O Adamie Silverze słyszeli już
prawie wszyscy książkoholicy. Jego twórczość okazała się być na polskim rynku
pewną nowością, przełomem, małą rewolucją, która otworzyła społeczność czytających
na tematy kontrowersyjne. Silvera pisze bowiem o związkach homoseksualnych, ale
też nie do końca. To powieści przede wszystkim o i dla młodych ludzi,
zagubionych w życiu, wyobcowanych, albo po prostu szukających swojego miejsca
na świecie. I nie ważne co uważasz – „Zostawiłeś mi tylko przeszłość” po prostu
należy przeczytać.
Tutaj zwykle w kilku zdaniach
opisuję fabułę, jednak mam wrażenie, że czasem lepiej wiedzieć o powieści jak
najmniej. Sama, przyznam szczerze, czytając czyjąś recenzję, omijam akapit z
opisem. W przypadku „Zostawiłeś mi tylko przeszłość” postanowiłam oprzeć swoją
recenzję tylko na moich odczuciach z lektury i na tej warto zdecydować, czy to
powieść dla Was. W przypadku tej konkretnej powieści opis fabuły nie ma
większego sensu.
Głównym bohaterem jest Griffin,
nastolatek, który wyraźnie dostaje od swoich rówieśników. I mimo, że jest
postacią prawdopodobnie zupełnie inną niż my samy, to jednak łatwo odnaleźć w
sobie empatię i wyrozumiałość dla niego samego i jego uczuć. Griffin cierpi
bowiem na zburzenia obsesyjno-kompulsywne, ma swoje dziwactwa, uwielbia liczby
parzyste i Harrego Pottera (no dobrze, pod tym większość z nas może się
podpisać). Griffin ma też chłopaka, Theo, który z kolei decyduje się wyjechać.
Wtedy życie naszego głównego bohatera staje się równią pochyłą. Griffin traci w
swoim życiu pewną stabilizację i zostaje postawiony przed prawdziwą tragedią. W
dodatku nadal jest młodą, dorastającą osobą, tak więc widzimy losy nastolatka
próbującego poradzić sobie w ciężkich doświadczeniach. Zapewne duża część
czytelników będzie wiedziała, co czuje Griffin, ponieważ przeżyła w życiu pewne
tragedia, czy duże problemy. A nawet jeśli takowych nie było, bohater wzbudza
tak pozytywne i czułe emocje, że od tej pory nie liczy się nic więcej, jak
tylko obawa o jego los i kibicowanie mu do ostatnich stron.
„Zostawiłeś mi tylko przeszłość”
już pierwszym zdaniem miażdży serce. Zaczyna od mocnego ciosu, a dopiero
stopniowo możemy się po nim zbierać, odnawiać nadzieję, ostatecznie powieść
pozostawia nasz z ciepłymi uczuciami i nadzieją. Równocześnie może wiele
zmienić w samym czytelniku, pozwala zastanowić się nad pewnymi kwestiami i
zrozumieć, jak ciężko jest osobom homokseksualnym, które nie znajdują w świecie
akceptacji. I nie chodzi o to, aby promować „inną miłość”, ale chodzi o to, aby
nie traktować człowieka jako tego gorszego, drugiej kategorii. To są często
osoby zagubione, niepewne siebie, zakompleksione, odbywające długą drogę do
tego, aby pogodzić się ze sobą, albo też w jakiś sposób nad sobą pracować.
Kluczowe jednak jest pragnienie odnalezienia się w świecie, takie pragnienie ma
praktycznie każdy nastolatek. Pęka pewna bańka oczekiwań i łagodności, pojawia
się ta trochę mroczniejsza strona życia i trzeba sobie z tym jakoś poradzić.
Styl Silvery jest lekki i przystępny,
jak na młodzieżówki przystało, a jednak podszyty jest pewnymi metaforami. Może
niektórym się nie spodoba to porównanie, ale ma coś w sobie z Greena. Panuje
tutaj podobny klimat, taki, który chwyta za serce i ciężko o historii
zapomnieć. „Zostawiłeś mi tylko przeszłość” nie jest powieścią idealną, bo
momentami przynudza, ale wskazuje też na nieidealnego Griffina. W tym wszystkim
widać pochwałę dla inności. Widać, że to, co nieidealne, w rzeczywistości jest
silne przez swoje wady. Powieść warta przeczytania.
1 komentarze:
Prześlij komentarz