Są takie książki, które możemy
ocenić jako dobre pod względem fabularnym lub warsztatowym. Są takie, które
wywołają w nas określone emocje. Są też takie, w których polubimy główne
postaci, albo je znienawidzimy. I, czasami, są też takie, które mieszkają w
głowie i ciężko cokolwiek o nich postanowić. Poruszające w naszej duszy coś, co
unikatowe i mamy wrażenie, że żaden inny czytelnik nie przeżyje dokładnie tego
samego. To książki, które określam jednym słowem - "moje".
"Kazanie ognia" Jamie
Quatro to zdecydowanie "moja" książka, chociaż sama nie wiem, czy
dobrze ją zrozumiałam i czy mi się podoba. A jednak fakt, że zaznaczyłam wiele
fragmentów, zużyłam pół pliku karteczek indeksujących i byłam skłaniana do
przemyśleń, świadczy o tym, że było warto.
Powieść ukazuje nam życie Maggie
Ellmann, żony i matki, która... zdradza. Zdradza Thomasa, który jest mężem
dobrym, troskliwym i wiernym. A jednak Maggie czuje się w tym związku samotna, a jej serce bije szybciej na
myśl o Jamesie, żonatym pisarzu. Ich romans zaczął się od rozmów na temat twórczości
i... Boga. Maggie do tej pory była wzorową chrześcijanką, a teraz jej pożądanie
stoi w opozycji do wiary. Czuje się winna swoich uczynków, oczekuje kary i
potępienia, ale nie może się wyprzeć swoich pragnień i nie potrafi zrezygnować
z romansu z Jamesem. Czy Bóg jest tak okrutny, aby zabraniać tego, czego chce
ludzkie serce?
Powieść Quatro nie spodoba się
każdemu i nie jest lekturą, która ma szansę odnieść komercyjny sukces. A
jednak, przeczytana przez odpowiedniego czytelnika i doceniona, może stać się
jedną z najbardziej wartościowych lektur w życiu. Warto wiedzieć, że
"Kazanie ognia" to powieść o kobiecym pożądaniu, namiętności i
wierze. O dylemacie moralnym, o poszukiwaniu odpowiedzi na to, co zrobić z
pragnieniami serca, chcąc być posłusznym Bożemu Słowu. I tutaj wiele też zależy
od tego, jak na te tematy patrzy sam czytelnik. Według tego można oceniać
bohaterkę, utożsamić się z nią, zgadzać się z jej pojmowaniem Boga lub nie i,
mam wrażenie, ostateczna puenta również od tego zależy. Być może coś źle zrozumiałam,
ale pod koniec książki w pewnym momencie Maggie sama sobie przeczy, wobec czego
główną myśl po lekturze dobrałam tak, aby była zgodna z moją wiarą i z tym,
jakiego ja znam Boga. A samo doświadczenie rozerwanej pomiędzy pożądaniem a
wiarą kobiety, dało mi szersze spojrzenie na samą kobiecość. Na to, czego
pragnie nasze ciało i serce, oraz tego, przed jakimi dylematami część z nas
staje lub może stanąć. Rozważałam też sprawy, które rozważała sama Maggie, o których
w Kościele się nie wspomina, a są kluczowe dla kogoś, kto zastanawia się
chociażby nad istnieniem kogoś ponad nami.
Wydaje mi się, że powinny po nią
sięgnąć nie tylko kobiety, ale i mężczyźni, a przede wszystkim osoby, które
chociaż raz na jakiś czas potrafią zagapić się w gwiazdy i wzdychać do Boga lub
innego Absolutu nie mając nawet pewności, czy istnieje. "Kazanie
ognia" jest też dla osób wierzących, lub takich, które zastanawiają się
nad dysonansem pomiędzy duchowością a cielesnością. Takich, które nie
rozumieją, dlaczego Bóg uważa seks małżeński za najbardziej korzystny dla
człowieka. I ostatecznie dla tych, które chcą znać cel małżeństwa, które być
może go nie dostrzegają lub czują, że jest ono niewystarczające dla cielesnych
pragnień. Mam nadzieję, że "Kazanie ognia" skłoni Was do refleksji,
tak, jak mnie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz