Wydawnictwo: Mira
Stron: 448
Telefon o północy Niespodziewany telefon przerywa spokojny sen Sarah Fontaine. Jest pewna, że usłyszy ciepły głos swojego męża, Geoffreya Fontaine’a, który pracuje w jednym z londyńskich banków. Ku jej przerażeniu pracownik Departamentu Stanu, Nick O’Hara, informuje ją o śmierci męża w pożarze hotelu w… Berlinie. Zszokowana Sarah nie wierzy w śmierć Geoffreya i rozpoczyna prywatne śledztwo. Z pomocą Nicka wkracza w sam środek międzynarodowego spisku szpiegowskiego, w który zaangażowani są wysoko postawieni przedstawiciele amerykańskiego rządu, CIA i Mossadu. Przemierzając kolejne europejskie miasta, odkrywa, że jej mąż nie był tym, za kogo się podawał. Szybko przekonuje się również, że jej życie jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie…
Bez odwrotu To była przerażająca chwila. Catherine Weaver spokojnie prowadziła samochód, gdy nagle prosto pod jej koła wpadł mężczyzna. Rozdygotana odwozi rannego Victora Hollanda do szpitala i tu doznaje kolejnego szoku – mężczyzna został wcześniej postrzelony. Jest pewna, że to najgorszy dzień jej życia i chce o nim jak najszybciej zapomnieć. Jednak to dopiero początek dramatycznych wydarzeń. Po opuszczeniu szpitala Victor odnajduje Catherine. Wyjaśnia jej, że posiada cenne informacje, które mogą kosztować go życie. Zostawił w samochodzie Catherine dowody na nielegalną produkcję broni biologicznej za rządowe pieniądze, wplątując ją tym samym w niebezpieczną rozgrywkę. Oboje zmuszeni są do ucieczki, a ich tropem podążają bezwzględni zabójcy.
Moja ocena książki: 7,5/10
„Labirynt kłamstw” to pierwsza przeczytana przeze mnie książka autorstwa Tess Gerritsen, znanej pisarki posiadającej na swoim koncie takie bestsellery jak „Bez skrupułów”, „Skalpel” czy „Dawca”. Bardzo się cieszyłam, że zapoznam się z twórczością pani Gerritsen, która już we wstępie obiecuje czytelnikowi, że ten nie zawiedzie się zwrotami akcji, intrygą, a także wątkiem miłosnym. Z przyjemnością zatraciłam się w lekturze mając głęboką nadzieję, iż autorka wie co mówi.
„Labirynt kłamstw” to zbiór dwóch książek pod tytułem „Telefon po północy” i „Bez odwrotu”, które zostały napisane i wydane już w latach dziewięćdziesiątych. Wydawnictwo Mira zajęło się wznowieniem powieści, za co jestem bardzo wdzięczna, bo najprawdopodobniej innym sposobem nigdy bym nie poznała tak ciekawych historii.
Główną bohaterką „Telefonu po północy” jest Sarah Fontaine, żona niejakiego Geoffreya Fontaine'a pracującego w jednym z londyńskich banków. Spokojny sen kobiety przerywa telefon informujący o pożarze i śmierci Geoffreya w... Berlinie. Sarah, nie wiedząc dlaczego jej mąż nie poinformował jej o wyjeździe, trudno pogodzić się z tym, co się stało. Nadzieja powraca wraz z kolejnym telefonem. Tym razem w słuchawce słychać głos Geoffreya nakłaniającego Sarę do wyjazdu do Londynu. Kobieta, wraz z pomocą Nicka O'Hary, rozpoczynają prywatne śledztwo. Razem wplątują się w międzynarodowy spisek szpiegowski narażając życie. Kim był Geoffrey Fontain? Czy faktycznie zginął, a może śmierć była częścią planu? I czy w takich okolicznościach może być miejsce na nową miłość?
W sytuacji „Bez powrotu” znalazła się Catherine Weaver, która w jednej chwili spokojnie prowadzi samochód, a kilka sekund później potrąca mężczyznę. Przerażona Cathy zawozi Victora Hollanda do szpitala. Kobieta doznaje szoku, bowiem okazuje się, że Victor został postrzelony.
Pewnego wieczora do szpitala zakrada się człowiek podający się za brata rannego. Przeszukuje dokumenty Cathy, zabiera rzeczy Victora po czym znika. Jakiś czas później ginie przyjaciółka kobiety. Najprawdopodobniej to Catherine miała znaleźć się na miejscu zamordowanej Sarah. Kobiecie pozostaje tylko zaufać Victorowi, ale czy warto powierzyć życie komukolwiek gdy każdy krok śledzą bezwzględni zabójcy? Niebezpieczeństwo jest coraz bliżej.
Książkę czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Wprawdzie akcja przez ponad połowę opowiadań porusza się w średnim tempie, ale pod koniec wszystko znacznie przyśpiesza fundując czytelnikowi niemałe zaskoczenia. Same intrygi są bardzo dobrze przemyślane, a fabuła zbudowana jest na wielu płaszczyznach. Prócz zmagań bohaterów z czyhającym niebezpieczeństwem, obserwujemy również ich perypetie miłosne oraz rozterki uczuciowe. Wątki romansowe znacznie urozmaiciły, ubarwiły i dodały pikanterii fabule. Do tego, że książkę czyta się przyjemnie i lekko, z pewnością przyczynia się język, jakim posługuje się Tess Gerritsen. Warsztat pisarki nie jest zbyt wyrafinowany. Nie znajdziemy tu rozległych opisów ani zawiłych zdań, ale używane współcześnie słownictwo. Dialogi między bohaterami są treściwe i naturalne. Tess potrafi zaczarować czytelnika, a także wywołać w jego podświadomości myśl, że wszystkie wydarzenia z książki mogą stać się naprawdę.
Która z książek bardziej mi się podobała? Trudne pytanie, ponieważ obie są ciekawe i zaskakujące, aczkolwiek „Bez odwrotu” szybciej porwało mnie w świat niebezpieczeństw niż „Telefon o północy”. Powieści zachowują ten sam poziom, a więc nie ma możliwości, aby czytelnik po „Telefonie” rozczarował się „Bez odwrotu”. W ogóle myśl, że można zawieść się na "Labiryncie kłamstw" jest nie do przyjęcia. Ubolewam natomiast nad tym, że autorka przeznaczyła na każdą powieść około 200 stron. Zdecydowanie za mało. Mam wrażenie, jakby „Telefon o północy” i „Bez powrotu” były zaledwie opowiadaniami, a nie osobnymi książkami. Z wielką chęcią poznałabym dalsze przygody bohaterów. Niestety; wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pozostaje mi jedynie zapoznać się z innymi dziełami Tess Gerritsen.
„Labirynt kłamstw” nie podniesie poziomu adrenaliny u czytelnika, ale miło zajmie czas. Obie powieści zawarte w książce zmuszają odbiorcę do ruszenia szarymi komórkami, niemniej lektura jest prawdziwym odpoczynkiem i świetnym sposobem na oderwanie od rzeczywistości. Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecić „Labirynt kłamstw” poszukiwaczom dobrego, przyjemnego thrillera.
Więcej o książce: klik
Egzemplarz otrzymałam od Wydawnictwa Mira, za co bardzo dziękuję.
11 komentarze:
Pozdrawiam serdecznie!
Pozdrawiam
Dusia: Myślę, że zapoznając się z literaturą danego autorka, można sięgnąć wpierw po te dobre książka, a później po te "świetne" :) W inny sposób sposób można narobić sobie nadziei i się zawieść. Ja przynajmniej mam taką taktykę, która zazwyczaj się sprawdza :)
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz