Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

sobota, 4 sierpnia 2018

Czerwień rubinu - Kerstin Gier





Czy miewasz często mdłości, niekiedy drżenie nóg i migrenowe bóle głowy? Czy masz 16-17 lat? Jeśli tak, uważaj, bo lada chwila możesz znaleźć się w zupełnie innej epoce, a niebezpieczeństwa czyhające w przeszłości mogą dotknąć również Ciebie.

Charlotta już od jakiegoś czasu ma mdłości. Cała rodzina z niecierpliwością czeka na jej pierwszą podróż w przeszłość, bo to z pewnością ona odziedziczy gen, który pozwala na cofanie się w czasie. Tym bardziej, że sam Isaac Newton obliczył datę urodzin Charlotty. Tymczasem jej kuzynka, Gwendolyn Shepherd, żyje normalnym życiem. No, może jeśli nie brać pod uwagę tego, że widzi duchy. Nie są to straszne potwory, ale sympatyczne stworzenia nadal przekonane, że żyją. Pewnego dnia Gwendolyn w jednej chwili zmierza do sklepu po cukierki, a w drugiej znajduje się w tym samym miejscu, ale o wiele, wiele wcześniej. Zdaje sobie sprawę, że to ona otrzymała gen podróży w czasie, a nie Charlotta. Rodzina nie wierzy, że Gwendolyn, nieprzygotowana i nierozumiejąca sytuacji, zdoła wypełnić ważną misję. Dziewczyna jest ostatnim, dwunastym podróżnikiem w czasie. Jej misja polega na odnalezieniu ukradzionego chronografu, bo tylko dzięki niemu i próbkach krwi podróżników można odkryć Tajemnicę Dwanaściorga. W wypełnieniu zadania pomaga jej Gideon de Villiers, dumny i arogancki, ale za to jak przystojny...

„Czerwień rubinu” miałam już okazję czytać w 2011 roku, ale z przyjemnością odświeżyłam sobie tę historię. Znów gości na mojej półce, tym razem w nowym, estetycznym wydaniu od Media Rodzina. Mam do tej książki duży sentyment i nadal uważam, że jest niezwykle czarująca, przyjemna i lekka, do „spałaszowania” na kilka godzin. Mam wrażenie, iż te 7 lat temu odbierałam historię Gwen trochę inaczej, bardziej osobiście, ze względu na mój wiek. Bałam się, że teraz zmienię zdanie o „Czerwieni rubinu”, ale ja nadal odczuwałam ogromną przyjemność z lektury!

„Czerwień rubinu”, pierwszą część Trylogii Czasu, odebrałam jako wstęp przedstawiający nam postacie, świat i sytuację, z jaką muszą się zmierzyć bohaterowie. Po skończeniu książki miałam takie wrażenie, jakbym oglądała film, który szybko się zaczął i skończył. Zdecydowanie za szybko. Mimo tego, że Gwendolyn i Gideon mało co posunęli się do przodu ze spełnieniem misji, to samo poznawanie świata stworzonego przez autorkę i tajemnic Podróżników było bardzo interesujące. To był tak jakby ekscytujący sen, z którego nie chciałam się budzić.

Styl pisania pani Kerstin Gier bardzo przypadł mi do gustu. Autorka lekko, zwiewnie, interesująco i z humorem snuje swoją opowieść. Stworzyła idealnie zarysowane postacie, a dzięki pierwszoosobowej narracji pisanej z punktu widzenia głównej bohaterki, Gwendolyn, możemy poznać jej charakter, myśli i uczucia. Muszę przyznać, że gdyby była realistyczną osobą, chętnie zawarłabym z nią przyjaźń. Gwendolyn to osóbka inteligentna, wyrozumiała i umiejąca się postawić. To absolutnie udana i wywołująca u czytelnika sympatię postać. Grzech nie wspomnieć też o Gideonie, towarzyszu Gwendolyn w wypełnieniu misji. Od początku zwrócił uwagę dziewczyny, a także i moją. Autorka przedstawiła go jako bezczelnego, pysznego i aroganckiego dzieciaka, który z czasem okazał się być odważnym, uprzejmym chłopakiem. Podejrzewam, że powodem tej ogromnej zmiany była bliższa relacja z Gwendolyn, ponieważ Gideon na początku uważał ją za jedną z wielu nastolatek lubiących plotki i SMS-owanie. Tymczasem okazała się być odważną dziewczyną z charakterem. Gideon również wzbudził moją sympatię. Nie jest on z pewnością jednym z idealnych niebezpiecznych twardzieli, ale odpowiedzialnym, mającym uczucia i chwile słabości dziewiętnastolatkiem.

Czy w książce występuje wątek miłosny? Tak, ale jest on bardzo delikatny, uroczy i rozwija się powoli. Nie jest przesłodzony, a uczucie nie rozwija się nagle pod wpływem buzujących hormonów. Autorka również tę kwestię dokładnie przemyślała i zaplanowała. Ogólnie nazwałabym „Czerwień rubinu” powieścią subtelną, urokliwą. Nie narzuca ani romansu, ani zawrotnego tempa akcji, ani sztucznego humoru. Tutaj wszystko jest odpowiednio wyważone.

„Czerwień rubinu” to zaledwie wstęp do „Trylogii Czasu”, ale bardzo udany i sympatyczny dla odbiorcy. Humor i dobrze skonstruowani bohaterowie to podstawy tej książki, szczególnie trafią do młodzieży lubiącej przygodówki, ale odpowiednio też zrelaksują dorosłego czytelnika. Cieszę się, że miałam okazję wrócić do historii Gwen i znów czerpać z niej czystą rozrywkę.

1 komentarze:

Fajna, ciekawa recenzja i fabuła książki ciekawa :)
 

Prześlij komentarz