Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

czwartek, 14 czerwca 2018

Marionetka, czyli dalsze losy Srebrnego Łabędzia




Przeczytałam w swoim życiu kilkaset książek, a nigdy nie natrafiłam na coś podobnego do twórczości Amo Jones. "Srebrny łabędź" był najbardziej niepokojącą, wciągającą i tajemniczą historią, z jaką się spotkałam.  Żadne oczekiwanie na dalsze losy bohaterów innych serii nie było tak rozpaczliwe jak na kontynuację tej właśnie opowieści. Żaden nawet thriller nie sprawił, że tak bardzo chciałabym odkryć wszystkie tajemnice, zrozumieć każdy szczegół w fabule tak, iż ta ciekawość przysłoniła wszelkie drobne mankamenty. Jeżeli jeszcze nie czytaliście "Srebrnego łabędzia", rzućcie okiem na moją recenzję TUTAJ, jednak w poniższej recenzji postaram się uniknąć wszelkich spoilerów do tomu pierwszego. I tak ciężko byłoby cokolwiek zaspoilerować przy tej serii, uwierzcie.

Madison była do tej pory niczym marionetka. Kukła, pociągana za sznurki i manipulowana przez grę Królów. To oni rozpoczęli grę, w której tak naprawdę nie ma żadnych zasad, a przegrana oznacza śmierć. Powinni już dawno zabić dziewczynę, oni jednak bawią się z nią w kotka i myszkę. Są dobrzy czy źli? Chcą jej dobra czy przeciwnie, manipulują po to, aby zabawić się naiwną dziewczyną, a na sam koniec patrzeć jak cierpi? Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Madison? Nadchodzi czas na zamianę ról. Dziewczyna po części wie, kim jest i zaczyna samodzielnie rządzić swoim życiem. Kto dyktuje teraz warunki gry?

Ja wiem, że opis jest bardzo zdawkowy, ale uwierzcie - im mniej wiecie tym lepiej. Zresztą w samej lekturze nie dowiecie się wielu rzeczy. Przez całą akcję zastanawiamy się, kim są członkowie Elite Kings Club, autorka tylko pod koniec lekko zaczyna rozjaśniać sprawę, ale i tak nie mam pojęcia o co chodzi, w którym kierunku wszystko pójdzie i jaką rolę odgrywają poszczególne postacie. Drugi tom, "Marionetka", wiele nie wyjaśnia. Wampiry, sataniści, psychole, zboczeńcy, okultyści? O co chodzi z członkami Elite King's Club? Ta tajemnica napędza wszystko, sprawia, że czytelnik może poczuć momentami szalony, psychodeliczny klimat i zacząć wariować z emocji, niepewności i oczekiwania na więcej. Wszystko jest podporządkowane sekretom klubu, nieznane nam są zamiary Bishopa, przywódcy Królów, także niewiele wiemy z przeszłości Madison.

W "Marionetce" zaczynają wychodzić nowe sprawy, również te dotyczące głównej bohaterki. Wątki i pozornie niezgodne elementy zaczynają się mnożyć i mieszać tak, że autorka swobodnie manipuluje czytelnikiem śmiejąc mu się prosto w twarz. Śmiem twierdzić, że tytułową "marionetką" staje się właśnie czytelnik. To niesamowite i niepokojące uczucie mieć całkowicie świadomość, że autorka manipuluje nami poprzez tak tajemniczą historię, w której niczego nie można być pewnym.

"Srebrny łabędź" nie był dla mnie lekturą oburzającą i gorszącą. Fakt, może niektóre wypowiedzi chłopaków, zwłaszcza Bishopa, powodowały nieprzyjemne ciarki, to jednak nie dochodziło do jakiś obrażających scen. W "Marionetce" tych mogących gorszyć elementów mamy znacznie mniej. Bishop nadal pała się podduszaniem i nabijaniem siniaków podczas seksu, potrafi zwrócić się do Medison słowami "zamknij się" (w bardziej dosadnym sformułowaniu), ale przebija się coraz częściej jego wrażliwość (tak, jakaś przecież istnieje) i opiekuńczość. Nadal jestem daleka od stwierdzenia, że go lubię, trzeba zaś przyznać, że zmienia się na plus.  Również Madison wydaje się być bardziej zdecydowana, poważna i stanowcza. Już w "Srebrnym łabędziu" miała ostry charakterek, a jednak przy przystojnym Królu jej zadziorność szła w las. Tutaj jej osobowość jest bardziej ujednolicona, Madison polubiłam w związku z tym jeszcze bardziej. W książce też pojawia się nowa postać, która z pewnością wiele namiesza w historii, jednak nie będę zdradzać, kto to. Widziałam w recenzjach kilku osób, że powstrzymują się od zdradzenia tego elementu, dlatego ja nie będę odbiegać od reszty. Im mniej wiecie tym lepiej.

Z założenia, że im więcej tajemnic, tym lepsza lektura, wychodzi sama autorka. Sprytna osóbka, niezwykle inteligentna i widać, że ma określony plan na całą fabułę. Cierpię przy tym niesamowicie, ale to cierpienie jest przyjemne. Ubolewam nad tym, że nadal niewiele wiem, a z drugiej strony gdyby nie to, nie czekałabym na kolejne tomy tak bardzo i kto wie, może nawet historia Madison w ogóle by mnie nie zainteresowała. Nawet jeśli na sam koniec tajemnica Królów okaże się być nie tak spektakularna, jak można by się spodziewać, to dla samej tej drogi do rozwiązania, warto czytać.

Z czystym sumieniem stwierdzam, że "The Elite King's Club" to jedna z moich ulubionych serii w ogóle. Ten klimat robi wszystko - mroczny, szalony, niepowtarzalny, mącący w głowie. Zarówno "Srebrny łabędź" jak i "Marionetka" są powieściami bardzo specyficznymi, dlatego mają węższe grono potencjalnych zadowolonych odbiorców niż inne popularne powieści. Rozumiem, że ktoś nie polubił klimatu, że dla kogoś było zbyt niepokojąco, zbyt mrocznie, zbyt przerażająco. Jednak jest też szansa, iż jeśli tylko nie poczujecie się nieswojo, to pokochacie historię Madison, jak ja. Zależy co w książkach lubicie i jaką macie wrażliwość. Warto dać Amo Jones szansę i sprawdzić na własnej skórze jak to jest być "marionetką" w rękach autora.

Ja tymczasem przebieram nóżkami w oczekiwaniu na tom trzeci i mam nadzieję, że czegoś się w końcu dowiem. Albo... niech tam będzie chociaż tyle samo klimatu jak w poprzednich częściach, ja wówczas nadal będę zadowolona. A rozwiązanie... oczekuję na nie, bardzo, ale niech ta zabawa się szybko nie kończy. Na szczęście słyszałam, że końcówka tomu trzeciego wskazuje na możliwość kontynuacji. Niech tylko Amo Jones szybko pisze, a Wydawnictwo Kobiece szybko wydaje. Nie mogę sobie pozwolić na książkowego kaca po raz kolejny. A po "Marionetce" pewnie jeszcze długo nie dojdę do siebie.

Za egzmeplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu  Kobiecemu.



1 komentarze:

To ja bym najpierw zaczął od tomu pierwszego, pozdrawiam !
 

Prześlij komentarz