Jeżeli kiedyś myślałam, że
problem trądziku minie po czasie dojrzewania, to myliłam się. Niechciani
intruzi pojawiają się na mojej twarzy co kilka tygodni i to zazwyczaj w takiej
postaci, że ich zaleczenie zajmuje około miesiąca. Kaszka na czole, zazwyczaj.
Podskórne grudki bardziej uporczywe niż białogłowe pryszcze. Wydaje mi się, że
ma to podstawy hormonalne, ale też dużo się stresuję, mniej śpię no i, przede
wszystkim, nie odżywiam się zdrowo.
„Dieta clear skin” jeszcze przed
lekturą była dla mnie wyzwaniem. Czy w ogóle dam radę podporządkować się radom?
Czy będę na tyle zdeterminowana, aby zmienić swój sposób żywienia? No, cóż,
zobaczymy – pomyślałam i zaczęłam czytać.
Sześć filarów diety clear skin, a
pierwszy z nich – tylko produkty roślinne, żadnych odzwierzęcych. O, ludzie,
naprawdę! I to przez 6 tygodni. Mówiłam, że to spore wyzwanie, ale na szczęście
autorki książki wskazują tak wiele zalet, jakie otrzymamy podczas diety, że naprawdę
łatwo się zaangażować. Jeżeli zapytacie, czy trzymałam się tej zasady, bez
wyjątków, to nieśmiało przyznam, że nie, ale w książce mamy zaprezentowane tyle
porad i patentów, że moja skóra i tak zmieniła się nie do poznania. Może nie
była ona od początku w stanie tragicznym, ale kilka zmian zaczerpniętych z tego
poradnika pomogło mi uspokoić jej stan. I na pewno będę do tej książki wracać
zawsze, gdy pojawi się jakiś trądzikowy nawrót.
Obecnie, po skończeniu lektury i
trzymaniu się – nadal – wielu prostych zasad, moja skóra jest bardziej nawilżona,
ujednolicona, a jeśli wyskakuje pryszcz – jest on malutki, biały i szybko
znika. Na razie koniec z tarką na czole. Dlatego z czystym sumieniem mogę
polecić „Dieta clear skin”, ponieważ dietę tę można modyfikować według własnych
potrzeb, nie tracąc na świetnym efekcie. Od siebie dodam, że zwracam teraz
uwagę na to, co jem i piję, ale ogromną rolę w pielęgnacji odgrywają obecnie
maski w płachcie. Bardzo polecam spróbować, bez względu na rodzaj cery, co 3
dni.
„Dieta clear skin” jest dobrze
przemyślanym poradnikiem z działu urody i kosmetologii, przystępnym, atrakcyjnym wizualnie. Zawiera też rady
prosto od lekarzy dermatologów. Zahacza ponadto o kwestie dotyczące osoby
zapracowanej i studenta – jak dbać o skórę jedząc w akademiku, w restauracjach,
gotując „na zapas”. Dużo praktyki, do tego łagodne, uprzejme podejście do
czytelnika sprawiają, ze jest to wyjątkowo przyjemna, odstresowująca lektura,
która motywuje. Polecam każdemu, nie tylko osobom z trądzikiem, ale też takim,
które chcą odpowiednio zadbać o stan skóry i poprawić jej wygląd.
1 komentarze:
Prześlij komentarz