczny kryminał, by miarowo przemienić się w metafizyczną powieść o śmierci, życiu, samotności, potrzebie bliskości, a także złożonym z atomów świecie, który nas otacza. Powieść pisana jest na zasadzie entropii, czyli miary stopnia nieuporządkowania, wspomnianej w powieści. Przebieg wydarzeń ma nietypowy kierunek; podąża od ładu do coraz większego chaosu. Ważniejsze od odkrycia kto zawinił stają się rozmyślania Hannesa, które mogą być jednocześnie ciekawą lekcją fizyki dla Czytelnika. Książka porusza również temat śmierci. Nie takiej śmierci, jakiej boi się każdy człowiek, ale stanu duchowego, gdzie między życiem oddziela go mało zauważalna granica. Jensen wraz z O'Harą wyjeżdżają najpierw do Arizony w poszukiwaniu żony denata, potem do Meksyku podążając tropem zaginionych dzieci i opiekunki. Cała podróż jest nie tyle próbą odkrycia prawdy, ale ciężkim zmaganiem z myślami dotyczącymi zemsty, sensu życia i śmierci. Bohaterowie przekonują się, że warto walczyć z czymś, co bardzo trudno im zaakceptować.

Wprawdzie książka zawiera wątek kryminalny, ale to nie na nim skupia się cała uwaga Czytelnika, a raczej na rozmyślaniom bohaterów o otaczającym nas świecie i prawach fizyki łamanych przez tajemniczą siłę. „Tęsknota atomów” to napisana z rozmachem opowieść, która wymyka się próbom klasyfikacji gatunku. Nie jest to typowy kryminał, ale metafizyczna mieszanka tajemnicy, miłości, fizyki i śmierci. Zapada na długo w pamięć Czytelnika nasuwając wiele myśli i przesłań, które kryje w sobie dzieło Linusa Reichlina. Serdecznie polecam. 

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Niebieska Studnia za co bardzo dziękuję.

środa, 24 sierpnia 2011

Tunele. Bliżej - Gordon & Williams

Wydawnictwo: Wilga
Tłumaczenie: Ochab Janusz
Ilość stron: 488
Data wydania:10.02.2011
Opis wydawcy: Kolejne wciągające, ekscytujące i przerażające przygody Willa Burrowsa znajdujemy w najnowszym, już czwartym, tomie bestsellerowej serii TUNELE autorstwa Rodericka Gordona i Briana Williama. Nastolatek Will, pasjonat archeologii, pochłonięty zostaje w nieznanym świecie podziemnego Londynu - w świecie tajemnym, w którym za każdym rogiem czai się śmierć, a ciemność obezwładnia wszystko. W samym środku Ziemi Will wpada w kolejne kłopoty, przez które ma okazję odkryć zapomniane cywilizacje i ich tajemnice. Jego tropem nieustannie podążają Styksowie. W tym samym czasie w Górnoziemiu trwają przygotowania do walki, która przyniesie ludziom ocalenie albo śmierć.



Moja ocena książki: 4/10

Debiutancka seria „Tunele” autorstwa Rodericka Gordona i Briana Williamsa to bestsellerowy cykl z gatunku fantasy, który szybko stał się światowym bestsellerem i zdobył wielu fanów wśród młodzieży. Dlaczego? Seria „Tunele” pełna jest niesamowitych przygód, zwrotów akcji i wielu emocji. Po zapoznaniu się z trzema tomami, z chęcią sięgnęłam po kolejną część pod tytułem „Bliżej” z przekonaniem, że i tutaj się nie zawiodę. Byłam pewna, że podziemne przygody Willa Burrowsa kolejny raz przeniosą mnie w inny ekscytujący świat, który oderwie mnie od rzeczywistości na kilka dłuższych chwil. Czy takie myślenie znalazło potwierdzenie w treści książki „Tunele: Bliżej”? Czar pękł jak bańka mydlana.

Will Burrows, jego ojciec i przyjaciółka o imieniu Elliott, dzierżąc wirus mający zadać Górnoziemcom ostateczny cios oraz szczepionkę, ruszają w podróż, której celem odnalezienie jest krainy Drugiego Słońca. Nie zdają sobie jednak sprawy, że na ich drodze pojawią się przywódczynie Graniczników, bliźniaczki Rebekki - cudem ocalałe z pożaru, wybuchu łodzi podwodnej i skoku w Otchłań. Teraz siostry powiększają szeregi Styksów, aby odzyskać wirus wraz ze szczepionką i dokonać przerażającego planu uśmiercenia nadziemnej cywilizacji. Will, z początku zafascynowany Kolonią, zdaje sobie sprawę, że teraz los świata Górnoziemców zależy tylko i wyłącznie od niego. A uratowanie Górnoziemia nie jest proste, gdy nieustannie jego tropem podążają nieznający litości Styksowie. Przed dużym zadaniem staje też Drake, jeden z nielicznych rebeliantów Kolonii. Wraz z zespołem zaskakujących sojuszników, przygotowuje się do walki, która przyniesie Górnoziemom ocalenie albo zagładę.

Fabuła powieści raz zwalnia, raz przyspiesza tempa - ale tylko w nielicznych momentach. Z przykrością muszę stwierdzić, iż tę część czytałam raczej beznamiętnie, a zachwycające z początku opisy i warsztat autorów zaczął górować nad samą akcją książki. Odciągał uwagę od faktu, iż przebieg wydarzeń wlecze się ślimaczym tempem. Wprawdzie „Tunele: Bliżej” łączy się z treścią reszty utworów w nadrzędną całość kompozycyjną, a walka o przetrwanie Górnoziemia wydaje się być kulminacyjnym momentem, ale tak naprawdę to ten tom dłużył mi się niemiłosiernie. Lektura nie potrafiła mnie zainteresować niczym, co mi oferowała. Kolejny raz mogłabym się zachwycać nad barwnymi opisami, ale to właśnie one zdały się być długie i męczące. Nawet moja znudzona wyobraźnia nie udzielała sobie trudu w ukazywaniu świata z powieści w mojej głowie. Sam pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał, ale co z tego, gdy autorzy nie potrafią wywołać napięcia i dreszczyku emocji? Przyznam szczerze, że czułam je w poprzednich tomach, dlatego tak bardzo się rozczarowałam czwartą częścią serii. Męczyłam się z lekturą, a gdy dotarłam do końca, poczułam wielką ulgę.

Postacie, które z początku obdarzyłam sympatią, zdały się być coraz mniej interesujące, a nawet momentami denerwujące swoim zachowaniem. Fakt, iż młodzi ludzie (Will ma zaledwie kilkanaście lat) odznaczają się zbyt wielkimi na ich wiek odwagą, mężnością oraz rozsądkiem, stał się teraz bardziej wyczuwalny i dający się we znaki. Bohaterowie powoli zaczęli mnie nudzić charakterami nie znającymi ani krzty przebojowości. Ich działania były nietrudne do przewidzenia. W poprzednich częściach serii nie zwracałam na to zbytniej uwagi, natomiast tutaj bohaterowie zaczęli coraz bardziej uwierać. Jeśliby dodać do tego nużącą akcję i brak jakichkolwiek emocji, powstanie nam wzór na „Tunele: Bliżej”.

O ile wcześniej przygody Willa Burrowsa był pasjonujące, o tyle odniosłam teraz wrażenie, iż autorom kończą się pomysły. Bez przerwy za chłopcem podążają Styksowie, za każdym razem bohater wybywa z sytuacji w podobny sposób. Brakowało mi świeżych idei, popuszczenia wodzy fantazji i tym samym nieprzewidywalności fabuły. Po prostu autorzy chyba wyczerpali już arsenał pomysłów. Zamiast coraz bardziej rozkręcać serię, zauważyłam, że jej poziom powoli spada. Co więc będzie w następnej części? „Tunele: Bliżej” tak mnie zniechęciły, że nie wiem, czy chcę się przekonać.

Jak wspomniałam we wstępie, seria pełna jest ciekawych przygód i zwrotów akcji, ale czwarta część niszczy jej wizerunek. Z czystym sumieniem mogę polecić poprzednie tomy, natomiast ten okazał się być najsłabszym. Jestem ogromnie zawiedziona, bo tym razem nie otrzymałam dawki wciągającej akcji i niesamowitych emocji jakich oczekiwałam. Tego naprawdę się nie spodziewałam. Szkoda, bo poprzednie tomy naprawdę bardzo mi się podobały. 

Seria "Tunele":
1. "Tunele" recenzja TUTAJ
2. "Tunele. Głębiej" recenzja TUTAJ
3. "Tunele. Otchłań" recenzja TUTAJ
4. "Tunele. Bliżej" recenzja na tej stronie
5. "Tunele. Spirala" data premiery nieznana

Więcej o autorach: KLIKKLIK
Piękna strona serii: KLIK

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga za co bardzo dziękuję.

 

niedziela, 21 sierpnia 2011

Zapowiedzi wydawnicze + konkurs Trzech życzeń

Witajcie,

Piękna pogoda za oknem, w sam raz do wyjścia na dwór. Ja jednak regeneruję się po wczorajszej wyprawie na Śnieżne Kotły :) Siedząc w domu rozmyślałam czym by tu się zająć. Rozpoczęłam czytać aż 3 książki (zazwyczaj czytam tylko jedną): Tęsknotę atomów, Bez litości i Zimowego monarchę. Ale i czytanie nie sprostało zadaniu zajęcia mi czasu. Tak więc postanowiłam ponownie przedstawić Wam świeżutkie zapowiedzi wydawnicze i poinformować o ciekawym konkursie organizowanym przez serwis Sztukateria :)

"Królestwo czarnego łabędzia" Lee Carroll

Data wydania: 8 września 2011
 Wydawnictwo: Prószyśnki i S-ka
Stron: 400
Cena det.: 37 zł
Pierwsza część niezwykłej serii z gatunku urban fantasy.
Garet James nie jest taka jak inni młodzi, przebojowi single z Nowego Jorku. Tyle tylko, że jeszcze o tym nie wie. Zaczyna się od starej srebrnej szkatułki zamkniętej na amen. Garet ma ją po prostu otworzyć na prośbę słabowitego właściciela sklepu z antykami. Któż by nie odmówił pomocy? Jednak zaraz potem, ni stąd, ni zowąd, wszystko się zmienia. Miasto, w którym się wychowała, zaczyna ukazywać długo skrywane oblicze – mroczne i niebezpieczne: równoległy świat chaosu, dymu i krwi. Puszka Pandory została otwarta, a to, co z niej wyszło, wcale nie zamierza wracać z powrotem…
Więcej: KLIK
Zapraszam na forum: KLIK

 
"Spadek" J. D. Bujak
Data wydania: 23 sierpnia 2011
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Stron: 456
Cena det.: 32 zł
Młoda, twardo stąpająca po ziemi lekarka Megi, mieszkająca w Gdańsku, dostaje w spadku po ciotce zabytkową kamienicę nieopodal krakowskiego rynku. W nowym mieście przychodzi się jej zmierzyć nie tylko z nowymi ludźmi, ale też niewyjaśnialnymi z pozoru zdarzeniami. Dar, który staje się nadzieją na przyszłość, otwiera wrota do sekretnej przeszłości, w której wszystko, co dotychczas poznane, zmienia twarz. Co zrobić ze spadkiem, na który składają się strach, zagadki i drzwi do innego świata?
Więcej: KLIK
Mam nadzieję że jeszcze w tym miesiącu zrecenzuję tę powieść. Brzmi bardzo zachęcająco.




"Pomiędzy" Tara Hudson

Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 21 września 2011
Cena: 39,9zł
Śmierć nas nie rozłączy…Unosząc się w wodach ciemnej rzeki, Amelia jest świadoma tylko jednego – tego, że nie żyje. Nie wie, kim była przed śmiercią, nie wie, dlaczego i w jaki sposób umarła. Skazana na wieczne dryfowanie w bezczasie, zamknięta w pułapce, Amelia jest tylko szeptem w mroku, cichym, nieszczęśliwym cieniem dziewczyny, którą kiedyś, być może, była. Nagle wszystko się zmienia. Jako duch, Amelia nie może pomóc chłopakowi, który tonie w bezdennej rzece. Może tylko życzyć mu szczęścia. A jednak, w krótkiej chwili porozumienia, która nigdy nie powinna nastąpić, dzieje się coś dziwnego i Joshua nie umiera. Kim jest Amelia? Kto skazał ją na śmierć? Zafascynowany cieniem chłopak angażuje się bez pamięci w dziwny związek, żyjąc nadzieją na to, że któregoś dnia wspólnie z Amelią rozwikła jej zagadkę. Chwile szczęścia są krótkie, przyszłość zaś niemożliwa… Zły duch imieniem Eli chce za wszelką cenę wciągnąć zmarłą dziewczynę z powrotem w otchłań. Tym razem na zawsze.
Więcej: KLIK
Forum: KLIK


"Demony. Pokusa" Lisa Desrochers
Data wydania: 21 września 2011
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 368
Cena: 32zł
Gdybyś musiała wybrać pomiędzy Niebem a Piekłem, co byś wybrała? … Jesteś pewna? Frannie Cavanaugh to porządna dziewczyna, choć nie bez skazy. Zawsze trzymała wszystkich na dystans – nawet najbliższych przyjaciół – i wydaje się, że ostatni rok w liceum będzie taki sam… do chwili, gdy do jej klasy trafia Luc Cain. Nikt nie wie, skąd pochodzi nowy uczeń, ale Frannie najwyraźniej coś do niego przyciąga. Nie wie, niestety, że jego mocodawcami są siły piekielne, i że ona sama posiada wyjątkowe umiejętności, które władcę Piekła przyprawiają o dreszcz podniecenia. Luc ma za zadanie przywieść ją do grzechu, a jest niesamowitym przystojniakiem. Niefortunnie dla Luca, Niebiosa mają inne plany. Anioł Gabe za wszelką cenę będzie się starał popsuć Lucowi szyki. Niebawem się okazuje, że walczą nie tylko o duszę dziewczyny. Jeśli jednak Luc przegra, wszyscy będą musieli zapłacić piekielnie wysoką cenę. Pierwszy tom cyklu.
Forum: KLIK
Opis brzmi jak setki innych, ale może dam szansę tej powieści.


 "Bestia" Alex Finn 

Wydawnictwo: Galeria Książki
Data: 7 września 2011
Cena: 34,9zł
Jestem bestią.Bestią. Niezupełnie wilkiem, niedźwiedziem, gorylem czy psem, ale czymś zupełnie nowym – okropnym stworzeniem, chodzącym na dwóch łapach. Stworzeniem z kłami i pazurami, któremu włosy wyrastają z każdego pora skóry. Jestem potworem.Myślicie, że mówię o świecie baśni? Mylicie się. Miejsce – Nowy Jork. Czas – teraz. To nie jest ułomność, ani choroba. Pozostanę już taki na zawsze – zniszczony – jeśli nie uda mi się zdjąć czaru.Tak, czaru, który rzuciła na mnie ta wiedźma z lekcji angielskiego. Dlaczego zmieniła mnie w bestię, która ukrywa się w dzień i grasuje w nocy? Powiem wam. Opowiem wam, jak byłem Kylem Kingsburym, gościem, z którym każdy chciałby zamienić się na miejsca. Miałem pieniądze, świetny wygląd i idealne życie. A potem opowiem wam, jak stałem się doskonale… potworny.
Więcej: KLIK
Forum: KLIK
 Okładka piękna, ale po opisie, książka zapowiada się śmiesznie :)

Przypominam Wam również o premierach powieści:
- "Pokuta" Anne Rice (7 września)
- "Błękit szafiru" Kerstin Gier (12 października), recenzja w przyszłym miesiącu. O pierwszej części serii "Trylogia Czasu" pisałam TUTAJ
- "Bogini ciemności" Sarwat Chadda (24 sierpnia), powieść z serii po "Pocałunku anioła ciemności".


Po więcej zapowiedzi wydawniczych zapraszam na strony internetowe:
http://www.ksiazkimlodziezowe.fora.pl/nowosci-zapowiedzi,43/
oraz
http://paranormalbooks.pl/category/nowosci/zapowiedzi/plany-zapowiedzi-nowosci/

Dużo tego, prawda? I wszystko chciałoby się przeczytać... Wszystko bardzo mnie interesuje, a Was? :)

Informuję Was również o konkursie "Trzech życzeń"





Do wygrania 1 z 10 egzemplarzy książki Alexandry Bullen „Złudne marzenia„. Szczegóły i regulamin konkursu: KLIK. Zapraszam Was do wzięcia udziału i zamieszczenia bannera na swojej stronie/blogu :)

Życzę Wam miłego aczkolwiek kończącego się powoli weekendu i ładnej pogody na resztę wakacji. Trudno się wyszaleć i w końcu skorzystać z wolnego skoro za oknem pada deszcz :/

czwartek, 18 sierpnia 2011

Atrofia - Lauren DeStefano

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tytuł oryginału: Whiter
Tłumaczenie: Magdalena Rychlik
Ilość stron: 320
Opis wydawcy: Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego – żeby stworzyć idealnych ludzi – ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia; potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do ekskluzywnej rezydencji w gaju pomarańczowym, gdzie wszystkie poślubia młody syn właściciela. Serce Rhine bije jednak dla Gabriela, młodego Służącego, który zaryzykuje wszystko, by pomóc jej odzyskać wolność. Dziwaczny świat luksusu i piękna, skrywający mroczne sekrety, rozciąga swoje macki, wabi dziewczęta iluzją. Lecz widmo śmierci wciąż krąży wokół nich, niepogodzonych z losem. Liczą na cud, a każdemu z czymś innym się kojarzy prawdziwe życie. 

Moja ocena książki: 10/10 


I tak się właśnie kończy świat.
Nie hukiem ale skomleniem.”

Wyobraź sobie świat, w którym nikt nie może czuć się bezpiecznie. Świat osaczany złem z każdej strony, gdzie dzieją się rzeczy przybliżające go do nieuchronnej zagłady. Ludzie wyzbywają się zasad moralnych, kierują się chciwością, a na Ziemi panuje zamęt. Czy tak będzie wyglądała przyszłość? Tego nikt nie wie, możemy się jedynie domyślać. „Atrofia” autorstwa Lauren DeStefano to antyutopijna pieśń ukazująca alternatywną wizję nie tak dalekiej przyszłości. Mimo że powieść bardzo mi się spodobała, to mam cichą nadzieję, że taka wizja świata nigdy się nie ziści.

Na początek chciałabym wyjaśnić tytuł, pod którym wydano książkę. Oryginalna nazwa brzmi „Wither”, co znaczy obumierać, usychać. Natomiast atrofia to zjawisko podczas którego zanikają poszczególne komórki, tkanki, a co za tym idzie; części ciała. Można, a nawet należy, odnieść to do świata ukazanego w powieści. Człowieczeństwo powoli obumiera wybywając się wartości, polegając na własnych możliwościach, łamiąc wszelkie prawa moralności, próbując poszerzyć horyzonty i wpływy na otoczenie całym swoim jestestwem. Staje się, tak jak zanikająca tkanka, bezużyteczne i bezradne, ale nawet po usunięciu i oddzieleniu od reszty zdrowego ciała, powoduje zaburzenie pracy całego organizmu. To ludzkość zmienia świat, a każdy popełniony błąd odbija się na jego stanie. Tylko niewielka część mieszkańców Ziemi nie traci nadziei i usilnie szuka antidotum na uratowanie sytuacji. Ale czy da się jeszcze cokolwiek zrobić? Ściśle związana z fabułą jest również piękna okładka ujmująca ważne cechy powieści; ptak zamknięty w klatce, obrączka, klepsydra i jasnowłosa dziewczyna.

Autorka przenosi nas do niedalekiej przyszłości, gdzie świat ulega powolnemu procesowi obumierania. XXI wiek, określany jako piękny okres, znany jest już tylko z opowieści lub atlasów. Odbyła się bowiem trzecia wojna światowa, którą przetrwała jedynie Ameryka Północna, kontynent najbardziej zaawansowany technologicznie. Reszta świata obróciła się w ruinę, pozostał tylko bezkresny ocean, a na nim maleńkie wysepki stanowiące jedyną pozostałość po sześciu innych kontynentach. Podróże więc są zupełną abstrakcją, a geografia stała się jednym z elementów historii. Człowiek, dążąc do osiągnięcia ideału, począł produkować embriony aby stworzyć ludzi bez skazy. Tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia. Potomkowie perfekcyjnych ludzi atakowani przez wirus umierają w wieku 20 lat (dziewczęta) lub 25 (mężczyźni). Żywiołowa ciekawość badaczy nie jest już hamowana rozsądkiem i eksperymentując nad antidotum przedłużającym życie, posługują się ludźmi. Czasami martwymi, czasami żywymi. Populacja ludności diametralnie maleje, dlatego też aby zapewnić przetrwanie gatunku, młode dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw. Odbywa się to za pomocą Kolekcjonerów, którzy łapią dziewczyny, po czym zagarniają je do ciężarówki i sprzedają niczym bydło.

Trzy porwane w ten sposób nastolatki, Rhine, Jenna i Cecily, trafiają do ekskluzywnej rezydencji, posiadłości Mistrza Vaughna oraz jego syna, Lindena Asby'ego. Wszystkie pozostają małżonkami Lindena. Każda inaczej reaguje na los, który je spotkał. Dla Rhine, rezydencja jest luksusowym więzieniem pełnym pociągających iluzji. Nie może zapomnieć o domu i kochanym bracie, Rowenie, który z pewnością rozpacza za siostrą. Planuje więc uciec wraz z wiernym służącym, ale aby osiągnąć wolność, musi zdobyć zaufanie męża. Rhine spędza z nim więc dużo czasu, a w końcu zostaje pierwszą (czyli najważniejszą) żoną uzyskując nowe przywileje. Jednak czy odważy się zaryzykować życie dla wolności? Czy może pogodzi się z losem i cztery ostatnie lata swojego życia spędzi w pełnym mrocznych tajemnic domu? 

"Ciesz się życiem, dopóki trwa."* 

Jeżeli poszukujecie powieści pełnej akcji i zaskoczeń, to możecie się zawieść. Bowiem „Atrofia” to spokojna, powolna, ale jednocześnie niepokojąca lektura. Na tym polega jej urok. Książkę czyta się bardzo szybko lecz w gruncie rzeczy nie zdobędziemy w niej ogromu informacji. To jedynie zaciekawiający wstęp do trylogii „Chemiczne światy”. Należy również dodać, iż powieść jest pięknie napisana. Trudno uwierzyć, że nieobcująca wcześniej z pisarstwem autorka umie posłużyć się tak wyrafinowanym językiem., a także stworzyć niezwykle wyraziste i realistyczne postacie. Historię poznajemy z punktu widzenia Rhine, w czasie teraźniejszym. Jest to idealnie dobrana narracja, która pozwala nam zjednać się z dziewczyną i analizować jej emocje oraz poczynania. Przez liczne rozmyślania, powroty do przeszłości, odkrywamy, jak żyła przed porwaniem. Mimo iż przebywa w luksusowej willi oraz ma służbę do jej dyspozycji, tęskni za ubogim domem, gdzie na zmianę z bratem musieli pełnić wartę chroniąc się przed atakami i kradzieżami. Choć było to niełatwe i pełne przeszkód życie, tęsknota nie pozwala dziewczynie przystać na wabiący luksusem i pięknem świat. „Atrofia” to poruszająca opowieść o pragnieniu wolności, przywiązaniu do bliskich oraz oddaniu. Rzeczywistość w niej przedstawiona jest pociągająca, ale jednocześnie bardzo prawdopodobna i przerażająca. Jest jedno słowo, którym mogę wyrazić swoje odczucia wobec dzieła pani Lauren DeStefano: piękna. Nie mogę przestać myśleć o „Atrofii”. Z niecierpliwością czekam na następną część serii, a Was gorąco zapraszam do lektury. 

Cytat będący tytułem recenzji jest wstępem do powieści i pochodzi z książki "Wydrążeni ludzie"
* Atrofia, Lauren DeStefano, str. 287
Za granicą pojawi się niebawem druga część serii "Chemical Garden" pod tytułem "Fever".
Strona autorki: KLIK 
Fragment powieści: KLIK
Profil Atrofii na facebooku: KLIK

Trailer powieści:  


 Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka  za co bardzo dziękuję.

 

piątek, 12 sierpnia 2011

Pamięć krwi - Izabela Degórska

Wydawnictwo: Zysk - S-ka
Wydanie: 2011
Ilość stron: 335
Cena det.: 29,9zł
Opis wydawcy: Milena, zmęczona pracą dziennikarka, wpada na trop morderstw, do jakich dochodzi w podziemiach Szczecina. Równocześnie dowiaduje się o dziwnym zachowaniu jej byłego chłopaka, Darka. Spotkanie z nim kończy się w łóżku, a pobudka przynosi odkrycie dziwnych obrażeń na ciele. Od tego momentu jej świat ulega zmianie. Przechodząc transformację w wampira, Milena odkrywa swoje niezwykłe zdolności – może bez obaw poruszać się w słońcu, a srebro i święte symbole nie są dla niej zagrożeniem. To, co mogło zdawać się błogosławieństwem dla Mileny jako wampira, okazuje się równocześnie jej przekleństwem, ściąga bowiem na nią uwagę innych krwiopijców. Dzieje się tak, gdyż Milena nosi w sobie zagadkę nieśmiertelności – zagadkę krwi. 


Moja ocena książki: 9/10

Chyba każdy czytelnik na słowo „wampir” zareaguje niechętnym jęknięciem. Zapewne zgodzicie się ze mną, że ostatnimi czasy powieści młodzieżowe opierają się na sprawdzonych schematach i rzadko która książka jest w jakiejś mierze oryginalna. Wampiry nam prezentowane są zazwyczaj niegroźnymi, ale za to pięknymi i zdolnymi do miłości istotami, które nie dają się opanować żądzy krwi. Dziś z wielką chęcią chcę Wam przedstawić powieść Izabeli Degórskiej pt. „Pamięć krwi”, która nie tylko opowiada o wampirach z prawdziwego zdarzenia, ale i nie wzoruje się na żadnych schematach. To nie jest kolejna przepełniona słodyczą opowiastka dla marzących o niebezpiecznej miłości nastolatek. Autorka udowodniła, iż polskie wampiry wcale nie są gorsze od tych zagranicznych.

Główną bohaterką powieści jest Milena Chmielnik, pochłonięta pracą dziennikarka. Pewnego dnia, wraz z Radkiem, dobrym znajomym, udają się na miejsce prac remontowych, gdzie przypadkiem odkryto sieć podziemnych labiryntów. Aby dowiedzieć się czegokolwiek o tajemniczym wykopalisku, Milena i Radek schodzą do Szczecińskich podziemi. Czują, że czai się tam jakaś zła energia. Tym bardziej, iż okazuje się, że wykopy są miejscem licznych morderstw. Milena, zadręczana myślami dotyczącymi tuneli, dowiaduje się również o dziwnym zachowaniu jej byłego chłopaka, Darka. Spotkanie z nim kończy się w łóżku, a pobudka przynosi nieznośny ból brzucha i odkrycie dziwnych ugryzień na ciele. W dodatku okazuje się, że Milenie umknęły gdzieś cztery dni. Z powodu nieobecności w pracy, zostaje zwolniona. Ale to jeszcze nie koniec, bowiem jej ciało z każdym dniem zaczyna się zmieniać. Milena doświadcza, że życie nowo powstałego wampira wcale nie jest takie proste. Tym bardziej, że nie jest ona przeciętnym przedstawicielem gatunku – ma w sobie tajemnicę krwi, co przysporzy jej wielu wrogów, nawet wśród naturalnych pobratymców. Co kryje się w Szczecińskich podziemiach? Czym jest tytułowa pamięć krwi? I dlaczego to właśnie Milena może wywołać wojnę między wampirami?

Jak już wspomniałam, wampiry występujące w powieści nie są litościwymi i pobłażliwymi istotami, ale potworami z prawdziwego zdarzenia. Gdy tylko wyczują krew, bez namysłu wysysają z ofiary ostatnie krople życia. Co więcej, nieszczęśnik będący pożywieniem wampira, nie odczuwa nic innego prócz przyjemności, fascynacji i istnej ekstazy. Łączy się z krwiopijcą więzią i z chęcią nadstawia się do następnego ugryzienia. Wampiry mogą operować Głosem, który manipuluje umysłem śmiertelnika lub też usuwa z jego pamięci zbędne informacje. Nie boją cię czosnku ani srebra, za to promienie słoneczne mogą w kilka sekund zamienić istoty w proch. Wampiry stworzone przez Izabelę Degórską mają jeszcze więcej ciekawych możliwości, dlatego myślę, że dla każdego czytelnika poznawanie tych istot będzie z pewnością pochłaniającą czynnością.

Fabuła powieści nie opiera się na żadnych schematach, jest zupełnie czymś nowym i pomysłowym. Może nie jest ona zawiła, ale pochłania czytelnika i sprawia, że ten z ciekawością śledzi losy bohaterów. Przykłada się do tego również akcja, która mknie szybko nie zwalniając w żadnym momencie. Język, którym posługuje się autorka, jest bardzo przyjemny i niekiedy pełen ironii. Dodaje powieści klimatu i sprawia, iż czytelnik nie męczy się podczas lektury. W barwny, ale nie za bardzo szczegółowy sposób przedstawia nam dane sytuacje, potrafi wywołać emocje. Całą historię poznajemy z punktu widzenia trzecioosobowego narratora, która na szczęście nie skupia się tylko i wyłącznie na Milenie i niekiedy przenosi nas w przeszłość tworząc aurę tajemniczości wokół fabuły. Jednym słowem pomysł w pełni wykorzystany i wykonany w profesjonalny sposób.

Grzech nie wspomnieć o kolejnym dużym plusie powieści jakim są bohaterowie. Izabela Degórska stworzyła wyraziste, rzeczywiste i jedyne w swoim rodzaju charaktery. Nie są one przewidywalne i idealnie określone, ponieważ nie raz zaskoczyło mnie ich postępowanie. W jednej chwili bohaterowie okazują się być tacy, a już w drugiej pokazują się z zupełnie innej strony. Idealnym przykładem może być Darek, były chłopak Mileny. Wpierw nie mogąc nad sobą zapanować, zgwałcił ją i pogryzł powodując tym samym jej przemianę, a później chciał dla niej jak najlepiej nie zważając na grożące mu konsekwencje. Postacie dodały powieści nieprzewidywalności. Wielu bohaterów zachwyciło mnie swoją oryginalnością i zdobyło moją sympatię, nie wykluczając oczywiście głównej bohaterki, Mileny Chmielnik.

Reasumując, w „Pamięci krwi” spodobało mi się dosłownie wszystko. Począwszy od ciekawej fabuły, poprzez równie interesujące wykonanie, poprzestając na wspaniałych bohaterach. Przyznam, że sama byłam zmęczona wampirami, ale czytając odkryłam, że właśnie za takimi prawdziwymi krwiopijcami tęsknię. Dlatego z całego serca polecam powieść wszystkim, zarówno młodzieży jak i dorosłym, a także tym, którzy przekreślają wampiry z powodu przesłodzonych paranormali tak popularnych w dzisiejszych czasach. Żałuję, że „Pamięć krwi” tak szybko się skończyła, ponieważ mam ochotę śledzić dalsze losy Mileny. Może autorka zdecyduje się na napisanie dalszych części? Nie przedłużając – powieść ta jest dla mnie jedną z najlepszych książek tego roku. Gorąco zachęcam Was do lektury. I mały komunikat do Szczecinian; lepiej nie zbliżajcie się do wykopalisk. A nuż spotkacie tam spragnionego krwi... szczura :)

Strona autorki: KLIK
Więcej o książce: KLIK

czwartek, 11 sierpnia 2011

Harjunpaa i kapłan zła - Matti Yrjana Joensuu

Ilość stron: 320
Cena det.: 35zł
Opis wydawcy: Akcja powieści "Harjunpää i kapłan zła" rozgrywa się we współczesnych Helsinkach. Główny bohater, policjant Timo Harjunpää przystępuje do wyjaśnienia zagadkowych przypadków śmierci w metrze. Powieść skonstruowana nowatorsko, poruszająca także problemy przemocy w rodzinie, osamotnienia młodych ludzi oraz zagrożenia kryjące się w środowisku. 









Moja ocena książki: 7/10

Harjunpaa i kapłan zła” to czwarta przeczytana przeze mnie powieść z literatury fińskiej. Autor, Matti Yrjana Joensuu, ma na swoim koncie już kilkanaście książek, w tym 8 z serii „Harjunpaa i...”. Powieść, na której chciałabym się teraz skupić, jest ostatnią z serii, ale zarazem pierwszą u nas wydaną pozycją. Mam nadzieję, że i nie ostatnią, ponieważ „Harjunpaa i kapłan zła” bardzo mi się spodobał. Trudno znaleźć na polskim rynku tak przejmujący thriller z wyraźnie zarysowanym podłożem psychologicznym, który dosłownie porywa i niepokoi Czytelnika teraźniejszą pozycją społeczeństwa.

Akcja rozgrywa się we współczesnych Helsinkach. Główny bohater powieści, policjant Timo Harjunpaa, staje przed trudnym zadaniem. Dochodzą do niego wiadomości o tajemniczych przypadkach śmierci w metrze. Mimo iż wszystkie dowody wskazują na samobójstwa, Timo czuje swym kryminalistycznym zmysłem, że stoi za tym jakiś człowiek. Niekoniecznie zdrowy na umyśle. Przyjdzie mu zmierzyć się z istnym kapłanem zła, Gnomem, który w absolutnym oddaniu swojemu bóstwu, Macierzy, sieje zło i zniszczenie poprzez składanie krwawych ofiar bogini. W historię zaplątani są też inni bohaterowie. Jednym z nich jest Mikko, pisarz zmagający się ze wspomnieniami przeszłości, gdy jako mały brzdąc wymykał się nocami z łóżka podsłuchując rodziców. Zazwyczaj do jego uszu nie dochodziło nic innego jak tylko przekleństwa, krzyki oraz odgłosy tłuczonego szkła. Mikko, nie mogąc zapomnieć tamtych wydarzeń, pisze książki o szczęśliwej rodzinie. Sam jej nigdy nie miał. Taki nędzny człowiek z pewnością mógłby być dobrą ofiarą dla Macierzy... Kapłan zła krąży po mieście w poszukiwaniu ofiar, a czy Timo Harjunpaa go powstrzyma – przekonajcie się sami sięgając po tę powieść.

Z początku mogłoby się wydawać, że to wątek kryminalny wiedzie w powieści prym, ale w miarę gdy coraz bardziej zagłębiałam się w lekturę, odkryłam, iż autor kładzie szczególny nacisk na zarysowane psychicznie postaci oraz ukazanie środowiska w jakim żyją. Książka bowiem porusza ważną tematykę jaką jest przemoc w rodzinie, patologia, osamotnienie młodych ludzi i zagrożenia w otaczającym nas świecie. Człowiekowi, który w przeszłości doświadczył tych rzeczy, trudno jest nauczyć się kochać i założyć normalną rodzinę. Odbija się to na jego psychice. W powieści poznajemy właśnie takich ludzi, dlatego też czytając, ogarnął mnie niepokój i z pewnością niełatwo zapomnę przygody z tą książką. Zagnieździła się w moim umyśle nasuwając mi wiele tematów do rozmyślań i refleksji. „Harjunpaa i kapłan zła” nie można ot tak sobie przeczytać. To nie lekka i przyjemna lekturka na nudny wieczór, ale naprawdę wstrząsająca i niepokojąca opowieść. Ma taki mroczny, smutny klimat, który przygnębia Czytelnika. Nie jest to minusem, w żadnym razie. Po prostu czasem trzeba przeczytać taką książkę.

Mocną cechą powieści jest wielowątkowość. Wraz z każdym rozdziałem przenoszeni jesteśmy w inne miejsca, a czasem też i przestrzenie czasowe poznając sytuację, w jakiej znajdują się dani bohaterowie. Z początku nie mogłam zrozumieć co jeden wątek ma do drugiego, ale w końcu wszystko łączy się w spójną całość. Język, którym posłużył się Matti Joensuu, idealnie współgra z tajemniczą fabułą. Jest on bardzo ciekawy, ale czasami nie mogłam zrozumieć, czy to, co opowiada nam narrator, jest przenośnią, symboliką czy też należy go rozumieć w dosłownym znaczeniu. Autor w intrygujący sposób potrafi opisać najprostsze rzeczy. Sprawia, że książki nie czyta się łatwo, ale trzeba się nad nią zastanowić, nie brnąć na oślep do przodu.

Ta książka z pewnością nieszybko da mi o sobie zapomnieć. Odkąd zakończyłam lekturę, nie mogę przestać o niej rozmyślać. Czuję wiele emocji i niezrozumianych myśli, nadal nie wiem, czy wszystko dokładnie rozumiem. Ale jak już wspomniałam, czasami po prostu trzeba przeczytać taką powieść. Dlatego też zachęcam do sięgnięcia po „Harjunpaa i kapłana zła” i mam cichą nadzieję, że wydane zostaną u nas inne powieści Matta. Wówczas z wielką chęcią poznałabym wcześniejsze losy policjanta Tima Harjunpaa. 

Więcej o książce i twórczości autora: KLIK
Trailer powieści:

Ekranizacja: Książka została zekranizowana pod tytułem "Harjunpää ja pahan pappi" i mimo krytycznych opinii widzów, autor uznał film za udany. 


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Kojro za co bardzo serdecznie dziękuję. 


środa, 10 sierpnia 2011

Meksykański ślub - Diana Palmer

Wydawnictwo: MIRA
Seria: SATINE
Ilość stron: 224
Cena det.: 19,99zł
Opis wydawcy: Córka właściciela rancza, Penelopa Mathews, nigdy nie podejrzewała, że jej wyprawa do Meksyku zakończy się nagłym ślubem. Jednak kiedy atrakcyjny mężczyzna, w którym jest od lat zakochana bez wzajemności, koniecznie chce się żenić, nie potrafi mu odmówić. Tym bardziej że C.C. Tremayne wypił morze tequili i nie uznaje sprzeciwu. Niestety, nazajutrz C.C. Tremayne niewiele z tego pamięta… Co więcej uważa, że Penelopa podstępem złowiła męża. Postanawiają trzymać swój ślub w tajemnicy. Wszystko zmienia ponowny wyjazd do Meksyku…





Moja ocena książki: 7/10

Powieść „Meksykański ślub” autorstwa Diany Palmer to trzecia przeczytana przeze mnie powieść z serii Satine, czyli kieszonkowych wydań romansów pełnych emocji, uczuć, opowiadających o jasnych, ale także i tych ciemnych stronach życia. Z twórczością autorki spotkałam się już kilkakrotnie i nigdy nie zawiodłam się na jej dziełach. „Meksykański ślub” nie był wyjątkiem. Podczas gdy za oknem padał deszcz, z zapałem dałam się wciągnąć romantycznej historii do upalnego Meksyku, gdzie spełniają się marzenia. Nawet te z początku błahe czy niedorzeczne.

Główną bohaterką powieści jest Penelopa Mathews, córka właściciela rancza i jednocześnie pracodawcy C.C. Tremayne'a (tak go nazywano, chociaż nikt nie miał pojęcia od jakich imion pochodzą te inicjały). Pepi jest w stosunku do C.C. bardzo opiekuńcza, a jest to objaw wielkiego uczucia, którym obdarzyła mężczyznę. Niestety, bez wzajemności. Pewnego wieczora, znajduje go całkowicie pijanego w pobliskim barze. C.C., widząc kaplicę udzielającą szybkich ślubów, grozi Penelopie, iż jeśli za niego nie wyjdzie, zrobi awanturę na cały bar. Kobieta zgadza się będąc jednocześnie w przekonaniu, że taki ślub będzie znaczył tyle co nic. Po pierwsze są w Meksyku, więc nie wiadomo, czy w jej kraju ożenek będzie aktualny, a po drugie przyszły małżonek wypił morze tequili. Och, jakże się myliła. Poprzez skontaktowanie się z prawnikiem, Pepi dowiaduje się, że ślub jest aktualny, a aby go unieważnić, potrzeba podpisów obu małżonków. Kobieta przez długi czas nie wyjawia nikomu co zaszło tej okropnej nocy. Jednak gdy przychodzi oświadczyć C.C., że są małżeństwem, ten uważa, iż Penelopa podstępem go upiła oraz wykorzystała sytuację, aby spełnić swoje chore marzenia. Wszystko zmienia ponowny wyjazd do Meksyku. Czy małżeństwo zostanie unieważnione? A może okaże się, że C.C. coś czuje do Penelopy?

Zazwyczaj mężczyzna i kobieta budują między sobą relacje dążąc do ożenku. A co jeśli trzeba te relacje dopiero nawiązać będąc już zaślubionym? Fabuła jest dość pomysłowa i ciekawa, ale ja nadal mam wątpliwości, czy faktycznie takie zawarcie związku, jakie opisano w powieści, jest możliwe. Chociaż nie wiem jak się sprawa ma w Meksyku. W każdym bądź razie, pomysł bardzo mi się spodobał. Nie można też narzekać na wykonanie. Książka jest napisana bardzo ciekawie, dosłownie pochłania czytelnika. Każdy przeczytany przeze mnie romans autorstwa Diany Palmer połykałam bardzo szybko i nawet już po zakończeniu lektury nie mogłam przestać o niej myśleć. Bohaterowie byli jedną z mocniejszych stron powieści. Każdy charakter był wyraźnie zarysowany i ciekawy na swój sposób. Nie zmienia to jednak faktu, że ktoś mógł nie zdobyć mojej sympatii. C.C. Tremayne od początku mi się nie podobał. Nawet po zakończeniu lektury nie mogę przyznać, że to, co później poczuł do Penelopy, można nazwać miłością. Określiłabym to raczej jako pożądanie oraz przyzwyczajenie się do jej obecności. Nie wspominając już o żywej chęci posiadania potomstwa. Dlatego, aby mieć pewność, że zakochał się w Pepi, mam ochotę poznać ich dalsze losy. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy.

Jak dotąd nie zawiodłam się na żadnej powieści z serii Satine. Gorąco polecam zapoznać się z nią, ponieważ gwarantuje ona dużo uczuć, emocji, rozrywki i odpoczynku. „Meksykański ślub” z pewnością spodoba się fankom romansu i powieści obyczajowych. Przenieście się do upalnego Meksyku i przekonajcie się, że miłość może spotkać każdego, a gdy już się pojawi, nie należy jej zaniedbywać. 

 Recenzje powieści z serii Satine:
- Marzenia dla każdego (Barbara Dlinsky) KLIK
- W cieniu naszego domu (Debbie Macomber) KLIK

O autorce: KLIK i KLIK
Fragment książki: KLIK
Inne książki autorki: dostępne na stronie KLIK


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Mira za co bardzo dziękuję.




niedziela, 7 sierpnia 2011

Dziennik nastolatki - Melody Carlson

Wydawnictwo: WAM
Ilość stron: 234
Cena det.: 19,9zł
Opis wydawcy: 6 miesięcy z życia nastolatki
Szesnastoletnia Caitlin O'Conner nie radzi sobie z uczuciami, relacjami w rodzinie, sobą samą. To traci, to zyskuje przyjaciół, szukając akceptacji wśród rówieśników. Odczuwa pustkę i brak sensu życia. Nie wie, w co wierzy, a mimo to znajduje mocny punkt oparcia. Caitlin odkrywa, jaka jest naprawdę. Czytając o tym pośmiejesz się i uronisz niejedną łzę.
Z pewnością zaskoczą Cię jej poglądy na temat umawiania się na randki...







Moja ocena książki: 6/10

Każda dziewczyna jest, była lub będzie nastolatką. Dlaczego ten młodzieżowy wiek jest tak ważny? Wtedy wkraczamy w przedsionek dorosłości, zmieniamy się zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Przeżywamy problemy typu w co się jutro ubrać, ale także stajemy przed poważnymi decyzjami wpływającymi na nasze życie. Szukamy akceptacji wśród rówieśników, którzy często wywierają na nas presję. Bardziej interesujemy się również płcią przeciwną. Mamy prawo mieć różne humorki. „Dziennik nastolatki” autorstwa Melody Carlson opowiada o Caitlin, zwykłej nastolatce, której problemy mogą spotkać każdą z nas.

Szesnastoletnia Caitlin O'Conner nie ma łatwego życia. Nie potrafi poradzić sobie z uczuciami, relacjami rodzinnymi i samą sobą. Przyjaźni się z najsławniejszą dziewczyną w szkole, Jenny, tym samym odtrącając Beanie, którą zna od dzieciństwa. Filtruje z Joshem i Nathanem, ale ci okazują się być kłamliwymi egoistami skaczącymi „z kwiatka na kwiatek”. W dodatku Caitlin dowiaduje się, że jej ojciec umawia się z niejaką Belindą, piękną i młodą rudowłosą. Dziewczyna to zyskuje, to traci przyjaciół, a z czasem umyka jej również cel życia. Nie wie już kim tak naprawdę jest i do czego zmierza. Z czasem znajduje mocny punkt oparcia oraz doświadcza totalnej zmiany. Życie nie jest proste, ale zawsze jest jakaś nadzieja na lepsze.

Powieść napisana jest z rozmachem i lekkością. Jak możecie się domyślić z tytułu powieści, historię Caitlin opowiada nam ona sama. Dodatkowym i rzadko spotykanym jest środek stylistyczny, gdzie autor zwraca się bezpośrednio do Czytelnika. W dodatku wie, że odbiorca jest płci żeńskiej. W końcu „Dziennik nastolatki” przeznaczony jest dla nastolatek, ale myślę też, że dorosłe kobiety nie pogardziłyby lekturą. Dla każdego śledzenie losów Caitlin, jej dylematów, rozmyślań i postanowień, będzie na pewno pochłaniające. Jednak niestety muszę przyznać, że w lekturze czegoś mi zabrakło. Na tylnej stronie okładki znajdziemy zdanie „czytając o tym pośmiejesz się i uronisz niejedną łzę”. Niestety, właśnie tego bardzo mi brakowało. Czytając „Dziennik nastolatki” nie odczuwałam żadnych emocji. Po prostu byłam pustym obserwatorem sytuacji, które opisuje narrator. Muszę natomiast przyznać, że książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Po części zawdzięczam to językowi. Widać, że autorka ma już doświadczenie i umie zainteresować Czytelnika oraz zatrzymać go dłużej przy swoim dziele.

Polecam tę książkę każdej nastolatce. Poznajcie z jakimi problemami styka się Caitlin i w jaki sposób stara się je rozwiązać. Może weźmiecie z niej przykład? „Dziennik nastolatki” to idealna lektura na nudne popołudnia, ale nie spodziewajcie się nie wiadomo jakiego dzieła. Ot tak, przyjemna opowieść o tym, że rzeczywiście trudne jest życie nastolatki...


Strona autorki: KLIK
Za granicą wydano dwie dalsze części serii "Diary of a Teenage Girl": Część 2. i Część 3. 
Na razie nie zanosi się na to, aby wydawnictwo wydało następne części "Dziennika nastolatki"

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa WAM za co bardzo dziękuję. 

piątek, 5 sierpnia 2011

Lipcowy stosik 2011

Od kilku dni mamy już sierpień, ale ostatnio nie miałam czasu pochwalić się swoimi lipcowymi zdobyczami, dlatego zrobię to teraz :)

Stosik 1:

Od góry:
1. Marzenia dla każdego - od Wyd. MIRA, recenzja TUTAJ
2. Meksykański ślub - od Wyd. MIRA
3. Być przyjacielem.... - wygrana w konkursie :)
4. Bezzmienna - od Wyd. Prószyński, recenzja TUTAJ 
5. Akademia wampirów - wynik wymiany - w końcu musiałam się zaopatrzyć, wszyscy gorąco polecali mi tę powieść :)
6. Córki księżyca tom II - wygrana w konkursie. Teraz trzeba by było kupić tom pierwszy.

Stosik 2:


Od góry:
1. Atrofia - od Wyd. Prószyński - nie mogę się doczekać aż zacznę czytać :)
2. Pamięć krwi - od Zbrodni w Bibliotece, niedługo się za nią zabiorę
3. Spętani przez bogów - od Wyd. Amber, recenzja TUTAJ
4. Zawsze przy mnie stój - od Wyd. Otwartego
5. Be zlitości - zakup własny za jedyne 15 zł w Matrasie :)
6. Rodzina Wenclów. Wspólnik - niezapowiedziana niespodzianka od Wyd. Erica

Chcę jeszcze dodać, że strasznie się rozleniwiłam i w lipcu przeczytałam zaledwie kilka książek. Powodem też był wyjazd nad morze, ale po powrocie nie chce mi się robić dosłownie nic. Ani czytać, ani recenzować. Za to w roku szkolnym brakuje mi czasu i boli głowa od natłoku informacji. Dwie skrajności, prawda? :)

Życzę Wam miłego weekendu :)

czwartek, 4 sierpnia 2011

Marzenia dla każdego - Barbara Delinsky

Wydawnictwo: Halrequin/Mira
Ilość stron: 225
Cena det.: 19,99zł
Opis wydawcy: Christine Gilette, utalentowana architektka wnętrz, przybywa do Crosslyn Rise, aby przedstawić swój projekt wykończenia domów na luksusowym osiedlu. Niestety jej pierwsza wizyta na placu budowy kończy się bardzo niefortunnie. Robotnicy zafascynowani urodą Christine zapominają o ostrożności. Spadająca belka niszczy nadproże. Gideon Lowe, jeden z członków zarządu, obwinia Christine o ten incydent. Grozi, że zrobi wszystko, by nie otrzymała zlecenia.
Mimo jego gwałtownego sprzeciwu projekt Christine zostaje przyjęty. Początkowa niechęć Gideona z czasem ustępuje miejsca całkowicie odmiennym uczuciom. Talent i urok Christine zaczynają coraz bardziej go fascynować. Ona jednak woli skupić się na pracy, tak by ich relacje pozostały czysto zawodowe.





Moja ocena książki: 7/10

„Marzenia dla każdego” autorstwa Barbary Delinsky to druga przeczytana przeze mnie powieść z serii Satine, czyli kieszonkowych wydań romansów przepełnionych uczuciami, emocjami, codziennymi problemami i poszukiwaniem szczęścia. Autorka ma na swoim koncie kilka książek, natomiast z jej umiejętnościami pisarskimi spotkałam się dopiero w tym oto dziele. Lekturę rozpoczęłam w pewien niesamowicie nudny wieczór nie spodziewając się, że „Marzenia dla każdego” tak bardzo mnie porwą, że nie będę mogła się oderwać do późnej nocy. I czy się przy tym nudziłam? Ani trochę.

Gideon Lowe to jeden z członków konsorcjum, zarządu kierującego budową luksusowego osiedla w Crosslyn Rise. Aby otrzymać zgodę na wykonanie prac budowlanych, Gideon umawia się z naiwną Elizabeth Abbott, która robi sobie nadzieję i codziennie wydzwania do mężczyzny nie zdając sobie sprawy, iż miał on na celu tylko i wyłącznie uzyskanie podpisu na dokumentach. Na miejsce budowy niespodziewanie przybywa Chritine Gilette, architekta wnętrz. Nie dość, że przypomina Gideonowi Elizabeth, to na dodatek dochodzi do wypadku podczas którego łamie się drewniana belka. O ten incydent Gideon obwinia Chris. Tak rozpoczyna się ich niezbyt przyjemna z początku współpraca. Z czasem Gideon oczarowany urokiem i talentem Chritine, zakochuje się w niej bez pamięci. Jednak architektka jest zbyt pochłonięta pracą i rodzinnymi sprawami, aby umawiać się na randki. Gdy zdaje sobie sprawę, że odwzajemnia uczucie Gideona, na ich drodze pojawia się niespodziewana przeszkoda. Powracają wspomnienia sprzed kilkunastu lat. Jill, córka Chris, chce poznać swojego ojca, który po jej narodzinach upuścił ją i Chris i uciekł na inny kontynent. Czy to może wpłynąć na związek Christiny i Gideona?

Historię opowiada nam trzecioosobowy narrator. Dzięki niemu skupiamy się na kilku osobach naraz. Trudno jest więc określić, kto tak naprawdę jest głównym bohaterem powieści, ponieważ zarówno Chris jak i Gideon ogrywają w niej kluczowe role. Z takiej perspektywy idealnie możemy obserwować rodzące się między nimi uczucie. Po raz kolejny przekonuję się, że nienawiść może przemienić się w prawdziwą miłość. Język, którym posługuje się Barbara Delinsky nie wyróżnia się niczym wyjątkowym. Nie znajdziemy w powieści bogatych opisów, biuletynu przymiotników i skomplikowanych zdań. W końcu jest to romans, a dla takiego gatunku literatury najbardziej pasuje lekki i przystępny styl. Powieść pełna jest mocnych uczuć, emocji i ludzkich obaw. Opowiada o poszukiwaniu prawdziwego szczęścia. Christina w wieku osiemnastu lat zaciążyła się z Brantem. Myślała, że między nimi jest jakieś uczucie, ale po urodzinach Jill, gdy chłopak uciekł nie przyznając się do swojego dziecka, jej serce zostało śmiertelnie zranione. Wiedziała, że popełniła błąd, a mimo tego otoczyła Jill matczyną miłością. Każdy zasługuje na otrzymanie drugiej szansy, na odnalezienie szczęścia i ułożenia sobie życia. Dla Christiny tą szansą stał się Gideon. Zapewne każdy chce mieć coś od życia. Dlatego mamy marzenia, a jak głosi tytuł książki, marzenia są dla każdego. Nawet dla tego, kto spisał swoje życie na straty.

Powieść porwała mnie już od pierwszej strony. Śledzenie poczynań bohaterów oraz obserwacja rodzącego się między nimi uczucia nie dały mi ani na chwilę oderwać się od lektury. „Marzenia dla każdego” to powieść opowiadająca o sytuacjach, które mogą spotkać każdego z nas, dlatego uważam, że jest to lektura godna polecenia. Nie tylko fanom romansów. Uwierzcie, że czasami marzenia się spełniają...

Oficjalna strona autorki: LINK
Inne książki autorki: dostępne na stronie LINK
Fragment książki: LINK

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa MIRA za co bardzo serdecznie dziękuję

wtorek, 2 sierpnia 2011

Bezzmienna - Gail Carriger

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 320
Cena det.: 34zł
Opis wydawcy: Alexia Maccon, lady Woolsey, budzi się bladym zmierzchem i słyszy, że jej mąż, zamiast spać, jak na porządnego wilkołaka przystało, drze się w niebogłosy. A potem znika, pozostawiając jej na głowie pułk nadprzyrodzonych żołnierzy, tabun zaklętych duchów oraz wściekłą królową na dokładkę. Ale ona ma w zanadrzu turniurę i zaufaną parasolkę, o arsenale kąśliwej uprzejmości nie wspominając. I gdy śledztwo rzuca ją do Szkocji, barbarzyńskiej ojczyzny szpetnych kamizelek, po raz kolejny staje na wysokości zadania. Kto wie, może nawet wyśledzi zaginionego małżonka – jeśli przyjdzie jej na to ochota.







Moja ocena książki: 8/10

„Bezmienna” to druga część serii „Protektorat Parasola” autorstwa Tofy Borregaard piszącej pod pseudonimem Gail Carriger. Niestety nie miałam styczności z „Bezduszną”, dlatego miałam małe obawy, że nie zrozumiem o co chodzi. Niepotrzebnie. Książka okazała się być nieskomplikowanym, ale zarazem niebanalnym dziełem, które od pierwszej strony porwało mnie w świat dżentelmenów, dam w długich sukniach i istot nadprzyrodzonych. Wampiry, wilkołaki i duchy to często spotykane w powieściach postacie, a mimo tego w „Bezzmiennej” poznałam je zupełnie z innej strony.

Alexia Maccon, lady Woolsey, nie ma łatwego życia. Mąż je stale urozmaica nie pozwalając żonie się nudzić. Bladym zmierzchem budzi ją krzykami, a potem znika. Na domiar złego, przed domem Alexii stacjonuje pułk nadprzyrodzonych żołnierzy i ni jak nie da się dogadać, czegóż to szanowni goście wyczekują. I gdzie się podział jej małżonek? Sytuacji nie poprawia również to, że plaga humanizacji przemieszcza się w kierunku Londynu pozbawiając nadprzyrodzonych ich mocy. Śledztwo rzuca Lady Maccon do Szkocji i zapewne wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że ktoś chce jej pozbawić życia. Podczas podróży sterowcem, Alexia otrzymuje zatrute i na dodatek niezbyt smacznie wyglądające danie, a tego samego dnia wieczorem zwisa kilka kilometrów nad ziemią kurczowo uczepiona ostrogi. Nie wspominając już o strzelaninie i kilkakrotnie powtarzających się kradzieżach. Jednak nic nie powstrzyma nieugiętej lady Maccon przed wykonaniem zadania. Niech tylko odnajdzie męża, a nagada mu tak, że odechce mu się niezapowiedzianych podróży.

Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, ale nie brakuje tu zwrotów akcji, intryg i rodzinnych porachunków. To wszystko ni jak nie pozwoliło mi się choć chwilę nudzić. Pozwolę sobie nawet stwierdzić, że powieść jest iście zwariowana. Znajdziemy tu wiele atrakcji takich jak odwijanie egipskiej mumii, kolorowe robaki pod drzwiami stołówki, dziwaczne kapelusze, przebieranki w męskie ciuchy, lesbijskie zaloty i bijatyki na wykwintnym stole. Właściwie cała książka przesiąknięta jest humorem i ironią. Język, którym posługuje się autorka jest rzadko spotykany i jedyny w swoim rodzaju. To właśnie kunszt Gail Carriger wyróżnia „Bezzmienną” wśród innych paranormalnych powieści. Z pewnością nie jestem w stanie zliczyć momentów, kiedy uśmiechnęłam się pod nosem, a czasem i zwijałam się ze śmiechu ignorując dziwne spojrzenia moich rodziców.

Nie mogło też zabraknąć komizmu postaci. Każdy bohater ma jakieś ustalone przez autorkę cechy, które czynią go wyjątkowym. Ivy lubuje się w dziwacznych kapeluszach, Felicity nie szczędzi jadowitych docinek, Alexia nie rozstaje się ze swoją parasolką, a hrabia Maccon nie lubi nocnych koszul żony, choć sam je jej kupuje. Postacie te wywoływały we mnie wszelkie możliwe uczucia. Czasami irytowały brakiem szarych komórek, czasem zadziwiały i często rozśmieszały. To taki miks dziwacznych charakterów, ale nikogo nie dało się nie lubić. Szczególnie głównej bohaterki, Alexii Maccon, która zadziwia arsenałem zimnej krwi, kąśliwej uprzejmości i pewności siebie. Ciekawe są również jej relacje z małżonkiem. Ta dwójka pasuje do siebie jak ulał.

Sceneria akcji powieści to Anglia u schyłku XIX wieku za panowania królowej Wiktorii. Osobiście uwielbiam wiktoriańskie czasy długich sukien, wykwintnych bali i przestrzegających zasad kultury dżentelmenów. Nadaje to „Bezzmiennej” niesamowitego klimatu. Nie zapomnijmy też, iż jest to steapmunk, a więc czas rewolucji technologii, gdzie wynalazcy wyciskają siódme poty, aby zadziwić mieszkańców Londynu nowymi sprzętami. Mamy tu do czynienia ze sterowcami, pierwotną wersją czajnika oraz maszyną różnicową. Ciekawie jest oderwać się od współczesnego stylu życia i poznać, jak wyglądało ono w XIX wieku.

Cieszę się, że miałam okazję przeczytać „Bezzmienną”. Dostarczyła mi ona kilka godzin dobrej rozrywki. Gorąco polecam wszystkim fanom nadprzyrodzonych istot, solidnej dawki humoru, wiktoriańskich czasów i jedynych w swoim rodzaju bohaterów. Z niecierpliwością wyczekuję następnej części serii pod tytułem „Bezgrzeszna”, która mam nadzieję pojawi się na polskim rynku jeszcze w tym roku. Wam pozostawiam śledzenie przygód damy bez duszy i mam nadzieję, że dla Was będą one równie pasjonujące co dla mnie. 

Seria "Protektorat Parasola":
1. Bezduszna
2. Bezzmienna
3. Bezgrzeszna (premiera: jesień, rok 2011)
4. Heartless
5. Timeless

Oficjalna strona autorki: LINK

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka za co bardzo dziękuję.