Dwójka rodzeństwa - Ewa i Piotr,
tak różna, a tak ważna dla siebie nawzajem. Ona to marzycielka, która często odpływa
myślami w świat wyobrażeń. On twardo stąpa po ziemi i nie wierzy w nic, co nie
byłoby poparte racjonalnością. Pewnego dnia Ewa znika bez śladu. Piotr nie
przestaje o niej myśleć i wydaje się, że nigdy tak naprawdę nie będzie mu dane
dowiedzieć się, co stało się z jego siostrą. Aż w końcu, dziewięć lat później, coś
się zmienia. Nowy trop wiedzie Piotr do Azylu, mrocznego miasteczka, w którym
mieszkańcy nadal pamiętają o starych legendach i wierzą, że sam diabeł tu zagląda.
O Ewie nikt nic nie mówi, ale wyraźnie widać, że niektórzy mają wiele
przerażających rzeczy do opowiedzenia...
"Gdzie śpiewają diabły"
to zaskakująca powieść Magdaleny Kubasiewicz, mroczna i przerażająca. Szczerze
mówiąc, nie spodziewałam się, że lektura wywoła u mnie strach tak duży, że będę
się bała czytać w nocy. A jednak - starałam się czytać w ciągu dnia, gdzie
mogłam w każdym momencie uświadomić sobie, że jednak nie jestem w Azylu. Że nie
czyhają na mnie strachy z miejscowych legend. Historia jednocześnie powoduje
ciarki i hipnotyzuje poprzez klimat. Gęsty, mroczny, dotykający do szpiku
kości, tak baśniowy i w tym samym momencie realny.
Wraz z Piotrem przenosimy się
bowiem do małej, ubogiej społeczności, która wydaje się być umieszczona na
skraju świata. Nadal wierząca w legendy i baśnie, gdzie mieszkańcy rzucają
przeszywające spojrzenia, surowa natura owiewa chłodem, a szum liści wydaje się
szeptać niezrozumiałe słowa. Wydaje się, że wszyscy wokół są tutaj od zawsze,
zakorzenieni w Azylu jak stare drzewa, które nie mogą się z tej ziemi wyrwać. W
powietrzu unosi się zapach pyłu, mgła i czuć namacalnie, że panuje tutaj pewna
zmowa milczenia. A legenda o Diable i jego czarownicy wydaje się realna nie
mniej niż to, że faktycznie istniejemy.
Autorka podsyca klimat
baśniowości, strachu i tajemnicy tym, że stopniowo wprowadza czytelnika do
świata Azylu i stopniowo ujawnia pewne elementy, które dopiero pod koniec
układają się w spójną całość. Niemalże cały czas jesteśmy w niepewności i nie
wiemy, na ile można wierzyć legendom i wyobrażeniom, a na ile zdrowemu
rozsądkowi. Mamy tutaj bowiem pewien rodzaj oniryzmu, który zostaje opakowany w
realizm, doprawiony strachem i hipnotyzującym klimatem. Tyle wystarczy, żeby
tak zaabsorbować czytelnika, że ciężko oderwać się do lektury, a chęć odkrycia
wszystkich tajemnic jest ważniejsza niż to, iż mamy obecnie jakieś obowiązki do
wykonania. Dlatego trzeba uważać na "Gdzie śpiewają diabły", bo można
nieświadomie przesiedzieć cały dzień nad lekturą, a, nie daj Boże, noc. W nocy
klimat czuć zdecydowanie intensywniej i zaraz ma się wrażenie, że spod łóżka
wyłoni się jaki diabeł.
"Gdzie śpiewają diabły"
to nowość, która mnie zachwyciła. Momentami malownicza, baśniowa, nierealna, a
tak bardzo solidna i przejmująca, że ma się wrażenie bycia w Azylu wraz z
Piotrem. To również lekki horror opowiadający o sile miłości romantycznej i tej
rodzinnej, o poświęceniu, odkupieniu i przebaczeniu. Zdecydowanie polecam,
zwłaszcza na chłodne dni sprzyjające sile magii i mroku.
0 komentarze:
Prześlij komentarz