Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

piątek, 19 maja 2017

Nie wszystko zostało zapomniane, i to mnie niepokoi

Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania : 2017
Tłumaczenie: Dorota Pomadowska
Ilość stron: 400



Moja ocena: 8/10




Czy zastanawialiście się kiedyś co jest podłożem wszelkich lęków i traum? Często słyszymy, że ludzie chcieliby zapomnieć o tym, co wydarzyło się kiedyś i co w istotny sposób zmieniło ich myślenie, spowodowało strach, niepewność i psychiczny dyskomfort. Jednak czy niepamięć byłaby wystarczającym środkiem dla wyleczenia  umysłu? I wreszcie, dlaczego warto stanąć twarzą twarz i zmierzyć się z tym, co nazwać można „demonem przeszłości”? Odpowiedzi na te pytania daje Wendy Walker w swojej powieści „Nie wszystko zostało zapomniane”, która okazała się być lekturą wstrząsającą, przerażającą, a jednocześnie niezwykle inteligentną. Jest to jedna z najciekawszych nowości na rynku wydawniczym.

Jenny Kramer, główna bohaterka powieści, podczas lokalnej imprezy w małym miasteczku Fairview, zostaje brutalnie zgwałcona i pobita. Tak właśnie. Jej tragedii towarzyszą śmiechy i dźwięki muzyki niesione wiatrem do miejsca, w którym staje się ofiarą. Nie do końca jednak jest świadoma, co się dzieje, ponieważ już po kilku godzinach interwencji otrzymuje eksperymentalny lek, który ma wymazać z pamięci dziewczyny całe wspomnienie nocy. Jenny nie wie, co się stało, ale nie potrafi poradzić sobie z natłokiem negatywnych emocji i depresyjnych nastrojów. Podczas gdy rodzice próbują pomóc córce, na jaw wychodzą tajemnice nie tylko dotyczące upiornej nocy, ale także te skrywane przez najbliższych.

Musicie przyznać, że sama fabuła brzmi niezwykle intrygująco. Zdecydowanie jednak całą powieść wyróżnia forma narracji. Historię Jenny poznajemy bowiem z punktu widzenia jej terapeuty, doktora Alana Forrestera. Jest to niezwykle oryginalny zabieg, który przede wszystkim pozwala czytelnikowi na czynne uczestnictwo w rozwoju akcji. Mimo iż nie jestem najlepszym interpretatorem ludzkich zachowań, to miałam poczucie, że wiele ode mnie zleży w tej historii. Odebrałam ją niezwykle osobiście, tak jakbym sama była psychologiem lub przyjacielem doktora Alana, który zwierza mi się jako zaufany przyjaciel. Ponadto występuje tutaj duże zaangażowanie emocjonalne, ponieważ mamy wgląd w uczucia, tajemnice i dobrze wykreowane profile psychologiczne rodziców Jenny oraz innych osób zamieszanych w historię. Możecie więc już się domyślić, że „Nie wszystko zostało zapomniane” nie porywa wartką akcją opartą na dynamizmie, a dialogów mamy tu znikome ilości, ale jest to powieść zachwycająca podejściem i interpretacją tematu.

Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem była lekkość, z jaką   czyta się tą powieść. Jak już wspomniałam, dialogów mamy tutaj mało, ale język autorki jest niezwykle płynny, a przemyślenia psychiatry absorbujące i wciągające. Poza tym mamy tutaj wiele niejasności i tajemnic, które wymagają odkrycia krok po kroku, wskutek czego przewraca się stronę za stroną, byleby dowiedzieć się jak najwięcej. Thriller psychologiczny nie jest gatunkiem, po który sięgam często, zawsze mi się wydawało, że takie książki są dość wymagające i ciężkie w lekturze. Musiałam się bardzo mylić, bo z chęcią przeczytałabym kolejne powieści autorki, gdyby tylko takie się w Polsce ukazały.


„Nie wszystko zostało zapomniane” to książka, która ma swój klimat. Jest mroczna, choć nie mamy tutaj paranormalnych straszydeł, a lęki, które siedzą w ludzkiej głowie, są najbardziej przerażające. To wciągająca opowieść o tym, jak wiele jest w stanie zrobić rodzic dla swojego dziecka, jak najmniejsza decyzja wpływa na całe życie,  jak niepamięć wzmaga uczucie niepokoju i o tym, jak fałszywy potrafi być świat wokół nas. Książka Wendy Walker to idealna pozycja dla tych, którzy lubią samodzielnie szukać odpowiedzi, zgłębiać psychiczne aspekty fabuły, a także dla tych, którzy zwykle po tego pokroju literaturę nie sięgają. „Nie wszystko zostało zapomniane” nie pozwala mi o sobie zapomnieć. 

Powieść "Nie wszystko zostało zapomniane" kupicie z dużym rabatem w Taniej Książce :)

Rzućcie okiem również na inne nowości wydawnicze.

piątek, 5 maja 2017

Szóstka wron i Królestwo kanciarzy - Leigh Bardugo

Recenzja dotyczy obu tomów, bez spoilerów

Duologia wydana nakładem Wydawnictwa MAG
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec
Moja ocena: tom pierwszy 8/10, tom drugi 10/10


Szóstka wron.
Szóstka niebezpiecznych wyrzutków.
Jeden sposób by się wzbogacić.
Niewykonalny skok, niebezpieczeństwo, walka i intrygi.
Wciągająca historia, którą musicie poznać.


Leigh Bardugo to autorka, która za sprawą serii „Grisza” stała się niezwykle popularna, ale to jej duologia „Szóstka wron” i „Królestwo kanciarzy”, osadzona w tym samym uniwersum, wywołała w Polsce i za granicą prawdziwe zamieszanie. I to nie za sprawą przepięknych, solidnych wydań z barwionymi brzegami stron, a przede wszystkim dzięki wspaniałej treści, która wybija się spośród stosów schematycznych, przeciętnych pozycji z gatunku fantastyki. Duologia ta spokojnie może stanąć na półce tuż obok „Czasu żniw” Samanthy Shannon lub „Igrzysk śmierci” Collins, ponieważ dzieło Leigh Bardugo jest napisane na równie wysokim poziomie.

Tak naprawdę powinnam o tej duologii opowiedzieć w kilku zdaniach, aby nie zdradzać Wam zbyt wielu treści. Pozwólcie więc, że bardzo ogólnikowo wspomnę o fabule, natomiast dalej opowiem (może chaotycznie, przez natłok emocji) jak bardzo chcę, abyście przeczytali tą serię i podzielili się o niej swoim zdaniem.

„Szóstka wron” to osadzona w brutalnym świecie opowieść o sześciu wyrzutkach, szumowinach, osobistościach najbardziej brutalnych i plugawych, o gangu najbardziej odrażającym w całym Katterdamie. Miasteczko pełne jest nieuczciwego handlu i hazardu, a na domiar złego szerząca się afera narkotykowa skłania władze, w tym majętnego kupca Van Eck’ema, do złożenia przestępczemu geniuszowi, Kaz’owi Bekker’owi, nietypowej oferty. Stawka jest ogromna, misja praktycznie samobójcza, ale w końcu od czego ma się gang szumowin, które razem zdziałają wiele, o ile oczywiście wcześniej nie pozabijają się nawzajem.

Przyznam szczerze, że przez pierwsze 80 stron kompletnie nie potrafiłam się odnaleźć w nowym świecie. Nie czytałam trylogii „Grisza”, dlatego początkowo miałam duży problem z nowymi dziwnymi nazwami, zrozumieniem struktury miasteczka oraz aspektami magicznymi. Często musiałam zastanawiać się kto jest kim, a jako że każdy rozdział nawiązuje do innej postaci, miałam w głowie jeszcze większy zamęt. Podobne odczucia miałam przy pierwszym tomie „Czasu żniw”, w którym to autorka zbudowała własny świat od podstaw, ale w przypadku „Szóstki wron” bardziej mnie to irytowało. Na szczęście po tych kilkudziesięciu stronach zaczęłam łączyć fakty i wciągać się w całą historię. Przy lekturze „Królestwa kanciarzy” nie miałam już najmniejszych problemów i mknęłam strona po stronie w bardzo szybkim tempie.

„Szósta wron” to książka dopracowana, skomplikowana i bogata pod względem charakterów. Jeżeli macie dość błahych problemów młodocianych postaci, rozbudowanych wątków romantycznych i nic niewznoszących przemyśleń, to pokochacie każdego z bohaterów. Autorka wykazała się umiejętnością różnorodnego kreowania charakterów, a w tym wszystkim postawiła na siłę, pewność siebie, brutalność, a także na czarny humor. Nieczęsto zdarza się, że głównymi bohaterami są „ci źli”, dlatego śledzenie ich przygód było bardzo ciekawym przeżyciem. Gdybym miała wybrać jedną postać, która szczególnie zdobyła moje zainteresowanie, byłby to Kaz, geniusz przestępczości. Inteligentny, pewny siebie, brutalny, a także mistrz wrednego dowcipu. Jest chyba najbardziej negatywnie zarysowaną postacią, dlatego jest najbardziej intrygujący i tylko wyczekiwałam fragmentów, w których będzie obecny.

Pierwszy tom duologii pełen był akcji, pościgów, intryg i walk, ale jednak przez początkowe trudności nie korzystałam z lektury aż tak bardzo, jak się spodziewałam. Owszem, często kartki jakoś same szybko się przewracały, a mi ciężko było się oderwać od lektury, ale nadal to nie był ten poziom odczuć emocjonalnych, jaki być powinien. Mimo wszystko zamykając „Szóstkę wron” byłam zadowolona z tego naprawdę dobrego kawałka pracy Leigh Bardugo. Od razu zabrałam się za „Królestwo kanciarzy” i tutaj już przepadłam.

W tomie drugim jeszcze lepiej poznajemy bohaterów, ich skomplikowane charaktery i przywiązujemy się do nich, kibicując tym szumowinom we wszystkim, co robią. Budujące się między nimi relacje rozwijają się powoli, bardzo naturalnie, zwłaszcza te nienachlane, romantyczne, które są  dodatkowym smaczkiem w całej historii. Mamy tutaj też lepsze rozbudowanie historii, a autorka zgrabnie przeskakuje z wątku na wątek, stosując zawsze zaskakujące rozwiązania. Może nie wszystkie wydawały mi się najlepsze, ale kierunek, w jakim to wszystko zmierzało, dawał mi dużą satysfakcję. Ogromnym plusem jest nieprzewidywalność lektury i jeszcze bardziej podkręcone tempo akcji niżeli jak w tomie pierwszym (chociaż może to być skutek tego, że na dobre wciągnęłam się w ten świat). Samo zakończenie duologii jest bardzo dobre, ale pozostawia niedosyt. Jest przecież jeszcze tyle wątków, które mogła rozwinąć autorka i, błagam, niech napisze dalsze części albo chociaż jakieś nowelki!

Z jednej strony jestem zachwycona tym, że nie mam do czynienia z niekończącym się „tasiemcem książkowym”, a jedynie z dwoma tomami, które są konkretnym, solidnym i zadowalającym kawałkiem literatury. Jest jednak druga strona medalu – żałuję, że to już koniec. Oba tomy są bardzo dobre, ale „Królestwo kanciarzy” to już przegięcie, prawdziwa petarda!  Jeżeli jesteście po lekturze „Szóstki wron” i prawdopodobnie myślicie, że lepiej być nie może, to uwierzcie mi – to zaledwie połowa tego, na co stać Leigh Bardugo. A jeżeli nie sięgnęliście po tom pierwszy, to nadróbcie zaległości. Mam nadzieję, że tak jak mnie, ta duologia porwie Was w świat pełen akcji, wyrazistych bohaterów i intryg, który z pewnością pokochają fani „Czasu żniw”.

Za możliwość przeczytania rewelacyjnego "Królestwa kanciarzy" serdecznie dziękuję Wydawnictwu MAG!




Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach lub emailem, czy czytaliście „Szóstkę wron” i „Królestwo kanciarzy” i co o nich myślicie! Zastanawiam się także nad przeczytaniem trylogii „Grisza”, polecacie? J