Pokuta. Zadośćuczynienie. Czy
przynosi odkupienie? Czy masz w swoim życiu taką rzecz, której ogromnie
żałujesz i nie wiesz, jak ją naprawić? Ian McEwan pisze o tym, że przez całe
życie podejmujemy pewne decyzje, z których konsekwencji możemy sobie nie zdawać
sprawy. Jeden błąd. Cierpienie niewinnego człowieka. Rozdarta rodzina. I skutki
tak tragiczne, że ciężko w nie uwierzyć.
Akcja ma miejsce w roku 1935,
kiedy to trzynastoletnia Briony Tallis jest świadkiem czegoś, czego widzieć nie
powinna. Nie rozumie całej sytuacji, ale jedno jest pewne – jej starsza
siostra, Cecilia, ma romans z synem sprzątaczki, Robbiem. Briony od
najmłodszych lat cechuje się bujną wyobraźnią, więc dziecięcy umysł podsuwa
pewne nadinterpretacje i wymysły. W końcu dziewczynka na głos mówi to, co sobie
dopowiedziała i skazuje niewinnego Robbiego na więzienie. Rodzina Tallisów już
nigdy nie będzie taka sama. Wybucha druga wojna światowa. Briony pisze powieść,
która ma być jej pokutą, zadośćuczynieniem dla zakochanych. Jednak czy to wystarczy
aby naprawić zepsute relacje? Czy błąd popełniony w dzieciństwie da się
kiedykolwiek wybaczyć?
„Pokuta” to solidnie napisana,
ciężka, przepełniona bólem powieść. Po fali zwykłych „odmóżdżaczy” miałam
ochotę na coś ambitniejszego i nie zawiodłam się. Podobało mi się to, że
lektura nie była łatwa. Może stylizacja językowa nie odbiega bardzo od
współczesnej, ale książka wymagała przede wszystkim ciągłego skupienia, aby
pochwycić wszystkie fakty dotyczące postaci. Tak więc brnęłam przez historię, z
początku opornie ze względu na wykwintny styl autora, z czasem wciągałam się
coraz bardziej. Po około połowie, mój przyjemny trud w czytaniu miał już inne
podłoże. Fabuła książki okazała się być zaskakująco smutna i emocjonalna. Przepełniona
niezrozumieniem, gniewem, współczuciem - czuć ciężar psychiczny, który dotknął
każdego z bohaterów. Podobne odczucia miałam przy lekturze „Wichrowych wzgórz”.
W obu przypadkach jestem bardzo zadowolona z lektury. W obu też przeżywałam
małego doła emocjonalnego.
Zakończenie „Pokuty” niszczy.
Dosłownie. Dobija leżącego, zabija choćby najmniejszą iskrę nadziei, aż ciężko
w to uwierzyć. To, jak pewne wydarzenia
z początku zdecydowały o dalszych losach całej rodziny jest nieprawdopodobne. A
ileż człowiek robi głupot gdy jest jeszcze dzieckiem! Takich rzeczy nie da się
przewidzieć, a niektórych odpokutować już się nie da do końca życia. To jest
też historia poniekąd o tchórzostwie. O tym, jak poczucie winy rośnie z roku na
rok, determinuje wszystko, co człowiek robi, a ten i tak boi się przyznać. Wymyśla
sobie sposób, który ma mu dać ukojenie. Jemu samemu, podczas gdy powinien
próbować cokolwiek naprawić. Dlatego do Briony nieustannie czuję gniew.
Myślałam, że gdy dorośnie, to naprawdę wydorośleje też jej umysł i podejście do
tego, co się wydarzyło. Ta postać jednak nie zaskakuje niczym pozytywnym. I to
jest tak dołujące – pokazuje jacy my, ludzie, jesteśmy naprawdę. Często
tchórze, samoluby, nawet w obliczu samooskarżenia zbyt nadęci.
„Pokuta” nie jest historią łatwą,
lekką i przyjemną. Jest ciężka, trzeba momentami przez nią brnąć i próbować
radzić sobie z niezwykle duszną atmosferą. Ta opowieść zasmuca, dobija, daje
wiele do myślenia, każe zastanawiać się nad tym, co kieruje naszym losem. Jak
nasze decyzje i decyzje innych ludzi wpływają na to, kim będziemy w
przyszłości. Czy to wszystko jest wina jednego czynu, czy też drobna szkoda
wyrządzona przez kogoś dopiero sprowadza lawinę tragedi. Ogromnie polecam jeżeli tylko będziecie mieć ochotę na coś
ambitnego, dobrze napisanego i zmieniającego czytelnika.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros.
1 komentarze:
Prześlij komentarz