"Zniewolony książę" to
książka bardzo kontrowersyjna, o czym nie można się przekonać z opisu. Dopiero
tuż przed rozpoczęciem lektury zdobyłam informację, że powieść zawiera dużo
wątków homoseksualnych, jest w typie yaoi. Dlatego przestraszyłam się, ponieważ
akurat takie elementy ciężko mi akceptować. Jednak... poniekąd dziwię się, że
ta powieść wywołuje tyle kontrowersji.
Dlaczego? Przekonacie się czytając moją opinię.
W królestwie Akielos pojawia się
spisek i zdrajca - syn króla i brat księcia Damena, nowy samozwańczy władca.
Damen zaś zostaje sprzedany wrogiemu państwu, Verze, a jego tożsamość
zostaje utajona po to, aby był traktowany jak nic nieznaczący niewolnik. Jeżeli
jednak spodziewacie się, że niewolnik ma za zadanie ciężko pracować, to się
grubo mylicie. Ci mężczyźni, często tez chłopcy, przechodzą oględziny i
selekcję, następnie są sprzedawani jako słudzy do celów cielesnych. Damen
zostaje przeznaczony księciu Vere, Laurentowi, zimnemu podstępnemu chłopaku o
anielskiej twarzy. Nowy niewolnik musi stawić czoło poniżaniu, ponadto staje
się pionkiem w politycznej grze, chce także wyswobodzić swoich pobratymców z
tego kraju. Czy uda mu się uciec? Do czego doprowadzi jego udział w dworskich
intrygach?
Rozpocznę od kwestii, która najbardziej
wyróżnia tę powieść na tle innych, a także może być przyczyną kontrowersji. Chodzi
mianowicie o homoseksualizm. Niewolnicy nie mają za zadanie ciężko pracować, budować,
sprzątać, nic z tych rzeczy. Damen zostaje zamykany w celi, może obskurnej, ale
mężczyzna nie narzeka ani na głód ani na dyskomfort. Teoretycznie powinien być
kochankiem Laurenta, tamten jednak jest niedostępną "dziewicą", która
czerpie satysfakcję z samego posiadania niepokornego niewolnika. Tak więc Damen
nie robi dosłownie nic, spaceruje w obroży po ogrodach, obserwuje turnieje, rozmawia
sobie z wujem księcia Very. On tylko obserwuje, co się wyprawia w tym kraju i
nie doświadcza prawdziwego wymiaru słowa "niewolnik". Inni natomiast
są niczym pupile, psy swoich panów, zawsze gotowi i chętni na seks. Igrzyska
polegają na tym, kto kogo pierwszy zgwałci. To jest tak powszechne, że aż nie
uświadczymy tutaj ani jednej relacji damsko-męskiej.
Dlaczego nie uważam tego za
kontrowersyjne, chociaż brzmi okropnie? Mianowicie autorka osadziła historię
Damena i Laurenta w kulturze wzorowanej na średniowiecznej Grecji ,a także
Rzymie. Jak być może niektórzy z was wiedzą, w tamtych czasach homoseksualizm
bym na porządku dziennym, każdy szanujący się mężczyzna miał swojego, zwykle młodziutkiego,
kochanka. Takie relacje były nawet bardziej popularne od heteroseksualnych.
Dlatego moralność w kąt i trzeba dostosować się do tego, co jest elementem
przeszłości. Nie czułam się zgorszona lub zniesmaczona tym bardziej, że opisy
nie były jakieś wyjątkowo szczegółowe czy wulgarne. Uważam jednak, że autorka skupiła
się na niewolnictwie seksualnym za bardzo. Ludzie boją się dzieci jak ognia, na
kartach książki nie znajdziemy nawet wzmianki o dzieciach, tak jakby ich nie
było. Homoseksualizm wiedzie prym dlatego, że potomkowie, zwłaszcza wśród
wyższych sfer, są bardzo niepożądani. Rodzi się więc pytanie jak to
społeczeństwo się rozwija, jak się rozmnaża, jakim cudem nadal istnieje? W książce
może ze dwa razy spotkamy jakaś kobiecą postać, ale nigdy nie mamy wzmianki
nawet o żonatych mężczyznach, o seksie z kobietą, o szczęśliwej rodzinie.
Po połowie książki miałam serdecznie
dość tego, że kręcimy się cały czas wokół jednego - Damen jest niewolnikiem,
wokół sami nadzy chłopcy i wszystkie rozmowy podyktowane są tematem ich
wykorzystywania. Miałam nadzieję na jakieś dobre intrygi dworskie, na ciekawe
sytuacje i relacje miedzy bohaterami, a otrzymałam powieść bez celu. Nie ma jakiegoś kluczowego punktu w tej historii,
nie wiemy do czego dążymy i w sumie po co to czytamy. Już od razu wiemy, że w
tym państwie niewolnicy są od seksu, nie trzeba o tym się rozwodzić na kilkaset
stron. Brak wartkiej akcji, tajemnic,
napięcia, to tak jakby niedorobiony, pierwotny pomysł na jakąś opowieść, ale
rozwleczony w niewiadomym celu. Co autorka chciała przekazać przez wsadzenie do
książki samych mężczyzn i umieszczenie w centrum "niewolnictwa"?
Wszystko wskutek tego kuleje - przede
wszystkim kreacja świata i bohaterów. Nie wiemy dlaczego Vere i Akos są skłócone,
w jakim wieku w ogóle jesteśmy, na jakim kontynencie, jak wygląda otoczenie,
jaka jest historia państw. Jeśli chodzi o charaktery, to Lauren to przebiegły
chłopak, o twarzy anioła, przy tym niezwykle głupi, nierozważny, wredny i taki
"dziewiczy". Ma coś z psychopaty. Damen zaś w ogóle nie zachowuje się
jak uprowadzony książę. Nie wspomina nic ze swojego dawnego życia, nie wiemy
jak to było mieszkać w pałacu, jak wyglądały jego relacje z rodziną i podwładnymi.
On nawet nie czuje najmniejszego dyskomfortu z tego powodu, że jest w niewoli. Jest
bardzo bezbarwną postacią, pozbawioną głębszej psychiki, wspomnień i
przemyśleń. O reszcie bohaterów nie warto wspominać, bo to tylko nic
nieznaczące postaci, niczym się nie wyróżniające.
Pomijając kwestię kontrowersji i
homoseksualizmu, ta powieść jest słaba pod każdym innym względem. Kuleje
fabuła, akcja, kreacja bohaterów i świata, brak celu, napięcia, zwrotów, sensu.
"Zniewolony książę" to słaby początek trylogii, taki jedynie do beznamiętnego
przeczytania i odstawienia. Ponoć dalsze części sa lepsze i w tym tkwi jeszcze
moja nadzieja.
6 komentarze:
Usuń
Nawiązując do twojej opinii, moje jest zupełnie odmienna. Trudno jest mi teraz przywołać jakie były moje odczucia po przeczytaniu tylko i wyłącznie pierwszego tomu, bo znam już tą historię niemal na pamięć. Ale mogę cię zapewnić, że jeżeli skusisz się na kolejne tomu to wiele spraw stanie się dla ciebie dużo jaśniejszych. Ja do dzisiaj znajduję jakieś kwiatki i powiązania, nawet po tylu czytaniach :)
Odnośnie świata przedstawionego, autorka celowo nie zamieściła żadnych dat, ani konkretnych miejsc, bo jak sama mówiła jest to kraina fukcyjna, nie mająca nic wspólnego z naszym światem mimo, że widać inspirację starożytną Grecją i Francją.
Co do postaci, nie zgodzę się z twoją oceną. Albo może inaczej, po pierwszym tomie jestem w stanie zrozumieć takie postrzeganie, bo sama nienawidziłam Laurenta. Jednak zarówno Damen jak i Laurent skrywają tejemnice, które wpływają na ich zachowanie, szczególnie ten drugi. Także daj mu czas i w zasadzie do samego końca trylogii nie przestanie cię zaskakiwać ;) Z Damen'em mogę się po części zgodzić, jest takim idealnym księciem z bajki, jednak i go da się lubić, chociażby przez wzgląd na Laurenta. Aczkolwiek i on ma swoje momenty ;D w dalszych tomach znajdzie się też kilku bohaterów zasługujących na uwagę, także może będziesz miała kogoś o kim warto będzie coś napisać ;)
I zupełnie polecam przeczytać dalsze tomy, bo jakiekolwiek intrygi dopiero się zaczną szczególnie w trzecim tomie. Może to i długi czas na rozwój akcji jednak według mnie cała trylogia zasługuje na uwagę. I jak już wspomniałam wcześniej, najlepiej w oryginale bo tłumaczenie to droga przez mękę, potrafię przez to trochę zrozumieć twoją ocenę, bo gdybym sięgnęła tylko po nie to nie wiem czy przeczytała bym kolejne tomy. A orginał jest w mój top 3 ulubionych serii.
Prześlij komentarz