Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

wtorek, 14 czerwca 2011

Wschodzący ksieżyc - Keri Arthur

 

Wydawnictwo: Erica
Moja ocena książki: 8/10

„Wschodzący księżyc” to pierwsza część otwierająca cykl „Zew nocy” autorstwa Keri Arthur. Mimo na ogół pozytywnych ocenach czytelników, podeszłam do lektury z rezerwą zważając na fakt, że to kolejna powieść o tematyce, która jest wykorzystywana w każdy możliwy sposób do znudzenia. Dziewczyna wampiro-wilkołak? Cóż za absurdalne i nowatorskie połączenie. Uwielbiam tego typu książki, ale połączenie z sobą dwóch zazwyczaj nieprzepadających za sobą ras to dość odważne postanowienie. Kolejnym zniechęcającym faktem jest to, że ta seria ma aż 9 powieści, czyli mamy do czynienia z tzw. tasiemcem. Jest jednak coś, co działa na mnie jak magnez – śliczna okładka. Emanuje pozytywną energią, ale można też wyczuć nutkę tajemniczości. Czy dołączam więc do fanek powieści „Wschodzący księżyc”?

Riley Janson jest rzadko spotykanym mieszańcem likantropa i wampira, ale jej wilcza natura przeważa. U jej brata bliźniaka, Rhoana, jest na odwrót. Riley pełni rolę łącznika w Departamencie ds. Innych Ras w Melbourne. Rhoan jest strażnikiem, ale dziewczyna wie, że zabijanie i poświęcanie się dla zdobycia informacji nie jest jej przeznaczeniem, dlatego nie chce być na takim stanowisku jak jej brat. Riley, tak jak każdy inny wilkołak, dotkliwie doświadcza pełni księżyca. Jest to księżycowa gorączka, czyli okres, w którym jej zmysły wyostrzają się, pożądanie osiąga szczyt potrzeby zaspokojenia, a seks jest wyzwoleniem. W tym celu, często odwiedza kluby, w których wraz z Talonem mogą poddać się namiętności i pragnieniu. Riley nie odmawia też innym mężczyznom, ale Talon zdecydowanie jest najlepszym partnerem seksualnym. Wszystko zaczyna się psuć, gdy odzywa się łączący ją i Rhoana instynkt informujący o nadchodzących kłopotach. Na domiar złego, wracając z klubu, Riley spotyka nagiego i jednocześnie bosko zbudowanego wampira stojącego na jej wycieraczce. Quinn, owy wywołujący u dziewczyny mocniejsze bicie serca nagi krwiopijca, sam nie wie, dlaczego znalazł się w tym miejscu. Zdaje sobie sprawę tylko z tego, że przyszedł prosić o pomoc. Riley próbuje wyjaśnić, co tak naprawdę się dzieje i odkrywa, iż zagraża jej wielkie niebezpieczeństwo. Dziewczyna musi również zastanowić się nad dotychczasowym stylem jej życia. Czy uprawianie seksu z za każdym razem innym facetem jest w porządku? A może lepiej utwierdzić się w związku z tą jedną jedyną osobą? Jeżeli tak – to kim jest ta osoba?

Co najbardziej spodobało mi się w tej powieści? Zdecydowanie główna bohaterka, czyli nieugięta Riley. Ma ona dwadzieścia dziewięć lat, a więc wie czego chce, jest porządną, umiejącą się bronić kobietą. To wielki plus dla książki, ponieważ aktualnie prym w takich powieściach wiodą na ogół humorzaste nastolatki. Tym razem mamy do czynienia z kobietą pełną siły, energii i odwagi. Riley jest świeżym dodatkiem, który zupełnie zmienia oblicze dzieła. Jedyne, co czasami denerwowało mnie w tej postaci było to, że tak łatwo poddawała się pożądaniu. Może nie oddawała się w stylu prostytutki, ale wystarczył tylko dotyk jakiegokolwiek mężczyzny, a ona już płonęła. Nota bene, autorka użyła nieskończenie wiele sformułowań typu „uśmiecha się seksownie, a moje hormony odtańcują taniec radości” czy „jego dotyk sprawia, że moje hormony buzują”. Takich zdań jest w powieści zdecydowanie zbyt dużo.

Fabuła nie jest skomplikowana. Przeciwnie. Płynie powoli i spokojnie, nie ma żadnych zawiłości ani większych zwrotów akcji. Nie oznacza to jednak, że czytając, nudziłam się. Po prostu lektura „Wschodzącego księżyca” to wspaniały sposób na odpoczynek dla mózgu dostarczająca przy okazji niewymagającą myślenia dawkę rozrywki. Osobiście z łatwością odrywałam się od książki. Nie wciągnęła mnie do swojego wnętrza, jedynie czasami zaczepiała mnie swoimi mackami. „Wschodzący księżyc” nie jest powieścią, którą połyka się naraz. Mimo wszystko muszę przyznać, że czas płynął niepokojąco szybko, gdy w moich dłoniach spoczywała ta oto książka.

Historia Riley opowiadana jest z jej własnej perspektywy, dzięki czemu możemy dokładnie poznać jej uczucia, rozmyślania i dylematy. Nie oznacza to jednak, że ignorujemy innych bohaterów. W żadnym razie! Są oni przedstawiani nam dzięki swoim własnym zachowaniom, a także opiniom zawartym w rozmyślaniach Riley. Prócz niej, polubiłam jeszcze Quinna, który w tak dziwny sposób trafił nagi pod drzwi dziewczyny. Polubiłam w nim to, że był odważny i szczery. Bez skrupułów wyraża swoje opinie na dany temat, prosto w twarz. Czasami taka cecha może ranić drugiego człowieka, ale lepsze to niż ciągłe udawanie, że wszystko jest w porządku. Poza tym, Quinn ma za sobą niezbyt przyjemne doświadczenia. Idealni chłopacy (moda zapoczątkowana od Edwarda utworzonego przez Stephenie Meyer) są po prostu nudni, a takich w paranormalach nie brakuje. Ciekawe jest jeszcze to, że prócz Riley, w powieści nie poznajemy ani jednej kobiety. Wszędzie jak tylko spojrzeć sami mężczyźni.

Pozostaje jeszcze jeden ważny aspekt. Książka bogata jest w sceny erotyczne, a autorka nie szczędzi szczegółowych opisów. Nie żebym miała coś przeciwko, ale na pewno nie spodziewałam się tak ogromnej dawki seksu. Właściwie to wszystko kręci się wokół tego jednego. Riley co chwila pobudzana księżycową gorączką, odczuwa potrzebę, którą zaspokoić może każdy jej znajomy, a czasami też i nieznajomy. Dlatego też nie jest to powieść przeznaczona dla małych dziewczynek zawstydzających się podczas takich scen. „Wschodzący księżyc” to paranormal z pazurem. Jest namiętny i zmysłowy. Przygotujcie się więc, aby wraz z bohaterką przeżyć księżycową gorączkę. Miejcie lód w zapasie.

Odpowiadając na zawarte we wstępie pytanie powiem, że jestem fanką powieści, ale jednak nie jest ona niczym wyjątkowym i szczególnie ambitnym. To takie chwilowe oderwanie od rzeczywistości, odpoczynek, a jednocześnie rozrywka. „Wschodzący księżyc” spodoba się zarówno starszej młodzieży, jak i dorosłym. Każdy znajdzie coś dla siebie. Nie zrażajcie się tym, że to kolejna powieść o powtarzającej się tematyce. Książka jest świeża i ciekawa, w sam raz na nudne wieczory. Serdecznie polecam!

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Erica, za co ogromnie dziękuję. 

1 komentarze:

No i mamy podobne zdanie na temat tej książki, właśnie irytowały mnie te fragmenty o seksie i wszystko kręciło się wokół niego, więc to chyba jedyny minus. A tak to książka lekka + czekam na reckę drugiej części : )
 

Prześlij komentarz